niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 6

Hej moi mili :)
Zacznę od tego, że dla osób wyznania prawosławnego chciałam złożyć życzenia :) Zdrowych i spokojnych Świąt, pełnych ciepła i rodzinnej atmosfery :)
Moje piękne plany znów poszły się... ładnie mówiąc paść :D Jak zwykle zaplanowałam krótki tekst, maks 20 rozdziałów i co mi z tego wyszło? Piszę 28... A i tak potrzebuję jakichś 3-4 rozdziałów do zakończenia "Spotkania" (Od 22 rozdziału mówię "jeszcze tylko pięć rozdziałów - Luana mi świadkiem :)). Tak więc do końca września najprawdopodobniej tekst się będzie pojawiał (a może i dłużej :D).
Pozdrawiam was serdecznie i zapraszam do czytania ;)

Rozdział 6

Dotyk dłoni na jego ciele palił, budząc dreszcze, napięcie w całym organizmie, a zarazem spokój i poczucie bezpieczeństwa. Krew szybciej krążyła mu w żyłach, szumiała w uszach, w ustach mu zaschło, a oddech przyspieszył. Nie był pewien, co powinien teraz zrobić, albo czego chciał. Zderzały się w nim wątpliwości, zastanawiał się, jaki gest powinien wykonać. Wiedział, że ma Lucasa na wyciągnięcie ręki i to od niego zależy wszystko, co się zdarzy. Czuł, że mężczyzna do niczego go nie zmusi. Czy będą ze sobą czy też go odrzuci. Na samą tę myśl przeszły go dreszcze. Wiedział jednak, że ma wybór, a w tej chwili bardzo sobie to cenił.
            Obserwował dostępny dla niego skrawek ciała, pieścił go wzrokiem. W końcu ruszył opuszkami palców, próbując niezdarnie pogłaskać plecy partnera. Stresował się i musiał to sam przed sobą przyznać. Był podniecony. Zamiana w zwierzę wiązała się nie tylko z pokazaniem swej siły, ale również poczuciem bezpieczeństwa. W końcu byli sami, a on miał od Allana znacznie większe siły i możliwości zranienia, a mimo to partner mu zaufał.
Po pokoju rozniósł się piżmowy, ciężki zapach, który tak bardzo mu się spodobał w hotelu. Wtedy był ledwie możliwy do wychwycenia, ponieważ wywietrzał, a jednak już wtedy chciał wiedzieć, co to jest.
– Wstaniesz? – Nie spodziewał się, że jego głos będzie aż tak niski, pełen napięcia, a zarazem wahania. Allan w końcu spojrzał na niego uważnie i podniósł głowę do pocałunku. Dopiero, gdy go otrzymał zaczął się podnosić.
Wiedział, jaki był jego plan, ale musiał mu przyznać punkt za próbę odwrócenia uwagi. Oderwał swoje wargi. – Nie udało ci się. – I nim mężczyzna miał czas zareagować ponownie, przypadł do jego ust, przyciągając go za gołe pośladki na swoje kolana. Klatki piersiowe zderzyły się o siebie, biodra uderzyły o te drugie. Czuł ciepło buchające z ciała Alla, żar jego pocałunków, tęsknotę i radość z tego, co się teraz działo. Do tej pory byli przecież pełni rezerwy, niepewności, chętni na to, co było im pisane, ale zarazem w ich umysłach wirowały wątpliwości.
Czemu do jasnej cholery czuł się tak skrępowany tym wszystkim? Nie był prawiczkiem i dobrze wiedział, co go czeka, a zarazem stresował się niewiadomo czym. Mimo pożądania, którego swoją drogą nie mógł ukryć, w jego głowie kłębiło się zbyt wiele myśli, emocji, które zaburzały wszystko to, co teraz miało miejsce. Powinien się skupić na swoim partnerze, na tym jak dobrze ich ciała współgrają ze sobą, oddechy mieszają się. Namiętność zalewała całe ciało, a zarazem wzbudzała w nim poczucie lekkiej paniki. Nie był z nikim innym… Tylko ze swoją żoną.
Sięgnął do guzików koszuli niedźwiedzia i zaczął je rozpinać. Całował powoli jego usta, ciesząc się ich miękkością. Śliskie języki ocierały się o siebie w zmysłowym tańcu. Czuł dłonie kochanka na swoich plecach, gładzące go, muskające jego skórę, pieszczące pośladki, by po chwili znów udać się w górę. Lucas musnął mu kręgosłup w dolnym odcinku pleców, ale jego reakcja go zaskoczyła. Wygiął się i jęknął głęboko. Przez wypchnięcie bioder poczuł jak przód spodni mężczyzny robi się znacznie twardszy. Rozpiął guzik dżinsów by wyciągnąć koszulę szarpnięciem. Dopiero wtedy mógł się jej pozbyć, odpinając dwa ostatnie kółeczka, odsłaniając w ten sposób dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Nie czuł się dobry w uwodzeniu, ale podobało mu się to, że Lucas pozwala mu robić ze swoim ciałem na co tylko ma ochotę. Wsunął dłonie pod koszulę, obejmując go ramionami, spajając ich ciała, ocierając je o siebie. Jego penis był twardy, w pełnej gotowości do tego, co miało się za chwile zdarzyć, wydzielał pierwsze kropelki preejakulatu. Palcami badał każdą krzywiznę ciała kochanka, pieścił ją i gładził. Po raz kolejny przerwał pocałunek by zaczerpnąć szybko powietrza. Pochylił się nad szyją Lucasa, liżąc lekko jego tętnicę. Wargami musnął wgłębienie między obojczykiem, a szyją, podgryzając lekko owe miejsce, pieszcząc je najpierw językiem by zaraz potem chuchnąć na nie gorącym powietrzem.
– Wiesz, jaki jesteś teraz gorący? – Usłyszał w uchu cichy, zmysłowy szept. Obrócił głowę i spojrzał w oczy Lucasa. – Chcę cię mieć takiego już na zawsze. Tylko dla siebie, wiesz? – Przełknął głośno ślinę.
– Yhym. Jeśli mamy być razem, nie chciałbym, żeby w twoim życiu pojawił się ktoś jeszcze. – Wyszeptał. Wolał powiedzieć to od razu, nie chciał w tej kwestii nieporozumień.
– Szanuję to. – Luc musnął go lekko nosem, pocałował policzek, schodząc drobną pieszczotą wzdłuż jego szczęki do ust. – I akceptuję. Sam tego nie chcę. Będziesz najważniejszy.
Nie zdążył porządnie zareagować, a leżał przyciśnięty przez duże ciało swojego partnera. Cholera, był ciężki, ale nie przeszkadzało mu to.
Oparł się na ramionach, wisząc nad Allanem. Młodszy od niego mężczyzna był seksowny, męski – taki, o jakim marzył. Rozciągnięte pod nim ciało było umięśnione w odpowiedni sposób – nie za dużo, ale też nie za mało. Brązowe sutki przyciągały jego uwagę, ciemne włoski na klatce piersiowej mogłyby go drapać, gdyby nie to, że sam również je posiadał. Najciekawsza jednak linia włosów znajdowała się w okolicach bioder, kierując jego wzrok na pobudzoną męskość partnera. Skierował dłoń na wewnętrzną stronę uda, pieszcząc je lekko, obserwując reakcję Alla na to, co robi. Ciało partnera lekko drżało – pobudzone dotykiem, sutki stwardniały, klatka piersiowa unosiła się znacznie szybciej.
Pochylił się by polizać brodawki, które tak go kusiły, dopiero gdy to zrobił, skupił się na jednej z nich zasysając ją i podgryzając. Uwielbiał poznawać reakcje Allana, dlatego też wiedział, że często i z chęcią będzie maltretował tę część jego ciała. Mężczyzna jęknął głęboko i wypchnął w jego stronę biodra, chwytając w obie dłonie jego twarz. Połączył ich wargi w szybkim, ostrym pocałunku, przeczesując mu jedną dłonią włosy, mierzwiąc je.
– Zakochałem się w tobie. – Szepnął Luc. Allan spojrzał mu w oczy, jednak niczego nie odrzekł. Pocałował go tylko.
Zsunął się lekko z jego ciała, całował szyję, lizał delikatnie grdykę by ponownie skupić się na sutkach. Tym razem było mu wygodniej całować jego klatkę piersiową. Pocierać jego boki czy plecy, pieścić uda. Odsunął się na chwilę i zsunął z siebie koszulę rozpinając przy pomocy Allana guziki przy rękawie. Od razu też rozpiął oraz ściągnął spodnie, a następnie skarpetki. Przód jego bokserek był mokry, członek był wyraźnie widoczny, przyciągając wzrok Alla.
Chciałby go już widzieć bez bielizny, ale nie chciał o to prosić. Podejrzewał, że jego wzrok był głodny, pełen pragnienia tego, co miało nastąpić mimo tego, że gdzieś z tyłu głowy ciągle czaiły się wątpliwości.
Lucas ponownie położył się na ciele kochanka, pieszcząc jego klatkę piersiową, zsuwając się w dół, liżąc pępek mężczyzny i dmuchając na niego gorącym powietrzem. To jednak mu nie wystarczyło. Powinien zająć się jego erekcją, zamiast tego podniósł nogę Alla, pieszcząc jego stopę, muskając kostkę, całując delikatnie łydkę, dotykając przy tym lekko dłonią udo. Piżmowy zapach był bardzo intensywny, Luc czuł się w nim skąpany, chciał go więcej, czuć na sobie i w sobie, a wiedział, że stanie się tak w momencie, gdy się połączą.
Nie spieszył się, całując udo, myślał leniwie co dalej. Jego członek pocierał lekko pościel przez bokserki, co tylko niepotrzebnie go drażniło, a on zaciskał przez to zęby. Polizał lekko jądra Allana, za co otrzymał najsłodszy w świecie jęk, zaciśnięte pięści i biodra, które próbowały otrzeć się o niego by uzyskać jeszcze więcej. Kochanek oddychał szybko, z główki sączył się preejakulat, biodra lekko podrygiwały, widać było, że pragnął spełnienia, zatracał się w odczuwaniu.
Cholernie podobał mu się taki widok. Lekko spocony partner, z widoczną rozkoszą malującą się na jego twarzy. W tym momencie był pewien, że nie chce nigdy stracić Allana. Za bardzo go pragnął, chciał łączyć z nim chwile te miłe, przyjemne jak i gorzkie, sprawiające ból i cierpienie.
Pochylił się nad erekcją Allana, chwilę wcześniej ściągając swoje bokserki. Mężczyzna zobaczył, co zrobił, a na jego twarz wpłynął lekki uśmiech. Przyciągnął go do siebie do pocałunku, naciągając na swoje ciało, oddając mu się w każdy możliwy sposób. Dopiero po chwili mógł zająć się erekcją partnera. Nie będąc zbyt delikatnym, od razu wsunął sobie główkę w usta i zassał się na niej. W zamian za to otrzymał ochrypły okrzyk przyjemności. Oj tak, All był dla niego idealnym partnerem, wrażliwym na czułości i pieszczoty, biorący je, ale oddający w możliwym dla siebie stopniu. Cały czas czuł jego ręce na sobie, muskające mu to włosy, to kark czy w miarę możliwości łopatki.
Puścił jego erekcję, pocierając ją mocno dłonią, widział jak z dziurki na samym czubku wypływają kolejne pojedyncze krople, tym razem pierwsze krople nasienia, które zlizał. Czubkiem języka musnął mały otworek by po chwili owinąć swój język pod spodem główki.
Allan się nie hamował, ruszał biodrami w takt jego ruchów, potrzebował jeszcze większej stymulacji, próbował się zaciskać i rozluźniać, wiedząc, że to sprawia mu większe pokłady przyjemności, jednak dopiero, gdy partner ponownie zacisnął usta na jego erekcji zamknął mocno oczy i jęknął. Przyjemność była obezwładniająca, krew szybko krążyła w żyłach, czuł, że długo w ten sposób nie wytrzyma. Lucas doprowadzał go swoimi poczynaniami do szału. Dążył do spełnienia…
W momencie, gdy był już bardzo bliski orgazmu z dołu rozległ się gwałtowny, głośny płacz. Nie myśląc wiele, działając instynktownie, odepchnął od siebie zdezorientowanego kochanka, który poddał się temu szybkiemu ruchowi, zarzucił na biodra bokserki, przy okazji w dłoni ściskając koszulkę i biegnąc już na dół, założył ją.
Podbiegł do niedźwiedzicy trzymającej jego dziecko, chwycił szybko małą, warcząc na kobietę, odsłaniając zmienione zęby. Ta na pół sekundy zamarła, na jej korzyść zadziałało to, że w żaden inny sposób nie zareagowała. Bez problemu oddała mu małą, a zaraz potem Allan wybiegł na zewnątrz. Czym prędzej zapuścił się w nieznaną mu ciemność.

***


            Lucas musiał przyznać Allanowi, że nikt, nigdy w życiu go tak nie zaskoczył. I nie poniżył. Sam nie wiedział czy powinien czuć wściekłość czy też śmiać się z tej dziwnej sytuacji. Mieli spędzić ze sobą miłą i spokojną noc, pełną namiętności, a skończyła się ona jedną wielką klapą. Kurwa mać! Przecież czuł już pierwsze dreszcze orgazmu kochanka, wiedział, że niewiele mu brakuje. Cholera, że też mała musiała rozbeczeć się w takim momencie!
            Był chyba pierwszym w historii zmiennym, który w trakcie… czego tak właściwie? Dopełniania więzi? Sprawianiu sobie przyjemności? Testowaniu partnera? Parowania? Został tak jawnie odrzucony. Jego erekcja opadła w tempie tak szybkim, że również go to zaskoczyło. Mimo bycia dorosłym zmiennym, kontrolującym swoje ciało i popędy w mniejszym lub większym stopniu, miał z tym problem.
            Położył się na białej pościeli i zakrył ramieniem oczy. Co powinien teraz zrobić? Był wzgardzony przez partnera. Nigdy więcej nie dane mu będzie poznać kolejnego. Dobre sobie. Taki nawet nie istniał. Nie dokończyli parowania, ale mimo to będzie cierpiał.
            Ważniejszą kwestią od jego posiniaczonego ego było to, co powinien teraz zrobić z Allanem i Liz? Nie chciał ich wyrzucać ze swojego życia, a mała nie zasługiwała na ciągłą tułaczkę. Zarazem wątpił by All chciał kiedykolwiek z nim być, po tym co chwilę wcześniej miało miejsce. Przecież uciekł od niego. Fakt, gdy Lizzy zapłakała, ale…  Zastanawiał się czy gdzieś na jego terenie jest wolny domek, a jeśli tak, to gdzie on dokładnie się znajduje, by nie musieli się codziennie widzieć.
            Nie zamierzał również z powodu odrzucenia zachowywać się chłodno w stosunku do mężczyzny. Miał prawo go odtrącić, nie przypasował mu jego charakter, zapach, niedźwiedź? To nie jego wina. Nie chciał zmieniać się na siłę, zresztą nie uwolni swojego drugiego ja tylko po ty by zbliżyć się do ojca Liz.
            Jutro będzie musiał wszystkim wytłumaczyć dlaczego Allan tak nagle wybiegł z jego sypialni ubrany tylko w bokserki i podkoszulek, swoją drogą nałożony tyłem do przodu. I to w momencie, gdy jego córka płakała tylko chwilę. Dlaczego nie jest wyczuwalna ich więź, oznaczająca w jakim są związku.
            Był wściekły. Jedno zachowanie, a tyle przekreślonych możliwości, dodatkowe problemy, tłumaczenia, wątpliwości, które nie dadzą im spokoju do końca życia. Właśnie w tym momencie nienawidził się za bycie pesymistą.
            Przecież tak właściwie nic się nie stało. Dobrze, zostawił go w sypialni, ale czy to naprawdę oznacza, że go nie chce? Długo żył sam, stracił żonę, znalazł partnera, ma dziecko, nowy dom, a teraz mieli się jeszcze sparować. Każdy przy zdrowych zmysłach by zwariował – przekonywał sam siebie. Pierwszą reakcją na płacz Liz było wyrwanie mu się i sprawdzenie czy nic jej nie jest. Nawet to rozumiał. Nie do końca, ale jednak. Pytaniem zasadniczym jest dlaczego do jasnej cholery nie wrócił do łóżka? Do niego?

***

            Allan siedział na schodach przed domem. Szybko wrócił na ganek, próbując się opanować. Próbował uspokoić nie tylko wydzierające się dziecko, ale także siebie, przez co jego ruchy były za nerwowe. Wiedział, że to co zrobił było złe. Mimo wszystkich tych przytłaczających uczuć, chciał związać się z Lucasem. Jednak teraz może nie mieć na to szansy. Przymknął oczy i zamiast kołysać dziecko w ramionach, ułożył ją sobie tak by główka spoczywała w zagłębieniu ramienia, a całe ciało było przytrzymywane przez jego jedną dłoń. Druga spoczywała pomiędzy plecami, a główką tak by nie mogła się ona wygiąć.
            Westchnął głęboko i wstał. Musiał się przejść, może przy okazji Liz zaśnie i gdy wróci położy ją do łóżeczka, a sam zwinie się na podłodze. Zapewne nie miał co liczyć na nocleg w sypialni Lucasa, po tym jak swoimi czynami go odtrącił. Spodziewał się nawet, że jutro będzie musiał opuścić jego posiadłość. Przecież tak naprawdę nic więcej ich nie łączyło. Ok, no dobrze, byli partnerami, bo inaczej nie czuliby tak silnego przyciągania, a głos zwierząt nie pojawił się od tak w głowie. Może gdyby wyjechał, ta krucha nić by się przerwała, nie cierpieliby obaj i w pewnym momencie, ułożyli sobie życie.
            Nocne powietrze było chłodne, wręcz lekko zimne. Wyjątkowo jednak mu to nie przeszkadzało, koiło zmysły, powoli ochładzało nie tylko ciało, ale też emocje i myśli.
            – Kochanie, co ja nam takiego zrobiłem? Mogłaś mieć fajnego ojca, a ja partnera, ale chyba nic z tego nie wyjdzie. – Szeptał do dziecka. – Dam ci się wyspać, ale jutro będziemy musieli wyjechać. Lucas nie będzie chciał nas widzieć, a nie chcę by cię nienawidzono za to, co zrobiłem. Chcę, żebyś miała spokój, miejsce, gdzie każdy cię zaakceptuje i pokocha.
            Liz oddychała spokojnie, uśpiona miarowym kołysaniem i znajomym zapachem ojca. Była okryta kocykiem, na dłoniach miała skarpetki, a na główce czapeczkę. Ciepło i przyjemnie. Miała pełny brzuszek i czystą pieluszkę. Nic więcej do szczęścia nie było jej potrzebne.
            – Nie wiem czego chcę, maleństwo. – Stanął na chwilę rozglądając się za domem, z którego wyszedł. Nie było zbyt mądre by o późnej porze, na obcym terenie zapuszczać się na nieznane mu obszary. Ruszył w drogę powrotną. – Nie chcę tego wszystkiego spieprzyć. Muszę nauczyć się godzić czas twój i Lucasa – nasz czas. – Stwierdził, jakby zaprzeczając wcześniejszym słowom o wyjeździe. – Nie mogę reagować na każdy twój płacz czy kwilenie, bo nic z tego nie wyjdzie. Jeszcze długo będziesz okazywać swą złość, niezadowolenie, zły humorek czy samopoczucie właśnie w ten sposób. Muszę nauczyć się to rozróżniać. On… Musi nas oswoić. Przede wszystkim mnie. Za długo żyję sam, ale wiem, że nie chcę tego dłużej znosić. – Musnął lekko ustami główkę dziecka.
            – I nie musisz. – Spojrzał Lucasowi prosto w oczy, nie wiedząc do końca, jak powinien się zachować. Nie zarejestrował jego obecności i nawet zdawał sobie sprawę, dlaczego tak jest. Czuł się przy nim bezpiecznie i spokojnie, wilk nie stresował się w jego obecności, odczuwał ją jako coś naturalnego. – Nie wiedziałem czy się nie zgubiłeś, więc wolałem po was wyjść. Chyba czas najwyższy się położyć. To był bardzo długi dzień. – Kiwnął mu głową, nie wiedząc jak zinterpretować te słowa.
            – Dziękuję – po chwili zastanowienia dodał jeszcze – i przepraszam. – W zamian za to otrzymał krótkie kiwnięcie głową. Nie wiedział na co liczył, ale poczuł ukłucie żalu. Był idiotą. Chciał niedźwiedzia, a zarazem uciekał od niego.
            – Nie jest ci zimno? – Lucas miał na sobie ciepły szlafrok, on natomiast był półnagi w podkoszulku i bokserkach. Na rękach i nogach miał gęsią skórkę, dopiero teraz zauważył, jak jego organizm przyjmuje chłodne powietrze.
            – Nie. Miło, że pytasz. – W tym momencie mężczyzna się zatrzymał i spojrzał mu w oczy. Podszedł do niego i chwycił lekko za brodę, podnosząc ją do góry. Mimo iż górował nad nim, nie czuł się tak, jak gdyby nie byli sobie równi.
            – Nigdy mnie nie okłamuj. Nawet w tak prozaicznych sprawach. Zawsze to wyczuję. Poza tym widać, że jest inaczej. – Po tych pełnych stanowczości słowach, na jego wargach wylądował lekki pocałunek. Gdy tylko ich usta się rozłączyły, na ramionach poczuł ciepły materiał, otulający go, wypełniony zapachem partnera.
            – Idziemy? – Spytał, ponieważ chciał jakoś zagaić rozmowę.
            – Tak, ale więcej mi nie uciekaj. – Kiwnął tylko głową, a na jego pasie znalazła się duża, ciepła dłoń. Uśmiechnął się lekko. Kryzys tymczasowo zażegnany.

***

            Po odłożeniu córki do łóżeczka, przykryciu jej, Allan oparł dłonie o barierkę posłania. Czuł na sobie spojrzenie Lucasa, przeszywające jego plecy, próbujące wwiercić się w jego myśli i emocje. Zacisnął lekko dłonie i dopiero po chwili obrócił się do mężczyzny. Nie spodziewał się uśmiechu na jego ustach i czułego spojrzenia, którym został obdarzony.
            – Powinieneś być wściekły. – Powiedział cicho by nie obudzić Liz.
            – Dlaczego? Może powinienem, ale nie jestem. Zdarza się. – Odszepnął również Luc i podszedł do niego. – Chodź. Nic jej tu nie grozi. Chyba, że nadmiar miłości. – Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi sypialni dziecka, Allan został przyparty do ściany i pocałowany gwałtownie. Jego dłonie spoczywały nad głową przyciśnięte do ściany, w umyśle pojawił się mętlik, logiczne myślenie poszło do otchłani, emocje zaczęły buzować pod skórą, a w tym wszystkim najlepszy był fakt, że cholernie mu się to podobało.
            Zaraz obok nich rozległ się krótki gwizd i oklaski.
            – No, chłopaki, to było gorące. – Lucas oparł czoło na ramieniu Allana, gdy ten drgnął, słysząc tekst Marco.
            – Przypomnij mi, dlaczego jeszcze cię nie wyrzuciłem na zbity pysk? – Wilk nie mógł powstrzymać śmiechu. Widać było, że mężczyźni darzą się nie tylko zaufaniem, ale również duża sympatią.
            – Bo lubisz się ze mnie naśmiewać, gdy wzdycham do twojej siostry. – Allan parsknął pod nosem, czując jak drży ciało partnera. – A poza tym tak mocno mnie kochasz. – Te słowa wywołały niespodziewaną reakcję. Nie wiedząc kiedy, młody ojciec stanął między Alfą i Betą klanu, warcząc zajadle na tego drugiego, wiedząc, że to są żarty. Jego wilk zareagował sam z siebie. – Sorry. Tak tylko powiedziałem. – Marco uniósł ręce w obronnym geście. – Nic nas nigdy nie łączyło. Chyba, że wspólna miłość do ciastek, które robi Alis. W sumie to już jest bardzo głębokie. – Zamyślił się lekko ironicznie Włoch. Ciepłe ramię oplatające go i przyciągające od tyłu jakoś go nie ukoiło.
            – Nie stresuj się tak. – Muśnięcie warg o skroń spowodowało dziwny rytm bicia jego serca.
            – Mam silny instynkt terytorialny. – Powiedział szczerze, próbując zapanować nad dźwiękami wydawanymi przez struny głosowe. – Wybacz, nie chciałem tak zareagować. – Ciemnowłosy podszedł do Allan, poklepał go po ramieniu i stwierdził, że on o niczym nie pamięta, no może prócz pocałunku. Po tym jak po raz kolejny doprowadził ich do śmiechu, poszedł do swojej sypialni.
            Allan i Lucas również udali się do pokoju. Próbowali zatrzeć nieprzyjemne wspomnienie, nie zwracając uwagi na rozkopaną pościel.
            – Jeśli chcesz, to łazienka jest do twojej dyspozycji. – Luc wiedział, że jego przyszły kochanek zanim zacznie normalnie żyć w ich domu, musi się zaaklimatyzować, poznać wszystkie zasady, poczuć się bezpiecznie. Coś w jego zachowaniu ciągle mu nie pasowało, jakiś szczegół, który ciągle umykał jego świadomości. Zdążył zauważyć, że ma skrytego partnera, nieinformującego go o niczym ponad to, co było mu potrzebne. Miał nadzieję, że kiedyś wszystko mu wyjaśni, ujawni, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że stał się aż tak nieczytelny, w pewien sposób nierozpoznawalny, a przy tym dlaczego tak długo wytrzymał bez żadnego innego zmiennego przy sobie. Echem w głowie, odbijało mu się jedno słowo rok. Coś się za nim kryło, jakieś wydarzenie, o którym nawet on mógł wiedzieć, ale teraz pozostawało w zakamarkach jego pamięci. Pytanie tylko, kiedy dowie się tego wszystkiego?


19 komentarzy:

  1. świetne i do tego w moje urodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spóźnione, ale szczere ;) Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)

      Usuń
  2. Mała to ma wyczucie :p Zresztą Marco też :P Jestem razem z Lucasem i też zastanawiam się dlaczego przez rok nie należał do watahy... Rozdział udany (jak zwykle). Jak mówią "Dobrego nigdy za wiele" :p
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci to zawsze mają wyczucie :D Tak to bywa :) Marco może mieć wyczucie :D Co do nie należenia do watahy... To się okaże :) Dzięki :) Wena i czas się przydadzą :D Jak cholera :D

      Usuń
  3. Serducho we mnie zamarło miałam nadzieję że przytulą się do misia, z drugiej strony co Allan ukrywa, coś tam chodzi mi po głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ci chodzi po głowie? :D Oh. Nie chciałam by zamierało ci serducho :)

      Usuń
  4. Dokładnie, Lady od dawna mówi, że jeszcze 5 rozdziałów i koniec tekstu, wszystko dopnie na ostatni guzik, a te 5 już dawno powiększyło się o kolejne 5 i końca nie widać. :D Pisz jak najwięcej, bo warto. Trzymam kciuki za Ciebie i za chłopaków. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER :)
    W pewnym momencie myślałam, że dostanę hiperwentylacji, kiedy Allan wybiegł a Lukas nie pobiegł za nim. Już miałam w głowie czarne scenariusze, ale na szczęście wszystko ułożyło się dobrze. Teraz jestem ciekawa, kiedy panowie sparują się. Mam nadzieję, że nie będą zwlekać zbyt długo.
    Intryguje mnie postać Marco, dlaczego dołączył do rodziny Lukasa, jak długo kocha siostrę Lukasa i jak może patrzyć na miłość swojej ukochanej bez zazdrości? Tyle pytań, a na razie brak odpowiedzi.
    Jak dla mnie cudowne opowiadania, mogą mieć bardzo dużo rozdziałów, bo czyta się takie teksty z przyjemnością :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cieszę się, że się podobało. Uh. Ja też miałam "kryzys" gdy pisałam tą scenę. Nie wiem czy będą szybko się parować :D To się okaże :D
      O Marco... Dowiemy się trochę więcej - trochę później :P Dla mnie też mogą mieć dużo rozdziałów - bo pisze mi się je z przyjemnością :)
      Wena się przyda. Dzięki ;D

      Usuń
  6. Rozdział świetny ;)
    Jaka szkoda, że amory Allana i Lukasa zostały przerwane... Mam nadzieję, że więcej takich niespodzianek nie będą mieli i się wreszcie porządnie sparują ;) Fajnie też, że ta sytuacja nie stworzyła jakiegoś większego dystansu miedzy partnerami i w sumie na razie wszystko dobrze się skończyło.
    Choć też nie dziwię się reakcji Allana na płacz Liz - w końcu sam się nią zajmował przez cały czas i na pewno jest wyczulony na jej krzyk bo nie miał do tej pory nikogo, kto by mu pomógł.
    No ale mam nadzieję, że chłopcy pokonają powoli te niejasności między nimi i coraz bardziej zaczną sobie ufać ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak. Mnie też było szkoda :D Hahha. Co do większej ilości niespodzianek - nie wiem, nie wiem :D Nie mogę im wiecznie robić problemów, co? Tak. Allan miał powód by zareagować tak a nie inaczej.
      Co z nimi będzie dalej. Zobaczymy :)

      Usuń
  7. Jak ja kocham płaczące dzieci <3. To historia podoba mi się coraz bardziej. A co do rozdziałów - im więcej do czytania tym lepiej xD.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakurzona lampa właśnie miała być taka troszkę sentymentalna. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A miało być tak pięknie ,a tu nici.Allan zbyt nerwowo zareagował i zranił swojego partnera.Mała zapłakała ,a on odepchnoł Lucasa i pognał,refleksja przyszła później i bał się ,czy ma poco wracać do partnera.Niby kryzys zażegnali,ale niepewność pozostała,Allan i ta jego skrytość,może im bardzo zaszkodzić .Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu mi się jakoś skojarzyło "A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam..." :D Allan przede wszystkim dba o córkę, ponieważ ją odzyskał. Mógł ją stracić, zajmował się nią długo sam.

      Usuń
  10. Witam,
    początek taki cudowny, a później się trochę popsuło, Allan tak długo był sam, a później Liz ona jest dla niego bardzo ważna, ale cieszę się, że Lucas był wyrozumiały i jest przy nim...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Tak to jest. Musiało się popsuć. Liz jest na pierwszym miejscu dla Allana, krew z krwi. Lucas to porządny alfa o wielkim sercu. Więc rozumie potrzebę bronienia u Allana.
      Pozdrawiam ciepło
      Lady M

      Usuń
  11. To było wspaniałe. Scena seksu była cholernie dłuuuuuuuuuuuuuuga, ale spodobało mi się to, że płacz małej wszystko przerwał. Córeczka powinna być dla tatusia najważniejsza! Allan to dobry ojczulek :3 W dodatku te pierwsze pokazy zazdrości były świetne! Uwielbiam! :D

    OdpowiedzUsuń