niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 2

Witam was kochani!
Przed sobą macie kolejny rozdział "Spotkania". Mimo, że część z was posiada blogi - odpisałam wam pod komentarzem, a dlaczego? Część z was ma stworzony profil w google plus gdzie publikuje też kilka innych, polecanych blogów. Dlatego zwracam się z prośbą do tych osób o to byście zostawili pod komentarzem adres swojego bloga ;) Dzięki!

Życzę wam miłego czytania. 

Rozdział 2


            Lucas, trzydziestoletni mężczyzna, spoglądał zniechęcony na swoją matkę. Doprawdy nie rozumiał jej pragnienia, by w końcu znalazł sobie dziewczynę, skoro nie udało mu się znaleźć partnerki duszy. Czy tak trudno było zrozumieć tej kobiecie, że nie zamierzał unieszczęśliwiać, bogu ducha winnej niewiasty, tylko dlatego, że porwie go uczucie? I co wtedy? Rozwód? Złamane serce? Co by było, gdy posiadali dzieci? Miałby je od tak porzucić ze względu na to, że znalazł przeznaczoną sobie osobę?
            – Nie byłbyś przynajmniej kawalerem. – Gderała dalej jego matka. Miała dopiero pięćdziesiąt pięć lat, na które w ogóle nie wyglądała. Naprawdę mało go obchodziło, że chce wnuków.
            Zazwyczaj był dość rodzinny, często się śmiał i twierdził, że z natury jest pogodny. Potarł swój policzek, a zarost ukłuł go lekko w dłoń. To też był powód do ciągłych nagabywań rodzicielki. Nie mogła zrozumieć, jak może nie golić się codziennie? Nie mieć gładkiej, delikatnej twarzy? Przecież tak powinien wyglądać dobrze prosperujący mężczyzna! A nie z lekkim zarostem i lekko zmierzwioną fryzurą., delikatną twarz. W pewnym momencie przestał to robić z przekory. Nawet będąc dojrzałym mężczyzną, lubił czasem zaleźć matce za skórę i robić wszystko po swojemu, czasem właśnie na złość, jeżeli uważał to za słuszne.
            – Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – Podniósł na nią wzrok. Nie zorientował się, że skierował spojrzenie na serwetkę w kwiatki, która wydała się dziesięć razy ciekawsza niż rozmowa, którą odbywał po raz kolejny.
            – Słucham, ale nie rejestruję tego, co mówisz. – Wiedział, że ktoś postronny mógłby to zrozumieć jako brak szacunku, ale prawdą było to, że mógł sobie pozwolić na taką odpowiedź.
            – Jak zwykle, synu. Ile razy mam ci powtarzać, że to dla twojego dobra? – Chwycił się za głowę. Miał dość. Jego cierpliwość się wyczerpała, zostawiając miejsce frustracji.
            – Nie, matko. To nie jest dla mojego dobra. Pomyśl, ile konsekwencji poniósłby mój czyn, gdybym jednak znalazł osobę mi przeznaczoną. Czy naprawdę jesteś gotowa zmierzyć się ze wszystkim problemami, ze względu na to, że to TY– położył nacisk na to słowo – chcesz wnuków? Zrozum, że nie wszystkie twoje żądania będą realizowane bez szemrania. Jest jeszcze Alis i to ona powinna zająć się płodzeniem dzieci ze swoim mężem.
 Młodsza siostra była duszą towarzystwa, kochana przez każdą osobę, jaką spotkała. Mimo że już od dwóch lat miała przy sobie partnera, nie planowała jeszcze dzieci. Twierdziła, że chce się wyszaleć, kochać z mężem tyle, ile zechce, a nie tylko raz w tygodniu, pod kołderką i reagować na najmniejszy szmer, bo być może maleństwo zapłacze.
 Rozumiał ją. Mimo że miał trzydziestkę na karku nie planował zmian pieluch przez najbliższe pięć lat. Jeśli do tego czasu nikogo nie spotka, będzie mógł pomyśleć nad założeniem rodziny. Jednak nie wcześniej.
– Dobrze wiesz, że nie jest na to gotowa. Poza tym ty jesteś starszy. – Załamał ręce. Spotkania z matką zawsze przysparzały mu problemów nie tylko natury moralnej, ale i psychicznej. W końcu nie co dzień ma się ochotę zakneblować własną rodzicielkę, przywiązać ją do krzesła, by nie mogła uciec i oddać komuś klucz na miesiąc do przypilnowania, by dostarczał posiłki.
– Nie spełnię twoich wymagań. Nawet sobie o tym nie myśl.
– Kochanie, ale wiesz przecież, że ja nie proszę o to od tak. – Posłał jej spojrzenie z ukosa, rozglądając się dyskretnie po wnętrzu niewielkiego lokalu. Już nawet szepczące o czymś nerwowo kelnerki wydawały mu się ciekawsze. Nie musiał nadwyrężać słuchu, by dowiedzieć się o czym tak plotkowały.
– Oczywiście. Wybacz mi na chwilę, ale idę zapalić. – Zanim jednak udało mu się zrealizować ów pomysł, musiał wysłuchać pięciominutowego wykładu o szkodliwości czynu, który zaprzątał mu myśli. Najszybciej jak się dało ewakuował się do wyjścia, które zostało mu otworzone przez portiera.
– Dzień dobry, panu. Czy mamy podstawić samochód? – Zapytał lokaj, ponieważ doskonale znał jego nawyki. Większość klientów po prostu wychodziła i wsiadała do limuzyny czy innego cacka podstawionego przez chłopaka za to odpowiedzialnego. On jednak lubił chodzić na nogach, więc nie zawsze korzystał z tej możliwości przebywając w hotelu. Prowadził tylko wtedy, gdy udawał się na bardzo ważne spotkanie lub wiedział, że czeka go daleka trasa.
– Nie, dziękuję. Chcę tylko zapalić. – Uśmiechnął się do starszego mężczyzny i wyciągnął w jego kierunku papierośnicę. Ten, jak zwykle odmówił, co nie oznaczało, że tego nie chce. Gdyby tylko wziął od klienta papieros, najprawdopodobniej zostałby zwolniony, a co dopiero, gdyby razem z nim poddawał się tej, jakże niechlubnej w dzisiejszych czasach czynności. W dobie dbania o zdrowie, zatruwanie swojego organizmu było niedopuszczalne. Nie wspominając o tym, że palenie papierosa z szefem, mogło zostać źle odebrane.
            Lucas odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko, opierając się jedną stopą o bok budynku. Tego mu było trzeba. Dymka w płucach, który pozwalał oczyścić myśli. Często sam się na siebie wkurzał za to uzależnienie, ale nie umiał zerwać z nałogiem. Wiedział, że zwierzę w nim także nie aprobuje zatruwania jego organizmu. Musiał jednak odetchnąć od matki, która coraz częściej robiła mu takie pogadanki.

***

            Allana ponownie obudził płacz córki. Mimo dość głębokiego snu, instynktownie jego organizm odpoczywał czujnie. Przyszła pora na karminie lub zmianę pieluchy. Nadal czuł się, jakby mu było za mało kojącej drzemki. Podniósł się ledwo żywy na rękach, by nie dotykać klatką piersiową wygodnego materacu. Powinno mu to pomóc w odzyskaniu pełnej świadomości.
Gdy rozbudził się w stopniu dla niego zadowalającym, podniósł delikatnie płaczące dziecko i zaczął uspokajać. Najpierw wciągnął głęboko powietrze, by zorientować się czy nie zrobiła czegoś śmierdzącego do pieluchy, a następnie odpinając jeden rzep sprawdził czy nie ma w niej wilgoci. Rozwiązanie to okazało się wyjaśnieniem zagadki, więc sięgnął do paczki spoczywającej zaraz obok łóżka, zaraz potem po mąkę ziemniaczaną i mokre chusteczki. Nie chciał by mała się odparzała, a wyczytał, że jest to jedna z najskuteczniejszych metod.
W połowie pielęgnacji usłyszał pukanie do drzwi. Przygryzł wargę niepewny co zrobić. Liz ruszała wesoło nóżkami i rączkami, próbując gaworzyć. Nie chciał, by ktoś obcy oglądał jej drobne ciało, więc przykrył ją ręcznikiem, który miał w pogotowiu. Mała złośnica lubiła go obsikiwać, jakby przed chwilą wydalone siuśki nie wystarczyły.
Obrócił zamek w drzwiach i otworzył lekko drzwi.
            – Przyniosłam pana rzeczy. – Młoda dziewczyna wskazała na dwa dodatkowe ręczniki i stos małych, schludnie poskładanych ubranek, spoczywających na jego koszulce.
            – Oczywiście, proszę. Czy mogłaby pani położyć to na stoliku? – Wskazał palcem mebel, a sam udał się w kierunku łóżka. Otulił dziecko trochę bardziej ręcznikiem. Nie widział kiwnięcia kobiety, a zarazem jej niepewnego wzroku. Nieraz można było usłyszeć o pedofilach lubujących się w dzieciach. Jej ramiona rozluźniły się dopiero wtedy, gdy zapytał ją o możliwość kupna zwykłych, materiałowych pieluch, ponieważ on się na tym nie znał. Nie znał miasta, a chciał się w nie zaopatrzyć. Powiedziała mu, że dowie się, o ile sobie tego zażyczy.
            W ten sposób została w jego pokoju dłużej niż zamierzała. Starała się dyskretnie zapytać o to, co robi w pokoju hotelowym sam z dzieckiem, ale widząc, jak bardzo przejmuje się zakupami dla maleństwa oraz z jaką czułością ją przebierał w śpioszki, odetchnęła. Niby nieświadomie wspomniał, że to jedyny żyjący członek rodziny, jaki mu został.
            Allan dobrze zdawał sobie sprawę, jakie wywarł wrażenie na dziewczynie. Rozczochrany, zaspany, ubrany tylko w dżinsy, z dzieckiem przykrytym ręcznikiem. Dopiero co wybuchła afera, w której odkryto szajkę pedofilii i cały kraj żył tym wydarzeniem. Nie zamierzał być oskarżony o coś, czego nie zrobił. Na samą myśl zrobiło mu się niedobrze. Kim trzeba być by zgwałcić dziecko? Jak kogoś może to podniecać?
Tylko z tego względu zaczął przebierać księżniczkę przy obcej kobiecie. Mogła rozwiać swe obawy. Dziecko podczas dalszych czynności pielęgnacyjnych zasnęło głęboko, nie przejmując się niczym innym.
            Czuł się, jakby miał za duże ręce do tak małego człowieka. Przy każdym ruchu podczas ubierania, bał się, że wyrządzi córce jakąś krzywdę. Kosztowało go to dużo zdrowia i jeśli tak dalej pójdzie, to dostanie wrzodów. Był niepewny w każdym ruchu, nie wiedział, co dokładnie ma zrobić.
            Po wypuszczeniu kobiety oraz ubraniu śpiącej Liz, sam zajął się poranną toaletą. Umył zęby i ogolił się. Wziął ekspresowy, pięciominutowy prysznic i przebrał się w świeże ubranie. Zamierzał pójść na śniadanie, które było wliczone w cenę noclegu. W pokoju panował mały rozgardiasz, który szybko posprzątał. Poukładał wszystko na prawidłowe miejsce i ubrał się do wyjścia.
            Dżinsy i czarna koszulka dawały mu duże poczucie komfortu. Na to zarzucił cienką, również czarną bluzę, ponieważ od trzech dni ciągle mu było zimno i dopiero wziął się za zawiązywanie chusty. Również tego samego koloru. Nie zamierzał zostawiać córki, mimo iż drzemała w swojej drobnej krainie szczęśliwości, tylko dlatego, że on musiał zjeść. Wolał ją obudzić i znieść płaczliwe marudzenie, niż rozstanie z nią chociaż na chwilę, gdzie pozostawiłby ją bez opieki. Naoglądał się w Internecie filmików jak zawiązać tak małego brzdąca i ćwiczył na pluszowym misiu, którego kupił dokładnie w tym celu. Ze względu na brak praktyki, zajmowało mu to koło dziesięciu minut, ale w ten sposób będzie mu łatwiej zejść na dół. Przytrzymał ponownie główkę małej spoczywającej na jego ramieniu i obracając głowę w drugą stronę, ziewnął przeciągle.
            Powinien pomyśleć o szczepieniu, bo zbliżał się na to czas. Zastanawiał się, jak Ellen dawałaby sobie z tym wszystkim radę. Nigdy nie dane jej było zająć się córką. Westchnął głęboko i zacisnął zęby. Nie mógł sobie teraz na to pozwolić. Na użalanie się przyjdzie czas.
           
***
            Lucas ponownie zajął miejsce przy swojej matce. Dużo ludzi obracało się za nim ponieważ znacznie ich przewyższał oraz był postawny. Rozłożyste barki, dłonie „grabie” jak to określała Alis, szeroka klatka piersiowa zwężająca się ku dołowi, tworząc w ten sposób trójkąt. Dość wąskie biodra i długie, duże, umięśnione nogi.
            Kiedyś jako dwudziestolatek podsłuchał rozmowę siostry z przyjaciółką dla żartu by móc ją potem podenerwować i jakie było jego zdziwienie, gdy usłyszał z ust nastolatki, że kipi seksem, i gdyby nie był rodzonym bratem, to już dawno by go podrywała.
Do tej pory kobieta nie wiedziała, że posiadał tę wiedzę, o rzeczach, które nie powinny zostać wypowiedziane, a jednak tak się stało. Musiał przysłuchiwać się trajkotaniu rodzicielki przez telefon. Jedyne, na co miał teraz ochotę, to pójście do swojego pokoju w hotelu i sen.
Pierwsze pół nocy spędził na drogiej i gustownej kolacji z pewnym mężczyzną w celu sfinalizowania transakcji, a drugą jej część na ostatecznej analizie dokumentów, które po godzinie szóstej, zgodnie z umową przesłał do swojego prawnika.
            Starał się nie ziewać, chociaż mu się to nie udawało. Przenikliwe oko rodzicielki oceniło jego wygląd, a to spowodowało przerwanie rozmowy.
            – Dlaczego jesteś taki zmęczony? – Zadała z pozoru niewinne pytanie. Wiedział, co pałęta się po jej nieczystej główce. Czy mógł się zastrzelić tylko dlatego, że jego matka sądziła, iż był z kobietą?
            – Spotkanie biznesowe. Do szóstej analizowałem dokumenty, a potem to ty mi nie dałaś żyć. – Sięgnął po filiżankę z kawą i upił łyk. Była zimna i niedobra, ale lepsze to niż jej brak. Sięgnął po kromkę chleba i posmarował ją masłem. Musiał coś zjeść, był głodny, niewyspany i na skraju wytrzymałości przez to, czego ponownie musiał wysłuchiwać.
            – A czy w twoim klanie nie ma żadnej pięknej niedźwiedzicy? – Z natury niedźwiedzie żyją samotnie, łącząc się w pary tylko wtedy, gdy samice mają okres płodny. Jednakże, w pewnym momencie ludzie zaczęli tworzyć swoje niewielkie osady, składające się na kilka małych domów lub też jeden wielki mieszący wszystkich i małe. Stało się tak po atakach ludzi, w których zginęło wielu zmiennych. Nie wiedzieli, że atakują coś innego niż zwierzę. Mimo iż większe, bardziej postawne, ale przez to wzbudzające jeszcze większy lęk. Od tego momentu nie licząc wszystkich zwierząt, które od zarania dziejów żyły w stadach, grupach czy watahach.
            – Skończmy ten temat. Zaczyna mnie to denerwować, a dzisiejszy dzień też mam zajęty. Czy chcesz mi coś jeszcze powiedzieć, ponieważ powinienem przed kolejnym spotkaniem się odświeżyć. – Jego głos się obniżył. Matka machnęła na niego ręką, ignorując pretensje i podniosła się. Ze względu na to, jak go wychowała, również podniósł się z miejsca i ucałował jej rękę. Mógł być na nią wściekły, ale pewnych zasad nie zamierzał łamać.
            Przemierzając powoli korytarz, wyczuł pewien subtelny zapach, lekko słodki z dużą domieszką pikanterii. Uśmiechnął się, wiedząc, że jego pracownicy dobrze się sprawują. Idąc przez hol, poprosił o podstawienie taksówki i wyprowadzając rodzicielkę przed budynek, po minucie wsadził ją do samochodu, zapłacił mężczyźnie siedzącemu za kierownicą z góry za jazdę i po jej odjechaniu odetchnął z ulgą.
            Ponownie wyciągnął papierosy i zapalił. Musiał przygotować się do spotkania z prawnikiem, któremu jako jedynemu ufał. Co nie oznaczało wcale, że nie kontrolował jego pracy. Umowy dostawało także dwóch innych specjalistów do oceny, a następnie porównywał ich opinie odnoszące się do plusów i minusów. Zazwyczaj tylko z nim umawiał się później na rozmowę w celu omówienia kontraktu.
            Wchodząc do hotelu, ponownie poczuł zapach, o którym nie mógł powiedzieć, że go nie intrygował. Zadziwiło go to, że obsługa nie poprosiła o możliwość zmiany dyskretnego odświeżacza powietrza. Mieli pewne standardy, które do tej pory rzadko się zmieniały. Widział recepcjonistkę zmierzającą w jego stronę.
            – Przepraszam pana bardzo. Czy mogę zająć minutę pana czasu? – Nigdy nie traktował pracowników z wyższością. To, że miał pieniądze, kilka hoteli nie oznaczało, że był od nich lepszy. Udało mu się, dobrze zainwestował, zaciągnięty kredyt się zwrócił. Wiedział jednak jak łatwo przy złej decyzji można się znaleźć na dnie.
            – Dobrze, ale nie więcej, mam ważne spotkanie. – Udał się za nią do małej kanciapy znajdującej się zaraz obok wejścia na stanowisko pracy kobiety i wysłuchał jej wątpliwości. Zazwyczaj nie zwracali uwagi na klientów, jednak jeden całkowicie odbiegał od normy, do której byli przyzwyczajeni. Nie zbeształ jej za to tylko z tego względu, że była naprawdę zmartwiona samym faktem, że musi go o tym poinformować. Ich klientela zazwyczaj była z wyżyn społecznych. Ubrana w garnitury i ekskluzywne sukienki. Czasem panowie przyprowadzali sobie „damy” do towarzystwa. Do tej pory nie nocował u nich młody, samotny mężczyzna z dzieckiem, wyglądający jakby go stado słoni podeptało (na szczęście pracownica ujęła to o wiele delikatniej), bez toreb z bagażem, a z reklamówkami pełnymi produktów dla dzieci oraz z samochodem, który lata swej świetności widział dwadzieścia lat temu.
            Nie chodziło o sam fakt, że mężczyzna wyglądał tak, a nie inaczej, ale wszystko co tyczyło się jego osoby wzbudzało niepokój wśród pracownic, a zarazem fascynacje. Już wiedział, o kim kelnerki mówiły jako o „ciasteczku”. Westchnął zirytowany. Mimo wyglądu facet wyłożył stałą kwotę za pokój, która też nie była najniższa.
            – Zajmę się tym za godzinę, może trochę później. Podejrzewam, że nadal będzie chciał wynająć pokój, skoro się do tej pory się nie zgłosił.
            – Też tak podejrzewam, proszę pana. Wydaje mi się, że był wykończony. – Kiwnął głową na to, że rozumie, o czym mówiła i udał się do gabinetu z tyłu budynku. Zaczął się zastanawiać, co przyprowadziło tego człowieka do hotelu. Przejrzał szybko zapis monitoringu, ale twarz nie była nigdzie widoczna. Już po chwili witał się z przyjacielem i prosił sekretarkę o kawę.

***

            Wbrew swym oczekiwaniom Lucas nie miał szans przywitać się z nietypowym gościem. Już każdy pracownik o nim plotkował, tym bardziej, że jak się dowiedział, dziecka nie nosił w nosidełku czy na rękach, a specjalnie do tego stworzonej chuście. Kobiety się nim zachwycały, ponieważ podobno z daleka widać było, jakim uczuciem darzy dziecko.
            Nie zamierzał pukać do pokoju mężczyzny po godzinie dwudziestej, podejrzewał, że maleństwo, o którym tyle słyszał, śpi, poza tym nie wypadałoby gdyby to zrobił.
            Pół dnia spędził na rozmowie z prawnikiem, a następnie musiał jechać na kolejne spotkanie. Czasem czuł się, jakby spędzał dwadzieścia godzin w pracy, co w sumie nie różniło się od rzeczywistości.
Posiadał duże tereny mieszkalne zaraz za miastem, w której osiedlił się on i jemu podobni, jednak, czasem był zbyt zmęczony by tam podróżować. Obok gabinetu znajdował się dość mały, jak na ich standardy, pokój z łazienką, którego nie wynajmowali. Cieszył się, że jest prezesem, ponieważ dzięki temu mógł rozgospodarować całą przestrzeń. Oczywiście miał do pomocy architektów, ale wiedział, że ta mała przestrzeń jest jednym z najważniejszych pomieszczeń w budynku. W kolejnych hotelach również zamierzał takie stworzyć dla wygody osób dla niego pracujących, a zarządzających wszystkimi.
            Przetarł zmęczone powieki i spróbował ułożyć się wygodniej na fotelu. Paradoksalnie przez cały dzień nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jutro powinien jechać do domu sprawdzić czy z jego ludźmi wszystko dobrze i pobyć z nimi. Jako że był największy i najsilniejszy z nich wszystkich stał się przywódcą, co niekiedy za bardzo mu ciążyło. Zazwyczaj gdy pracował, starał się robić wszystkiego jak najwięcej, by jak najdłużej być w domu. Nie zawsze mu się to niestety udawało. Marzył o swoim wielkim łóżku, ciepłej, wywietrzonej białej pościeli i śnie bez snów. Nocując w miejscu, które stworzył od podstaw, ryzykując i grając milionami, zawsze miał koszmary. Nienawidził tego. Na dodatek w końcu powinien dać pofolgować swojej drugiej naturze. Niedźwiedź, którego gościł w swoim ciele, musi w końcu rozprostować kości, pochodzić w swoim wolnym tempie i zjeść trochę ryb, miodu i roślin.
            W końcu zdenerwowany niemożnością odnalezienia wygodnej pozycji podniósł się, zebrał ostatnie dokumenty, zamknął gabinet i udał się do pokoju obok. Musiał wziąć prysznic, a potem będzie mógł zająć się czytaniem papierzysk. Jedyna rzecz, której nienawidził w funkcjonowaniu firmy. Stos umów, CV, kontraktów i tym podobnych pierdół, które zajmowały stanowczo za dużo czasu. Spojrzał z czystą nienawiścią na stos składający się z około stu stron, które powinien przeczytać. Warknął wkurzony i wchodząc do łazienki, zatrzasnął drzwi.

***

            Allan nie podejrzewał, że człowiek może potrzebować aż tyle czasu do regeneracji. W ciągu dnia wyszedł z Liz na spacer, udał się do banku, o który wcześniej dopytał recepcjonistkę, a gdy sprawdził, że teściowie wypełnili swoją obietnicę przesłania mu pieniędzy, mógł odetchnąć głęboko. Czuł się, jakby stu kilowy ciężar spadł mu z ramion. Napięcie i stres ulotniły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na dodatek okazało się, że dostał więcej niż zostało mu obiecane. Najwyraźniej przemyśleli sprawę i dokonali przelewu na siedemset pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Gdy kobieta w okienku poinformowała go o stanie konta, myślał, że się przewróci. Zbladł, to było pewne, ponieważ zapytała czy coś się nie zgadza i zaproponowała szklankę wody. Mimo wszystko szukał w ich czynie jakiegoś haczyka, który ukaże się w najmniej odpowiednim momencie. Wiedział, jaki jest tytuł przelewu, więc pozornie nic więcej poza dobrą wolą się pod tym nie kryło. Nie wiedział jednak, jak wygląda w tym przypadku rzeczywistość.
            Resztę popołudnia spędził, chodząc po mieście z księżniczką i torbą na ramieniu. Oglądał wózki, ponieważ wiedział, że mu by się przydał. Poza tym cały czas zastanawiał się nad tym, co powinien dalej zrobić. Nie był skłonny sam przed sobą przyznać, że miasto, w którym wylądował, przez swoje zmęczenie mu się podobało. Wydawało się odpowiednie, by zainteresował się w ofertach pracy, czy jest w stanie ją znaleźć.
            Koło godziny dziewiętnastej ponownie był w pokoju hotelowym by umyć w spokoju córkę. Napuścił do wanny ciepłej, ale nie gorącej wody. Włożył do niej łokieć i stwierdził, że powinna być idealna. Po wykonaniu tej jakże ważnej czynności poszedł do pokoju i zgarnął Liz w ramiona. Dziecko gaworzyło roześmiane, co od razu polepszyło i jemu humor. Dziewczynka była zadbana, najedzona, za chwilę będzie czysta i znajdzie się w ciepłym łóżku wśród wielkich poduch służących jej za bezpieczny fort. Rozebrał delikatne ciało ze śpioszków, skarpet, które miała na paluszkach by się nie zadrapać, czapeczki i pieluchy. Mała pachniała typowym, ale specyficznym dla dzieci zapachem, który wywoływał w nim dobry humor. Ponownie sprawdził wodę, która lekko ostygła i położył dziecko na prawej dłoni i przedramieniu. Główka była wygodnie ułożona w zgiętej dłoni, a dzięki temu miał ułatwione zadanie, myjąc ją lewą dłonią. Wierzgające nóżki zdążyły go ochlapać, mimo to mała nie płakała podczas kąpieli. Nie spodziewał się, że dzieci są aż tak pogodne. Fakt, często marudziła podczas podróży, ale on też miał na to ochotę. Gdy znaleźli się wygodnym pomieszczeniu, a ona nie znajdowała się przez większą część czasu w foteliku, była o wiele spokojniejsza. Tak jak i on. Nalał na gąbkę troszkę mydła i kciukiem wmasował go w myjkę. Dopiero wtedy zaczął myć dziecko spokojnie i metodycznie, bez gwałtowniejszych ruchów, ponieważ dzień wcześniej dzięki temu zasnęła. Miał cicha nadzieję, że i teraz tak się stanie.
            Ten wieczór był o wiele spokojniejszy. W końcu nie musiał się martwić o pieniądze, dom, Liz i wszystko inne. Teraz wszystko zacznie się układać. Musiało.


22 komentarze:

  1. Dobry! ;)
    Żal mi Allana. Może juz ta jego sytuacja się troche poprawiła ale wciąż... Tszzzzz. Kiedy on się ze swoim Romeo spotka?
    Jesteś okrutna. Jestem ciekawa czy się dziecko udusić, a tu co? Nico! (´Д`)
    Zapraszam do mnie ;) przyjaciel-opo.blogspot.com
    Pozderki i weny winszuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę świetny!Mam nadzieję że Allan nie będzie miał problemów ze znalezieniem pracy... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, WENY ŻYCZĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Wena jak najbardziej się przyda ;) A co do Allana i znalezienia pracy. Zobaczymy jak to dalej pójdzie ;)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  3. Pomalutku do celu, fajnie mam nadzieję że będzie się rozwijać trochę szybciej bo ciekawość mnie zżera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Pomalutku do celu ;) A co do szybkości rozwijania celu jakoś tak lepiej mi się pisze :P Przyznaję się bez bicia :P
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  4. No to już wiemy o kim zamierzasz napisać :D Weny

    ps. fajny rozdział jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    Szkoda tylko, że nie doszło do spotkania obydwóch mężczyzn :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedźwiedź! To kolejne zaskoczenie ;p Akcja zaczyna się rozkręcać, coś już się dzieje...ładnie zawiązany wątek Lucasa, tak swoją drogą. Teraz było kilka literówek, ale jak zwykle, nie zakłóciły one odbioru całości. Jestem w bardzo pozytywnym nastroju i nie mogę się doczekać kolejnej części ^-^
    *tag bardzo konstruktywny komentarz*
    Życzę weny i pozdrawiam cieplutko!
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Niedźwiedź :D Powoli się rozkręca :D Muszę posprawdzać literówki :D Przyznaję się. Hahaha. Dobrze, że jesteś w pozytywnym nastroju;) Cieszę się ;)
      Wena się przyda. Dziękuję i również pozdrawiam!
      LM

      Usuń
  7. Cudownie :)
    Rodzinka Lucasa boska, a w szczególności jego matka, która chce mieć już wnuki. Skąd oni są tacy pewni, że partnerem duszy może być tylko kobieta? Ani Lucas ani Allan nie wyrazili przypuszczenia, że ich parterem może być mężczyzna. Ich reakcja, gdy się poznają i zrozumieją pewne fakty będzie na pewno przekomiczna, a w sumie to w największym szoku może być matka Lucasa :)
    Lukas jest biznesmenem, ale nie pomiata ludźmi, tak zwana sodówka nie uderzyła mu do głowy i za to go już bardzo polubiłam :)
    Jestem pewna, że obaj wprowadzą zamęt w swoim życiu. Już nie mogę się doczekać 3 rozdziału :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzinka Lucasa jest jaka jest ;) Inna niż Allana. To na pewno;) Tak. Matka będzie miała "kuku" i wnuczkę ;) Tak. Obaj nie wyrazili przypuszczenia na to, że będą mieć partnera. Lucasowi na szczęście nie odbiła sodówka. Rozdział 3 już wkrótce ;)
      Pozdrawiam cię serdecznie :D
      LM

      Usuń
  8. Hej ;) Właśnie odkryłam Twojego bloga i muszę stwierdzić, że opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie a szczerze mówiąc ja uwielbiam historie o zmiennych ;)
    Już nie mogę doczekać się spotkania głównych bohaterów no i tego jak będzie przebiegać ich "znajomość" ;)
    I mam nadzieję, że Allan zacznie powoli wychodzić na prostą po takim ciosie jaki zgotowało mu życie. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że odkryłaś mojego bloga ;) Gdybyś miała ochotę przeczytać poprzednie teksty to zapraszam tutaj: https://byladym.wordpress.com/ lub wystarczy ze z linka usuniesz spotkanie i wpiszesz "mlody" lub "amnezja" i resztę linku zostawisz ;) Do spotkania i ich dalszych relacji... Jeszcze trochę :D.
      Pozdrawiam serdecznie
      Lady M

      Usuń
  9. zaskoczyłaś mnie powiem ci. zawsze jak czytałam o zmiennych to raczej o wilkach w roli głównej a tu niedźwiedź. Allan już nie musi się martwić tak bardzo o pieniądze - to bardzo dobrze. jestem ciekawa kiedy on i Lucas się spotkają ;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj. Lubię zaskakiwać :D Może właśnie dlatego dałam tu niedźwiedzia :P Na szczęście Allan nie musi się martwić o pieniądze. Będzie mu trochę łatwiej. A kiedy się poznają? To się jeszcze okaże ;)
      Pozdrawiam serdecznie.
      LM

      Usuń
  10. ^w^ jesteś zła i przepadnij! XD
    przez Spotkanie nie zrobiłam dzisiaj absolutnie nic, co miałam zrobić ;c

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany coraz bardziej podsycasz moją ciekawość. Jestem ciekawa kiedy tych dwóch się spotka i JAK to spotkanie przebiegnie. W ogóle podoba mi się pomysł opowiadania Nie jest typowy dla opowiadań o zmiennych. Przez co tym bardziej wciąga. Już czekam na następny rozdział.
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam OfeliaRose
    P.S. Strasznie mi się podoba obraz ojca i córki jaki przedstawiasz w tym opowiadaniu. W sensie niby taki wielki, niby groźny ( w końcu to wilk! ) a jednak taki czuły dla swojej ,,księżniczki"

    OdpowiedzUsuń
  12. jeju <3 proszę o kolejny rozdział!!!! <3 w takim momencie kończyć xD Niby spokojne zakończenie ale dodało jeszcze więcej ekscytacji w opowiadaniu! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział już niebawem ;) Tak. Niestety często kończę w takim momencie :P Do napisania ;)
      Pozdrawiam
      Lady M

      Usuń
  13. Witam,
    wiesz droga autorko tak czytam sobie rozdział, nagle orientuję się, że to ostatnie słowa i wyrwało się z moich ust „dla mnie ta mało” ;] bardzo mnie wciągnął rozdział, w zasadzie tak jak i poprzednie Twoje opowiadania...
    Allan bardzo dba o swoją córkę, przynajmniej dziadkowie małej dotrzymali słowa i przelali pieniądze, nawet więcej niż mówili, przy słowach Lucasa, że w ciągu najbliższych pięciu lat nie ma zamiaru się wiązać i zmieniać pieluch od razu dopowiedziałam, „zaraz zmienisz swój plan”, jak widać Allan zawitał do hotelu, którego jest właścicielem Lucas, już nie mogę się doczekać ich spotkania ;]
    a teraz tak, wpadłam na pomysł, że i na Twoim drugim blogu coś skrobnę ;] bo teraz wracając do pierwszego przypomniało mi się, że zapomniałam o czymś, ale to trochę później ;] a druga sprawa, niestety znów będę miała zaległości i jak na razie sytuacja nie jest pewna, albo będę około 27 marca, albo dopiero po 10 kwietnia mogła przeczytać.... więc się nie martw moim zniknięciem....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że mimo wszystko "to dla ciebie za mało" ;). Oj tak. Lucas zmieni swój plan co do pieluch :D Ale może to pokocha ;)
      Skrob gdziekolwiek zechcesz ;) Będzie mi miło ;) Nie przejmuj się zaległościami. Przeczytasz jak będziesz miała możliwość. Przynajmniej wiem, że nic ci nie jest.
      Pozdrawiam cię ciepło.
      Lady M

      Usuń
  14. Jest już środa, czyli za niedługo będzie kolejny rozdział więc w sumie przydałoby się w końcu ten skomentować. Jestem taka leniwa ;___;

    Po pierwsze chciałam podziękować za wsparcie *^* Dzięki Tobie jakoś trzy strony same się napisały. Niby nie dużo ale po takiej przerwie w pisaniu jaką miałam... nawet taka ilość cieszy xD Tak więc dziękuję bardzo.


    Co do rozdziału. Cóż zapowiada się bardzo ciekawie. No i Allan tak uroczo zajmuje się córeczką *^* No i zastanawiam się jaką pracę sobie znajdzie, oby jej długo nie szukał. Chociaż mam wrażenie, iż Lucas mu pomoże i go zatrudni... Ale to tylko moje wrażenie >D
    No właśnie... Lucas. Kolejny biznesmen. To Twój jakiś fetysz? Jedna osoba zawsze musi być biznesmenem? xD nie no żartuję. W chwili obecnej Lucas jest ciekawą postacią i w sumie czekam na ich pierwsze spotkanie.
    Swoją drogą dość kontrowersyjny temat poruszysz. A wszystko to za sprawą jednego dziecka... no cóż jestem bardzo ciekawa jak to przedstawisz ;P


    Pozdrawiam i życzę dużo weny!♥

    OdpowiedzUsuń