Z boku w zakładce o mnie znajduje się link do mojego bloga na wordpressie. Ta sama treść, a może komuś będzie wygodniej czytać ;)
Zapraszam was na kolejny rozdział. Bez dalszych niepotrzebnych wstępów.
Rozdział 3
Nie zamierzał kłaść się spać z
kurami. Gdy już położył małą na łóżku i opatulił w śpioszki, pieluchę,
czapeczkę i skarpetki na malutkich paluszkach i stópkach, siadł w fotelu pod
oknem. Nie potrzebował nic więcej do szczęścia od chwili spokoju. Przydałaby mu
się jakaś dobra książka by móc oderwać myśli od wszystkiego, co go czeka.
Spojrzał na Liz i uśmiech wykwitł na jego twarzy. Ostre rysy twarzy nabrały
bardziej łagodnego, ciepłego charakteru. Dziecko spało z rączkami
podciągniętymi do góry, co z lekcji Ellen, które mu dawała przed porodem,
oznaczało, że jego serce jest zdrowe.
Lekko uchylone usteczka wypuszczały co chwilę na świat małą bańkę śliny, która
pękała przy wdechu.
Zastanawiał się czy w pokoju hotelowym są kamery. Jak zareagowałby
pracownik spoglądający w monitoring, widząc człowieka zamieniającego się w
wilka? Musiał jednak to zrobić. Druga forma, mimo iż teraz wyciszona, również
potrzebowała solidnego odpoczynku i rozprostowania łap, a on nie zamierzał jej
ograniczać ze względu na miejsce. Rozebrał się w łazience do naga, wcześniej
zostawiając drzwi otwarte na oścież, by mógł wyjść swobodnie z pomieszczenia.
Mimo iż doskonale zdawał sobie sprawę, że mała nic nie zapamięta z tego
wydarzenia, to sądził, że kultura tego wymaga. Był jej ojcem, a jakby nie było,
dzieci nie powinny oglądać swoich rodziców nago. W zmienionej postaci nie mógł
tego ukryć, ale futro zapewniało ochronę przed zewnętrznymi czynnikami, na
które byli narażeni ludzie.
Po zmianie, był dużym, większym niż normalne osobniki, szaro–srebrnym
wilkiem. Kolor umaszczenia w niektórych warunkach mógł go zdradzić, ponieważ
pasma sierści mogły udawać srebro przy odpowiednim odbiciu światła. Wskoczył
lekko, mimo swojej postury, na łóżko i ułożył się wygodnie. Najbardziej chciałby,
żeby kruszyna znajdująca się obok, spała na nim, ale nie miał kto jej tak
położyć ani pilnować. Mimo wszystko wygodniej jest nie być skrajnie czujnym
podczas odpoczynku.
***
O godzinie dziesiątej Lucas zapukał
do drzwi pokoju wynajmowanego przez nową „gwiazdę” hotelu. Zastanawiał się, ile
kobiety mogą plotkować o jednym mężczyźnie? Zapach, który wyczuł w recepcji
tutaj był znacznie bardziej intensywny. Jego ciało nieświadomie się rozluźniło,
mocniej i szybciej pompując w ciele krew.
– Chwileczkę. – Usłyszał stłumiony
głos. W dziwny sposób wzbudziło to w nim niepokój. – Już idę. – A zarazem coś
dziwnego działo się z jego ciałem. Po chwili otworzył mu drzwi
najprzystojniejszy mężczyzna na świecie. Serce zabiło mu gwałtownie i w tym
momencie odkrył, kogo ma przed sobą.
– Partner. – Wyszeptał nieświadomie
Lucas, obserwując na twarzy nieznajomego szok wywołany nie tylko odczuciami
ciała, ale i słowem, które wypowiedział.
– Ale… Nie. – Uśmiech zniknął z
przystojnej twarzy Allana, a oczy stały się nieufne. – To zwykły hotel. A ty
nie powinieneś być… Kim ty w ogóle jesteś?
Widział jak nerwowo powstrzymuje ruch obejrzenia się za siebie. Rozczuliło
go to. Słyszał o dziecku, które przywiózł ze sobą. Na pierwszym miejscu nie
dbał o siebie, lecz o nie. Zauważył jak paznokcie dłoni zmieniają się w pazury,
oczy przybierają złowrogiego wyrazu.
– Spokojnie! – Podniósł obie ręce
przed siebie by zmienny mógł mieć je na widoku. Paradoksalnie w innej sytuacji
jego niedźwiedź od razu by zareagował, teraz jednak tak się nie stało. Czuł się
pewnie i był zrelaksowany. – Nie zamierzam nic zrobić ani tobie, wilku, ani
maleństwu. – Zauważył jak ramiona delikatnie się rozluźniają, co nie oznaczało,
że mu ufa. – Jestem właścicielem tego miejsca i chciałem się upewnić, że
niczego ci nie brakuje. Tego się jednak nie spodziewałem. – Rozluźnienie ramion
było już całkowicie widoczne.
– Ja też nie. Uwierz mi.
Potrzebujesz ode mnie czegoś jeszcze niż tylko upewnienia się, że nic mi nie
potrzeba? – Ton głosu wilka był agresywny. Wiedział, że to alfa i w innej
sytuacji zareagowałby poddaniem mu swego ciała. Nie kontrolował swoich reakcji,
co dawało mu do myślenia, wiedział jednak, że przemawia przez niego instynkt.
– Mogę wejść? – Zapytał prosto. Nie
zamierzał udawać, że nie chce tego zrobić.
– Ech. To twoja własność. – Warknął
Allan i ustąpił mu miejsca.
– Ale ty za nią płacisz, więc mogłeś
się nie zgodzić. – Uśmiech nieświadomie wykwitł na jego twarzy.
– Rób, co chcesz, ja muszę umyć Liz.
– Zaskoczyło go to, że instynktownie zaufał mężczyźnie i wiedział, że nic im
nie zrobi. Są partnerami i to przeważyło na jego decyzji. Nie obawiał się
zostawić go w pokoju, tak samo, jak nie miałby nic przeciwko temu, by
obserwował go podczas mycia dziecka.
– Poczekam, aż skończysz. – Z
bijącym sercem wziął maleństwo i pogruchał do niej. Mógł wyglądać dziwnie,
nieodpowiednio czy śmiesznie, ale nie zamierzał się tym przejmować. Jeśli jego
partner nie zaakceptuje dziecka, on będzie skłonny go odrzucić. Wiedział, że
nie poświęci drobnej istotki na jego rzecz. Za bardzo by tego żałował.
Zachowanie, które przejawiał w stosunku do dziecka, pozwoliło ukoić mu nerwy.
Nie oglądając się za siebie, poszedł do średniej wielkości pomieszczenia,
przymknął drzwi i zajął się pielęgnacją szkraba, którego trzymał w ramionach.
***
Lucas, do tej pory słysząc o
znalezieniu przez kogokolwiek partnera, dostawał wciąż i wciąż powielającą się
historię. Zapach, nawet delikatny, który dawał znak o tym, że w pobliżu
znajduje się ta najważniejsza osoba. Emocje, hormony, rozkwit miłości w ciągu
pięciu minut i namiętny seks, wiążący dwie dusze. Mniej więcej w takich słowach
mógł ująć owe wydarzenia.
Tym bardziej zaskoczył go fakt, że
znalazł partnera. Czuł, już wcześniej w hotelu jego zapach, chociaż znacznie
subtelniejszy. Reagował na niego nieświadomie, ale nie wiedział, co to jest,
ponieważ był zbyt słaby. Ledwie nuta, ginąca pośród wszystkich innych. Na dodatek wbrew wszelkim opowieściom nie
rzucili się na siebie by tarzać się w pościeli, a jedynie mężczyzna przyjął ten
fakt do świadomości i poszedł zająć się maleństwem. To było strasznie… mało
romantyczne. I równie cudowne.
Wiedział jednak, że poza pozorem
rzeczy o małym podłożu romantyzmu, widać najlepsze cechy partnera. Z czasem
fascynacja się kończy i odkrywa się to, co znajduje się pod spodem. Obserwował
go przez tę chwilę, która mu była dana. Zarejestrował czułość i miłość w
spojrzeniach, którymi obdarowywał dziecko i czuł się o nie głupio zazdrosny. Doprawdy musiał upaść na głowę,
skoro tak się działo.
Potem zgłosi do recepcji, że mają
więcej nie pobierać od jego partnera pieniędzy za pokój i że może gościć w nim,
ile zechce, a wszystkie opłaty za zakupy mają być kierowane na jego nazwisko.
Już spodziewał się armagedonu, który będzie musiał przejść.
Nie zdążyli nawet porządnie
porozmawiać czy nawet poznać swoich imion, a on już myślał o tym, czym powinien
się zająć - jak zapewnić mężczyźnie komfort i bezpieczeństwo.
Allana zaskoczyła fala uczuć
opętujących go w momencie, gdy zobaczył wysokiego, postawnego mężczyznę.
Grzeszył urodą, ciałem. Zaschło mu w gardle, co tylko go bardziej zdenerwowało.
Zawsze podejrzewał, że znajdzie sobie partnerkę, chociażby ze względu na to, że
miał żonę. Fakt, faktem zawieszał spojrzenia na facetach, ale tylko wtedy, gdy
był sam. Widząc minę tego wielkoluda, mógł podejrzewać, że miał takie same
odczucia. Nie umiał go inaczej nazwać. Nawet nie wiedział, jak ma na imię, a
sam fakt, że przewyższał go o prawie dwie głowy, budził w nim dziwne odczucia.
Sam nie był niski. Ciało zapragnęło znaleźć się jak najbliższej niego, co tylko
spowodowało wzrost ciśnienia.
Miał inne obowiązki do wykonania. Nie było wcześnie rano, ale nie miał
serca budzić szkraba leżącego obok niego, w momencie, gdy zasnęła po dość
drażliwej i płaczliwej nocy. Zastanawiał się czy coś mogło jej zaszkodzić. Na
początku nic się nie działo, jednak koło północy zaczęła przeraźliwie płakać, a
on nie umiał jej pomóc. Twarzyczkę miała czerwoną i mokrą od łez, wrzeszczała wniebogłosy. Nie pomógł masaż brzuszka ani butelka, którą od razu odrzuciła.
Ogarniała go czarna rozpacz, aż nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki albo jego ręki, ból w ciele księżniczki puścił. Nadal tulił ją w
ramionach, masował brzuch, patrząc w jej oczy i zapewniając o tym, że jest
bezpieczna. W końcu usnęła o piątej nad ranem. Był wykończony, blady i miał
sińce pod oczami. Dawał sobie jednak radę. Po opatuleniu dziecka ręcznikiem i
ubraniem pieluchy mógł w końcu udać się do pokoju.
Miał ochotę paść na łóżko. Chciał zasnąć i nie budzić się do wieczora.
Wiedział jednak, że gdy przekroczy drzwi łazienki wszystko w jego życiu się
zmieni. Nie zamierzał od razu przyjmować niedźwiedzia jako partnera, bo
doskonale wyczuł jego aurę. Zanim to zrobi, musiał dowiedzieć się wszystkiego o
rasie, a także zobaczyć jak potraktuje historię jego i Liz. Gdyby tylko
powiedział, że jej nie chce… Gdyby zażądał wyboru… Chyba trochę go to
przeraziło. Tym bardziej, że partnera ma się jednego na całe życie.
– Jak masz na imię? – Spytał, wchodząc do zajmowanego pokoju. Zerknął na
mężczyznę, ale będąc pod wpływem jego spojrzenia, ponownie opuścił głowę na
dziecko. Pohuśtał ją w ramionach, próbując odwrócić swoją uwagę.
– Lucas, kochany. – Jego wzrok był ostry, karcący, jednak mężczyzna nic
sobie z tego nie zrobił.
– Nie spoufalaj się tak – Warknął w odpowiedzi, próbując uspokoić
rozdygotanego wilka, chcącego czułości i oznaczenia partnera. Odwrócił się
ponownie w stronę łóżka i ułożył wygodnie księżniczkę, szeleszcząc przy tym
zabawką. Musiał ją czymś zająć, ponieważ widział, że znów staje się marudna. Łezki
kręciły się w jej oczach, będąc blisko wypłynięcia. Usteczka drżały, aż nagle w
pokoju rozległ się krzyk dziecka. Westchnął.
– Mogę? – Usłyszał zaraz za sobą i poczuł ciepło drugiego ciała. Nie
zamierzał dać się omamić. Odsunął się jak najszybciej od partnera, zauważając
jego ból.
– Jeśli chcesz. – Mruknął niby obojętnie, obserwując z napięciem jego
poczynania. Tak cholernie się bał tego, co miało nastąpić. Był twardy, ale nawet
dla niego to już dość. W ostatnim czasie zbyt wiele się wydarzyło. Jego serce
przeżyło zbyt wiele emocji, wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca. Chciałby
się odciąć od problemów, chociaż na chwilę.
Patrzył, jak Liz w ramionach niedźwiedzia rozluźnia się, przestaje płakać i
wyginać sztywno ciałko. Głowa mu pękała. Jak kobiety to wytrzymują? Czy
zaciskają zęby, wymyślają w myślach? Skarżą się, błagają o uwolnienie, a
zarazem czerpią z macierzyństwa jak najwięcej? Obserwował czułość malującą się
w oczach obcego człowieka. Jego wielkie dłonie, nienawykłe do noszenia niemowlaka,
a zarazem pozornie niewprawne w bawieniu.
– Masz dziecko. – Stwierdził krótko, obserwując ruchy. Lucas spojrzał na
niego rozbawiony, a on westchnął. Ciepło malujące się w oczach mężczyzny
dodawało mu odwagi, otulało czymś ciepłym serce, co zarazem napawało go dziwnym
lękiem. Nie chciał się przywiązywać.
– Nie. Ale jestem wujkiem zbyt wielu dzieci, których aktualnie byś nie
zniósł. – Przyznał mu w głowie punkt. Ziewnął krótko. Siedział lekko skulony na
łóżku, próbując się zregenerować. – Ciężka noc?
– Nawet bardzo. Męczyła się, a ja razem z nią. Z tym, że ja jestem w tym
stanie aż do teraz. – Nie spodziewał się, że stojący zaraz obok łóżka brunet,
siądzie na nim tak by opierać się o zagłówek. Otarł opuszek palca o usta Liz, a
ta zaczęła go ssać. Zaśmiał się z tego powodu. Mimo swojego zacięcia miał
ochotę położyć się obok Lucasa i zasnąć głębokim snem.
Widział spojrzenie opływające jego
ciało, zadowolenie w oczach i głód. Krew krążyła mu w żyłach szybciej niż
dotychczas, w ustach zrobiło się sucho.
– Nie patrz tak na mnie. – Odwrócił
wzrok, nie mogąc go dłużej znieść.
– Jak? – Zapytał rozbawiony. Zdawał
sobie sprawę, jak ciężko jest się oprzeć pragnieniu. On również cierpiał teraz
katusze, ale nie zamierzał tego po sobie pokazywać. Gdyby nie księżniczka
przysypiająca mu w ramionach, zapewne już dawno kochałby się z tym mężczyzną.
Pieściłby jego ciało, wzbudzając napięcie i iskry, które były odczuwalne już
teraz. Nie tylko więź wpływała na ich zachowanie. Liczyły się także inne
aspekty, które dla niego jak najbardziej zostały zaspokojone. Otrzymał więcej
niż chciał.
– Dobrze wiesz. – Prychnął Allan.
– Zapytałeś mnie o imię, a sam go
nie zdradziłeś. – Przysunął się jeszcze bliżej mężczyzny, wdychając zapach,
pieszcząc nim zmysły.
– Allan. I nie udawaj, że o tym nie
wiesz, niedźwiedziu. – Czy tylko mu się wydawało czy to słowo zostało
wypowiedziane z pogardą?
– Gardzisz mną? – Odłożył dziecko na
łóżko by w razie, gdyby nerwy wzięły nad nim górę, co rzadko się zdarzało, nie
zrobił jej krzywdy. Nie chciał tego.
– Nie. – Ciężkie westchnięcie
wydobyło się spomiędzy warg. Widać było, że życie ostatnimi czasy dało mu nieźle
w kość, ponieważ z daleka wyczuwało się jego mocną aurę. Słyszał o braku
zaufania, jakie wzbudził. Widział samochód, a teraz przed sobą miał zmęczonego
życiem młodego mężczyznę. Wiedział, że każdemu może się to zdarzyć. Tym
bardziej, że Allan co jakiś czas wzdychał, maskując w ten sposób chęć
ziewnięcia. – Jestem po prostu okropnie zmęczony i … – Nie powinien mówić, że
jest na skraju przemęczenia. Coś działo się z jego wilkiem od jakiegoś czasu.
Śmierć Ellen, zdobywanie wszystkich potrzebnych dokumentów, kłótnia z teściami
i odzyskanie Liz, wyjazd, szukanie swojego miejsca, domu i teraz jeszcze
partner. Chyba za dużo jak na jednego człowieka w tak krótkim czasie. Nie miał
nawet czasu na żałobę, do cholery!
Widząc, w jakim stanie znajduje się
jego partner, podszedł do niego jak najbliżej i przygarnął w ramiona.
Spodziewał się odepchnięcia, być może wyzwisk, ale niekoniecznie tego, że
również zostanie objęty, chociaż powinna to być dla niego oczywistość.
Dawno nie czuł takiego ciepła
bijącego od drugiej osoby. Zazwyczaj był twardym, pewnym siebie mężczyzną, ale
to, co ostatnio się działo przerosło jego oczekiwania i możliwości. Mimo iż
prawie się nie znali, byli partnerami od kilkudziesięciu minut, nie spodziewał
się wsparcia i pociechy, które znalazł w jego ramionach. Dziwne uczucie
wypełniło mu gardło, dusząc nieprzyjemną gulą. Wbrew pozorom nie chciało mu się
płakać, emocje skumulowały się zaraz pod grdyką, dusząc, ale nie licząc na
uwolnienie.
– Wiem. Wszystko wiem. W końcu
będzie lepiej. – Ponownie pocałował jego włosy. Smutek i żal aż biły od Allana,
jednak czuł też w nim siłę, która została ostatnio naruszona, nadszarpnięta,
jednak nie poddała się napływowi zdarzeń. Każdy miał chwile kryzysu.
Niezależnie czy w sforze był alfą, betą czy omegą. Mogli pozwolić sobie na
emocje, często ukrywając je w zaciszu sypialni, rozładowując je na swój sposób.
– Przepraszam. Nie powinienem był. –
Poczuł się skrępowany troskliwością w głosie Lucasa. Nie chciał jej, a
przynajmniej nie mogła mu sprawić takiej przyjemności. Próbował się odsunąć od
tych dużych, ciepłych dłoni, przytrzymujących mu plecy.
– Za chwilę. Daj mi chociaż to. –
Tęsknota w jego głosie zniwelowała zamiary Allana. Sam tego potrzebował, ale
ciepłe uczucia, które się w nim budziły, wprawiały go w przerażenie. Nie liczył
na to. Nie szukał partnera i nie chciał go mieć. Los bywa przewrotny.
– Jak masz na nazwisko? – Dzięki
temu określi z kim ma do czynienia.
– Powerful – O cholera. No to się
wkopał. Wiedział, że misiek przed nim jest dość silny, ale nie podejrzewał, że
to on zjednoczył wszystkie niedźwiedzie pod swoją opieką, pomógł ochronić
zmiennych przed ludźmi i ich polowaniami. Słyszał o nim, ale nie wiedział jak
wygląda i kim jest. – A ty? – Przestał wierzyć w swoją inteligencję. Po co zadawał
to durne pytanie? Przecież było wiadomo, że Lucas zapyta o to samo. Widział
jego czujny wzrok na sobie, więc przestał spoglądać mu w oczy. Czemu akurat
teraz mała nie zapłacze? Nie wydrze się w niebogłosy, oznajmiając swoje
niezadowolenie, ponieważ jest głodna, zmęczona czy też zrobiła w pieluchę?
– Jestem wolnym wilkiem. Nie mam
nazwiska. – Poczuł nagły dystans nie tylko pomiędzy ich ciałami. Wiedział, że
Luc zachowa wszystkie środki ostrożności by go od siebie odgrodzić, a także
ochronić córkę przed nim, w razie gdyby zaatakował.
Lucas spojrzał ponownie w jego oczy i nie był pewien co powinien zrobić.
– Jak długo? – Napięcie kumulowało
się w ramionach, w żyłach krążyła adrenalina, napędzając wściekłość. Co takiego
zrobił, że wyrzucono go z grupy?
– Za długo, jak na wszelkie
standardy. Trzymam się tylko dzięki Liz. – Nie zamierzał tego ukrywać. Jeśli
zostanie zakwalifikowany jako szczególnie niebezpieczny przypadek, zostanie
zabity. Co się wtedy stanie z jego córką? Wilk pojawił się tuż pod powierzchnią.
Obserwował czujnie ruchy niedźwiedzia. – Spróbuj tknąć moją córkę – każde słowo
brzmiało jak warknięcie, wydobywane siłą z głębi gardła – a nie patrząc na
partnerstwo, rozszarpię ci gardło. Nie zrobisz nam krzywdy.
W tym momencie Lucas zorientował się,
jak zostało odebrane to, jak się zachował. Nie to było jego zamiarem.
– Spokojnie. Jesteś moim partnerem,
czyli masz już watahę, a jest nią mój klan. Chcę po prostu wiedzieć, ile czasu
byłeś sam, by móc pomóc ci przystosować się do zmian.
– Rok. – Nie spodziewał się zobaczyć
aż takiego bólu w oczach wilka, który nie oszalał tylko ze względu na bardzo
silną wolę i dziecko, które trzymało go w ryzach. Było to jednak
zastanawiające, ponieważ Liz nie mogła mieć więcej niż trzy miesiące.
– Czemu? – To pytanie było
najważniejsze. Jeżeli kogoś skrzywdził lub zabił… Nie będzie mógł mieć dla
niego litości, chociaż jemu samemu złamie to serce.
– Nie mogę ci tego powiedzieć.
Gwarantuje ci jednak, dając swoje słowo jako obietnicę, że nie popełniłem czynu
zakazanego przez nasz kodeks. – Zmienni mieli swoje kodeksy, które wyznaczały
kary za czyny haniebne. Czym innym było zabicie w obronie własnej czy z powodu
wyzwania, a inaczej, gdy ktoś mordował dla samej przyjemności przelania krwi.
– Dobrze. – Odetchnął. Wiedział, że
mówi prawdę. Allan zbliżył się do powoli coraz bardziej niespokojniej córki i wziął
ją na ręce. Nie tylko ona potrzebowała przytulenia. Szybko i sprawnie ułożył
pieluchę na ramieniu, a na niej Liz. – Wierzę ci. Jesteś moim partnerem,
czułbym gdybyś skłamał w tak ważnej sprawie.
– Nie mów o mnie, że jestem twoim
partnerem, bo to nie prawda. – Zdawał sobie sprawę, że zadał mu ból, ale nie
zamierzał udawać. Pożądanie to nie wszystko. Chciał być pewny. Obaj krążyli
wokół siebie, próbując wybadać, na ile mogą sobie pozwolić.
– Mylisz się i dobrze o tym wiesz. –
Lucas potarł mocno twarz. Czemu on aż tak bardzo upierał się przy swoich
racjach? Co go skłoniło do tak wielkiej siły, a zarazem niepewności. Liz
zakwiliła i jej płacz ponownie rozległ się w pokoju. Dziecko wyczuwało ich
nastrój. Oprócz tego, było zmiennym, ale to ujawni się dopiero, gdy w ludzkiej
formie nauczy się chodzić. Na tym etapie przemiany nie były kontrolowane i
natura ingerowała w zmianę formy na zwierzęcą. Szczenięta się przemieszczały. Mając
kilka miesięcy, były żwawe, biegały i psociły jednak w momencie, gdy nagle
ponownie stawały się człowiekiem, potrafiły wydarzyć się tragedie. Tak było
przed wiekami. Ich przodkowie płacili zbyt dużą cenę za możliwość posiadania
dziecka, dlatego matka natura ewoluowała ich formę.
– Nie odtrącę cię dlatego, że masz
dziecko. Już ją pokochałem. Moja matka chce wnuków, naciska na mnie i na moją
siostrę, ale to ty spełnisz jej marzenie. Myślałem, że będę miał partnerkę,
tylko dlatego, że pragnąłem dzieci. Fakt, za jakiś czas, ale tylko z partnerką
duszy. Nie zamierzałem ranić jakiejś bogu ducha winnej kobiety, gdyby urodziła
moje potomstwo, a ja znalazłbym partnerkę lub partnera duszy. Bóstwo dało mi
wspaniałego partnera, którego pragnę, z dzieckiem, którego nie będę mógł mieć,
a które pokochałem. Tak jak i ciebie, ponieważ najpierw chcesz chronić i dbać o
nią, ignorując swoje potrzeby. – Allan zachwiał się ledwie zauważalnie na słowa
Lucasa. Nie spodziewał się, że mężczyzna, aż tak dokładnie, sam z siebie,
odczyta targające nim wątpliwości, odgadnie wszystkie powody jego tymczasowych
zmartwień z nim związanych. Czuł się głupio, patrząc z uporem na partnera, a
zarazem podrygując ramionami, by uspokoić Liz. – Chcę cię całować. Trzymać w
ramionach. Kochać się z tobą i dbać o to, by zapewnić wam obojgu bezpieczeństwo
i dobry byt. Możemy zamieszkać, gdzie tylko będziesz chciał. Nie mieszkam z
moim klanem w centrum, mamy ziemię za miastem. Czasem zdarza mi się spędzać
noce tutaj w hotelu, gdy mam bardzo dużo pracy, ponieważ wolę być wcześniej w
domu niż wychodzić rano i wracać późno w nocy tylko dlatego, że nie poświęciłem
odpowiednio dużo czasu obowiązkom. Po prostu chciej być ze mną. Nie proszę cię
o nic ponad to, co możesz mi dać. Dam ci na tyle swobody, na ile moja natura na
to pozwoli. Nie zamierzam zabraniać ci niczego chyba, że stanowiłby to dla was
zagrożenie. Nie zamierzam stracić partnera przez jakąś głupotę. – Lucas
skończył kulawo i rozłożył bezradnie ramiona. Przecież do niczego go nie zmusi,
choćby tego pragnął. Obserwował powoli zbliżającego się Allana, a chwila ta
trwała niczym wieczność. W końcu jednak mężczyzna dał się objąć, razem z
dzieckiem przy piersi, a usta odnalazły jego wargi. Nie mógł powstrzymać
głębokiego jęku wydobywającego się z gardła. Tego właśnie mu ciągle brakowało.
Partnera.
O rany <3 pięknie. Po prostu bosko!! Przerosło moje wszelkie oczekiwania *.* słowa Lucasa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Po prostu słowa piękne i pełne uczucia! I to mi się podoba! Nie ważne jakie przeszkody będą potem już mi się podoba ich związek. No i fakt z jakim uczuciem i delikatnością podchodzi do księżniczki <3 a Allen ze swoją zaborczością i instynktem wobec córeczki jest po prostu niesamowity. No nic innego nie mogę powiedzieć oprócz cud, miód i orzeszki *.* Serio świetnie rozegrana scena. Kłaniam się o mistrzyni *.*
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, czasu i chęci do dalszego pisania.
Pozdrawiam OfeliaRose
mało mi! króciutki ten rozdział dałaś, i jak do następnego tygodnia wytrzymać? pozdro
OdpowiedzUsuńweny :)
'o' ... Za krótki. Poczytałabym sobie jeszcze XD. Ten koniec był taki .... Sooooo romantic :'). Narazie to się całkiem całkiem układa.
OdpowiedzUsuńCo do "Przyjaciela" - wiem, że ten duży przeskok czasu był dziwny. Jednak nie wiedziałam kompletnie czym zapełnić dziurę :/. Jak mam wenę to nie mam czasu, a jak mam czas to mam lenia. Chyba coś muszę się ogarnąć...
TAK, tak zdecydowanie za krótki, zdecydowanie...:-)
OdpowiedzUsuń:D Rozdział taki sam jak zwykle :D Nie mogę wrzucać od razu całego tekstu by potem byście na mnie krzyczeli, że za dużo czekacie na kolejny :D
UsuńTAK, TAK. Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPełen emocji i wrażeń. W końcu spotkali się. Nie wyparli się swojego partnerstwa, tylko je zaakceptowali, chociaż Allan jest raczej niepewny, więc Lukas musi okazać cierpliwość i zrozumienie. Lukas zaakceptował małą Liz, która jest słodką dziewczynką i tak myślę, że będzie mieć wspaniałych tatów :) Jestem ciekawa reakcji mamy Lukasa, tym bardziej, że plotki zaczęły krążyć, gdyż Lukas przejął rachunki Allana :)
Dlaczego Allan musiał opuścić watahę? Czyżby dla tego, że związał się z niezmienną? Ciekawi mnie to bardzo.
Jeszcze raz muszę to napisać SUPER ROZDZIAŁ :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że Ci się podobało ;) Tak, Allan jest raczej niepewny partnerstwa. Plotki,plotki, ploteczki, bez nich czasem byłoby nudno, co? ;) Co do watahy wszystko się wyjaśni ;) Jeszcze trochę.
UsuńPozdrawiam
LM
Rozdział super ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze, że nasi partnerzy się spotkali i wyszło całkiem nieźle ;) Bo raczej zrozumiałe jest, że nie rzucili się sobie w ramiona, a w szczególności Allan, który cały czas myśli o Liz i jednak podchodzi do tego wszystkiego bardzo ostrożnie. Ale też super, że pozwolił na przytulenie się i nawet na pocałunek ;)
Podejście Lukasa też mi się bardzo podoba, nie jest zbyta nachalny, stara się przekonać do siebie Allana ale już troszczy się o niego i jego córkę (choć jestem ciekawa reakcji wilka jak się dowie o jego planach dotyczących płatności ;))
No i jeszcze ciekawe jak matka Lukasa zareaguje na to wszystko i kiedy syn się jej przyzna. Choć wydaje mi się, że pomoc kobiety przydała by się Allanowi pomimo tego, że radzi sobie jak na razie świetnie. Oby tylko rodzina Lukasa zaakceptowała ta dwójkę ;)
No i nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału bo zżera mnie ciekawość co będzie dalej...
Pozdrawiam
PS. A co do pozostałych Twoich opowiadań to myśle, że przy chwili wolnego czasu jak najbardziej sie z nimi zapoznam ;)
Cieszę się, że się podobało ;) Obaj są bardzo ostrożni z całkiem różnych względów. Co do Allana i Liz. Powiedzmy, że Liz będzie miała w pewnym momencie (jak dorośnie :D) za dużo cioć i wujków :D Wytrzymasz. Jeszcze troszkę.
Usuń:D Bardzo mi miło, że chcesz zapoznać się z reszta opowiadań :)
Pozdrawiam
LM
Ja chcę jeszcze !!! To jest boskie !!! Jestem ciekawa reakcji matki Lukasa i jak to się dalej potoczy :D
OdpowiedzUsuńMogła bym prosić, abyś przemyślała jedną rzecz? Może zaczęłabyś wstawiać rozdziały 2 razy w tygodniu np. w wtorki i soboty. Czekanie na kolejny rozdział to prawdziwe tortury, więc proszę przemyśl to *błaga na kolanach*. Po prostu twoje opowiadania uzależniają...
Pozdrawiam i życzę weny i dużo wolnego czasu :P
Miło mi :D Kwestie dodawania rozdziałów przemyślałam już dawno :D Muszę mieć czas na pisanie :D Dlatego nie publikuję dwa razy w tygodniu. Rozbudzam waszą ciekawość :D Teraz miałam miesiąc przestoju, Spotkanie nie jest skończone a muszę pomyślec nad kolejnym tekstem ;) To wszystko nie jest takie proste :P Studia, praca :D Na wszystko trzeba mieć czas :D
UsuńPozdrawiam
LM
to było po prostu piękne ♥ Lucas jest taki troskliwy. i to zrozumiałe, że Allan się boi o siebie i córkę bo nie wiadomo co może ich spotkać. mam nadzieje, że przekona się całkowicie do Lucasa i że będą szczęśliwi .
OdpowiedzUsuńPS. wiesz na jakie sceny czekam, prawda ? ;PP wenyy ♥
Miło mi, że ci się podobało ;) Co do twoich domysłów odnośnie dalszej historii - to się jeszcze okaże ;)
UsuńPozdrawiam
LM
P.S. Doskonale wiem, na jakie sceny czekasz :D
Zakochałam się serio. Uwielbiam opowiadania o tematyce zmiennych i tym podobnych. Już mi się podoba, czytałam twoje wcześniejsze opowiadanie i było genialne, więc na tym na pewno się nie zawiodę. Życzę weny
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;) Miło mi czytać tak urocze słowa ;) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i do napisania :)
UsuńPozdrawiam
LM
Aaaa, tyle do nadrabiania ;-; Przepraszam, bardzo chcę przeczytać, ale pisać własne ledwo mam czas ;-; Nadgonię wszystko po maturach, a w międzyczasie dzięki, że jeszcze z nami wytrzymujesz :D
OdpowiedzUsuńHej, hej, hej,
OdpowiedzUsuńwracam tutaj.... no mam nadzieję, że jak nadrobię zaległości to już będę czytała na bieżąco...
wspaniały, cudne to ich pierwsze spotkanie, dla Allana przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo Liz, a Lucas od razu chciał zapewnić im bezpieczeństwo i z miejsca pokochał też małą, a wygląda na to, że i ona go zaakceptowała...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej Basiu :)
UsuńCieszę się, że do mnie wracasz :) Szybko nadrobisz zaległości :) Nie wiele rozdziałów zostało opublikowanych :) Tak. Dla Allana najważniejsza jest Liz.Dopiero potem Marco. I tak to niestety jest ;)
Pozdrawiam
LM
Uwielbiam zmiennych ,a dzięki tobie mam możliwość czytać nową interesującą opowieść.Niedźwiedz i wilk z dzieckiem.Allan ,facet z tajemnicą w tle ,samotny ojciec .Jego teściowie zimni ludzie wyparli się wnuczki,dając kasę .Dobre i to przynajmniej zabezpieczyli im byt,ale dla mnie to wynaturzenie jeśli nie potrafi się kochać,nawet własnej krwi.Dzielny wilk w hotelu dla bogaczy wzbudził sensację,ale też otrzymał niespodziankę od losu,jego partner to właściciel tego przybytku.Allanowi nie jest łatwo zaakceptować więź ,gdyż przede wszystkim musi dbać o dobro Liz.Ma szczęście Lucas pokochał mała i postaniwił ich oboje otoczyć opieką.Podoba mi się Twoje pisanie i liczę ,że pociągniesz tę opowieść dalej,przede mną jeszcze 5 rozdziałów.Dziękuję i pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńCieszę się, że lubisz zmiennych :) Bardzo ciekawie streściłaś treść Spotkania :) Podoba mi się to :)
UsuńMiło mi, że podoba co się mój styl pisania ;)
Pozdrawiam