niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 7

Kochani!
Miłego czytania :) Dzisiaj się nie rozpisuje. Musze jednak wspomnieć, że "Spotkanie" rozrasta się w mojej głowie. A to jest przerażające :P


Rozdział 7

            Noc w domu niedźwiedzi minęła spokojnie. Lucas, biorąc szybki prysznic, podjął decyzję, że nie będzie naciskał na Allana w sprawie wiązania. Z pożądaniem da sobie radę, ale będzie czekał, kiedy to jego partner do niego przyjdzie. Gdy w końcu obaj znaleźli się w jednym łóżku, przytulił się do Alla i poszedł spać.
            Prawda wyglądała niestety trochę inaczej niż widział ją Luc. Mężczyzna miał bardzo głęboki sen, który ciężko było przerwać, tak więc jego przyszły kochanek nie miał problemu z wymykaniem się z sypialni, gdy tylko Liz płakała. A tej pierwszej nocy w nowym, nieznanym jej miejscu, była bardzo niespokojna. Budziła się pięć razy i długo nie mogła przestać płakać.
            Widząc swego partnera śpiącego, przywódca klanu założył, że potrzebuje on trochę  się zregenerować po tym wszystkim, co go ostatnio spotkało. Zszedł do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kubka mocnej kawy i śniadania dla dwojga. Zaskoczył go widok Marco trzymającego Liz na ramieniu i karmiącego ją butelką.
            – Obudziła się? – Zapytał głupio.
            – Jak widać. Allan śpi? – Dopiero to wzbudziło ciekawość niedźwiedzia.
            – Tak, a co?
            – W nocy ciągle do niej chodził. Raz słyszałem, jak płakała, koło czwartej nad ranem, ale kołysał ją już w ramionach. Powiedział, że już któryś raz wstaje. Nie słyszałeś tego? – Włoch pierwszy raz widział swojego alfę zarumienionego ze wstydu. – Nic, a nic? Przecież mała by umarłego zbudziła. – Zdziwił się. – Mieszkam dwie sypialnie dalej, a też reagowałem.
            Przynajmniej wiedział, że jego partner nie jest śpiochem, który lubi późno wstawać. Sam dzisiaj poświęcił na to o wiele więcej czasu niż zazwyczaj i wyjątkowo trudno mu się było zebrać do zejścia na dół. Ciepła pościel i kochanek wtulony w niego były wystarczającą zachętą.
            – W ogóle. Allan będzie mnie musiał szturchać, żebym do niej wstawał, nie chcę by tylko on się nią zajmował. – Widział, jak sprawnie Marc, odstawia pustą butelkę, daje sobie śliniak na ramię i ustawia dziecko w pozycji pionowej, poklepując mu lekko plecki.
            – Dobrze, że chcesz to robić. On wydaje mi się… nieufny, ostrożny.
            – I masz rację. Mam dokładnie to samo zdanie i od wczoraj chodzi mi po głowie jak to zmienić. – Wsypał do dużego, niebieskiego kubka trzy łyżeczki rozpuszczalnej kawy, dodał pół łyżeczki cukru, zalał gotującą się wodą, a na sam koniec dolał odrobinę mleka. Po chwili zastanowienia zrobił równie mocną kawę dla partnera tylko z większą ilością dodatków.
            – Nie jesteście sparowani. – Marco miał to do siebie, że nie bawił się w subtelności. Wszyscy znali go z tego, że zawsze mówił prawdę, choćby miała ona bardzo zaboleć. I dlatego często zamiast o coś zapytać, walił prosto z mostu.
            – Nie. – Nie miało sensu ukrywanie tego stanu rzeczy, ponieważ zapach na jego skórze był słabo wyczuwalny, tak samo u Allana. Gdyby byli związani, wszyscy czuliby go znacznie intensywniej.
            – Chyba wszyscy widzieli, jak uciekł od ciebie i zgarnął płaczącą małą. Zaraz potem wyszedł. Nie wiedzieliśmy nawet jak zareagować.
            – Nie przejmuj się, miałem to samo. A co inni…? – Nie dokończył pytania, wiadome było czego chce się dowiedzieć.
            – Nie zamierzają się wtrącać do czasu, aż ty nie zdecydujesz, co robimy. Przecież nie każdemu się udaje. Czasem parujemy się za szybko, a partner potem okazuje się sukinsynem. Zdarza się. Może to i lepiej, że uciekł teraz, a nie po tym, jakbyście się już związali na stałe.
            – Mhm. – Zajął się szykowaniem śniadania, więc nie przyznał się do tego, że nie słuchał swojego zastępcy.
            – Luc, czy ty jesteś go pewny? – Wątpliwości, które mu towarzyszyły, nie mogły ujrzeć światła dziennego. Wiedział, jak wiele zaryzykowałby stwierdzając, że nie ma pewności co do przyszłego kochanka, że nie potrafi przewidzieć, jak zachowa się za chwilę. Jako przywódca i partner, musiał być pewny Allana, nawet gdyby wszyscy inni w niego zwątpili. All nie ułatwiał im życia przez swoje tajemnice.
            – Tak, Marco, jestem. Inaczej nie wpuściłbym go za próg tego domu. Nie zamartwiaj się niepotrzebnie. Co dzisiaj musimy zrobić? – Zmienił temat, by jego zastępca nie miał czasu na następne pytania. Dopiero od tej pory rozmowa potoczyła się szybko i sprawnie, czego oczekiwał. Mimo już dość długiego życia ze zmiennymi nadal nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś aż tak bardzo się nim przejmuje. Gdy reszta domowników zebrała się w kuchni, by zrobić śniadanie, a zaraz potem nastawić obiad – nie mógł nie zauważyć ich ciekawych spojrzeń. Na szczęście dla niego niczego nie skomentowali, nie pytali, po prostu patrzyli. Liz była już od pewnego czasu w jego ramionach. Wziął ją od Marco, gdy tylko zaczęli rozmawiać na tematy czysto biznesowe. Nie zamierzał jeść dzisiaj z nimi, potrzebował odrobiny prywatności tym bardziej, że nie musiał nic robić. Chciał spędzić swój czas z partnerem, musiał z nim poważnie porozmawiać, chociaż nie wiedział czy w ogóle mu się to uda.

***

            Allan obudził się w momencie, gdy Lucas wszedł z jego córką do pokoju. Mała gaworzyła słodko, co go niezmiernie ucieszyło, a jego mężczyzna stroił dziwne miny. Mógł ich spokojnie obserwować, ponieważ Luc nie zwrócił na niego większej uwagi. Powinien pomyśleć nad tym co powie niedźwiedziowi o sobie, swoim życiu, przeszłości, która nie była łatwa. Przede wszystkim skupi się na tym, dlaczego tak długo był samotny. Nie był gotów jednak wyjaśniać wszystkiego od raz, więc zastanawiał się czy w ogóle warto to zrobić. Czy powinien zaoferować cząstkę swojej historii i oczekiwać zrozumienia?
            – Chyba musimy porozmawiać. – Spojrzenie Lucasa spoczęło na jego twarzy, podszedł do łóżka, położył na nim Liz, a sam usiadł obok niego. Sam nie wiedział czego szukał w jego oczach. Tego, że go zaakceptuje, pokaże, że nie ma się czego obawiać? Nie było to możliwe i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Okropne uczucie, które burzyło mu myśli i uczucia. Na dodatek Lucas wcale nie chciał spróbować się z nim kochać, co także prowadziło do niepotrzebnego napięcia. Cholera jasna. Wiedział, czego mężczyzna będzie oczekiwał, pytaniem zasadniczym było, kiedy on się na to odważy. Jego ciało szalało mając go przy sobie, ale na razie to umysł miał większą kontrolę nad zachowaniem.
            – Jeśli tego chcesz. – Czuły dotyk wylądował na jego policzku, palec wskazujący muskał go, instynktownie wtulił się mocniej w dłoń. – Zastanawiam się, czego się obawiasz, co ci chodzi po głowie. – Widząc pochylającego się niedźwiedzia, również zbliżył się do pocałunku. Nie był on namiętny, pełen pasji, ale czuły i delikatny. Zaskakiwało go to, jak bardzo Luc odczytywał to, co było mu potrzebne. Wyjątkowo nie potrzebował pasji, namiętności, chciał… Oczekiwał akceptacji, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa, zaufania. Gesty mężczyzny wskazywały na to, że może na nie liczyć. Sam fakt, że niczego na nim w nocy nie wymógł, gdy stwierdził, że nie da rady się z nim sparować. Wypuścił go ze swych ramion, pozwalając uciec, nie bacząc na siebie.
            – Chyba zbyt wiele, by skończyło się to tylko na dzisiejszej rozmowie. – Przyznał szczerze. Uśmiechnął się lekko na kiwnięcie głową, które otrzymał i tym razem sam pocałował Lucasa. – To wszystko nie będzie dla mnie łatwe i nie jestem pewien czy będę w stanie ci wszystko wyjaśnić od tak.
            – Nie musisz tego robić, mamy całe życie przed sobą. Postaram się mieć zawsze czas dla ciebie, kiedy będziesz tego potrzebował, ale nie wszystko zależy ode mnie.
            – Wiem. Po prostu… wpuszczenie cię do mojego życia trochę mnie przytłacza. – Lucas nie dał po sobie poznać, jak zabolały go te słowa, da sobie z nimi radę. Allan musiał mu zaufać.
            – Zrobisz to, jeśli tylko będziesz miał ochotę, ja nie zamierzam naciskać. Na nic. – Czuł się, jakby dyskusja toczyła się na dwóch różnych płaszczyznach. Nie tylko życia codziennego, ale też intymnego, chociaż nie mówili o tym wprost. Był pewien, że rozmowa ta tyczy się właśnie tego.
            – Dzięki. – Musnął lekko jego wargi chcąc się nacieszyć tym smakiem. Partnerstwo. Do tej pory słowo to kojarzyło mu się z czymś prostym, przyjemnym, wzajemnym szacunkiem, praktycznym brakiem poważniejszych problemów, a jeśli już to para musiała dać sobie z nimi radę, zaufaniem, rozmowami i ciepłem, pożądaniem, namiętnością. Teraz wiedział jednak, że nic nie jest tak proste jak w opowieściach, które życie lubi weryfikować.
Sam fakt tego, jak zaczął się ich związek. Powinien od razu wyczuć jego obecność w hotelu, zareagować na najsłabszy zapach, a on, gdyby nie uważność pracowników, straciłby partnera. Wszystko zaczęło się spokojnie, bez wielkiej namiętności, pożądania – które oczywiście, było, ale nie takie, o jakim wcześniej słyszał. To z kolei spowodowało, że zaczął się zastanawiać – ile z rzeczy, które kiedyś usłyszał było kłamstwem? Nie mógł tego jednak stwierdzić, ponieważ był świadkiem wiązania się zbyt wielu par, by od tak to zanegować. Niektórych odpowiedzi ciała, przynajmniej w przypadku mężczyzn, nie da się ukryć, reagują zbyt żywiołowo na obecność partnera, którego wcześniej nigdy nie widzieli. U nich tego nie było, co mogło wzbudzić w nim wątpliwości, czy to właściwie było to?
Jego niedźwiedź był pewny, więc i on nie mógł poddać się negatywnym odczuciom. Nie miał do nich prawa, tym bardziej, że Allan chciał w końcu opowiedzieć o sobie coś więcej. Wyciągał dłoń w kierunku ich przyszłej relacji. Przed zaśnięciem rozmyślał chwilę o tym, co miało miejsce, gdy All zareagował na płacz małej. Przestał być zazdrosny o dziecko, zdał sobie sprawę, że nie ma uzasadnienia dla takiego zachowania. Mała była zależna od dorosłych, a ta dwójka musiała sobie dawać radę sama jak do tej pory. Tłumaczył to w sposób logiczny i prosty, ale gdzieś w środku czuł żal, że wilk nie zaufał im na tyle, by oddać Liz pod opiekę kilku zmiennym, którzy nie byliby jej w stanie skrzywdzić. Nie blokował tych emocji, wiedział, że nie tędy droga. Ale nie zamierzał obarczać za to winą Allana.
– Nad czymś myślisz. – Stwierdził, zauważając zmarszczone brwi partnera.
– Od czego powinienem zacząć. Chcę, żebyś zrozumiał całą historię – podjął w tym momencie decyzję – tylko zastanawiam się…
– Nie myśl. Po prostu zacznij opowiadać, zrozumiem ją, obiecuję. – Allan oparł się wygodnie o zagłówek łóżka.
– Byłem niemowlakiem, jak moi rodzice mnie znaleźli. – Wypowiedział najtrudniejszą rzecz, która od długiego czasu nie dawała mu spokoju. Właściwie przez pół ciąży Ellen zastanawiał się nad tą kwestią. Kim była kobieta, która go urodziła? A facet, który… – Zostawiono mnie w lesie, z karteczką w kocu. Ta, która mnie urodziła, nie liczyła na to, że ktokolwiek mnie znajdzie, chciała mojej śmierci jako „potwora”. Zmienny ją zgwałcił, a ja okazałem się tym samym, co wzbudzało w niej traumę. Niestety, chociaż może to dobrze, trafiła na ziemie zmiennych i to mnie uratowało. – W tym momencie Lucas już wiedział, czemu Allan aż tak dba o Liz. Miał rodziców, ale nie wiedział, kim jest.
– Skoro chciała byś zmarł, po co zostawiła kartkę? – Lucas zadał bardzo ważne, dręczące go pytanie.
– Nie mam pojęcia. Może religia jej na to nie pozwoliła? Albo moralność? Sam się nad tym zastanawiam. – Lucas zbliżył się do niego, zajął miejsce tuż obok i przytulił do siebie. Mówienie, patrząc mu w oczy było znacznie trudniejsze, niż gdyby mieli rozmawiać tak jak teraz, siedząc wtuleni.
– Robisz to, bo nie znasz własnej tożsamości, prawda? – Kiwnął głową. – Mimo posiadania rodziny, która cię wychowała, chciałbyś wiedzieć, dlaczego cię porzuciła. Chcesz zrozumieć jej motywy. Bo ten, który podała uważasz za niewystarczający?
– Masz rację. Chociaż wątpię, żeby mi się to udało. Jest tyle milionów ludzi na świecie, że równie dobrze mogła wyjechać by mnie urodzić, zostawić i wrócić do siebie.
– Zmienni mają przecież bazy danych zawierające wyniki DNA wszystkich. Gdybyś chciał dowiedzieć się, kim jest twój prawdziwy ojciec, mógłbyś to zrobić. Może będzie pamiętał, kim ona była, o ile jeszcze żyje?
– To chyba kwestia zasadnicza. Nie wiem czy tego chcę. Nie wiem, jak się zachowam, gdy spotkam zmiennego, który zgwałcił kobietę i z tego powodu powstałem ja. – Lucas dłonią obrócił jego głowę do siebie. Dotyk był delikatny, pełen miłości.
– Możesz zrobić, co chcesz. To moje ziemie. Jestem w stanie pójść na wojnę z innym klanem, jeśli to będzie potrzebne, rozumiesz? – Kolejne kiwnięcie głową i czuły uścisk mocniej zawiązywały ich relacje. Lekko rozsupłana nić partnerstwa umocniła się, nabrzmiała od miłości, która nie została wypowiedziana.
– Dziękuję. – Liz zaczęła cicho kwilić, więc wziął ją w ramiona i patrząc w oczy małej, starając się ją zabawić, zaczął opowiadać dalej.
– Wiadomo, że nie pamiętam, jak to wyglądało, ale opowiedziano mi po latach, że zmienny, który mnie znalazł zaniósł mnie do alf, a ci przyjęli mnie jak swojego. Moja matka poroniła swój miot w zaawansowanej ciąży, a właściwie dzieci z niewyjaśnionych przyczyn przestały oddychać przed urodzeniem. Spodziewała się bliźniaków. – Zamilkł, przełykając głośno ślinę. – Pokochała mnie, twierdziła, że może tak właśnie chciało przeznaczenie. Wykarmiła mnie własną piersią, zapewniała opiekę, kochała. Ojciec to samo. Nie doczekał się własnych dzieci, dlatego ja byłem jego ukochanym synem.
– Gdzie teraz są? – Lucas musiał to wiedzieć. Gdyby nagle się okazało, że to Allan ich zabił, musiałby zgłosić to radzie.
– Nie żyją. Tak samo jak cały mój klan. – Złapał szybko powietrze. Nie wierzył w to, co słyszał. Było chyba gorzej niż myślał, ale nie zamierzał ufać tak niedokładnym informacjom i swoim podejrzeniom.
– Jak to się stało? – Zacisnął lekko pięść by w razie czego móc się obronić. Allan był całkowicie rozluźniony, jakby pogodzony z tą myślą.
– W zeszłym roku zmienni mieli jakiś super ważny zjazd na północy, prawda? – Kiwnął głową, sam musiał na nim być. Duże tereny ziemi były atakowane przez ludzi i musieli ustalić co robić dalej. Z powodów bezpieczeństwa wszyscy mieli podróżować razem i nikt nie mógł zostawać w domostwach.
– Tak, pamiętam. Nie widziałem cię tam, mógłbym cię wyczuć.
– Nie było mnie. Ellen trafiła do szpitala i musiałem przy niej być. Wtedy dowiedziałem się, że jest w ciąży. A zarazem… – Allan spiął się i zacisnął mocno szczękę.
– To twoja wataha rozbiła się, uderzając w morze. – Lucas nie dowierzał, w to co powiedział. Chłopak pochodził z jednej z najsilniejszych do tej pory rodzin, do czasu aż wszyscy zmarli jednego dnia.
– Od tej pory jestem samotny wilkiem. Nie dlatego, że coś zrobiłem, ale z powodu, że utraciłem wszystko, co ceniłem. Jednego dnia moja przeszłość i zyskana przyszłość obróciła się w proch. – Spojrzał mu w oczy. –  Od tamtej chwili jedyną rodziną, którą miałem była Ellen i Liz rozwijająca się w jej brzuchu. A gdy ona się pojawiła – musnął opuszkiem palca usteczka dziecka – została mi odebrana przyjaciółka, kochanka i żona, ale do czasu. – Przekaz tych słów był jasny. Wilk, mimo swoich wątpliwości, niepewności – przywiązał się do niego. Uznał za rodzinę. A to było dla Luca najważniejsze. – Widzę, że zabolały cię moje słowa. – Miał rację, nie tak łatwo słuchać o innej miłości.
– Nie mogę wymazać twojej przeszłości.
– Nie, a nawet nie powinieneś chcieć tego robić. Ellen była moją jedyną ludzką przyjaciółką. Wiedziała, że chce dzieci, a zdawała sobie sprawę, że przy mojej orientacji nie będzie to łatwe. Została moją żoną tylko dlatego, bym mógł decydować o jej życiu i zdrowiu w momencie, gdy przy porodzie coś poszłoby nie tak. Nie chciała by zrobili to jej rodzice. Oni wybraliby ją. Była przekonana, że ja wybiorę małą – tak samo jak ona. Po czasie sądzę, że może miała jakieś przeczucie co do tego, co miało nastąpić. Nie wiem. Wymogła na mnie wiele decyzji, które wyszły mi na dobre.
– Kochała cię. – Stwierdził prostu, wiedząc że ma rację.
– Tak. Ja ją też, ale tylko jak przyjaciółkę. I to był główny problem, a teraz… Jej już nie ma. Została mi tylko Liz.
– Masz jeszcze mnie.
– Was, Lucasie. Wiem, że nie okazuję na razie nadmiernego zaufania, ale nauczyłem się być ostrożny. Kiedyś taki nie byłem, nie aż tak. Zabrzmi to kolokwialnie, ale życie wymogło ode mnie takiego zachowania. Wiem, że jeśli zostawię wam Liz, nic jej się nie stanie, mogę wam zaufać, ale potrzebuję czasu.
– Będziesz go miał. – Poczuł na swoich wargach długi pocałunek. Przyciągnął go mocniej do siebie i ułożył w ramionach. – Chcesz mi o czymś jeszcze opowiedzieć?
– Przed wylotem mój ojciec nie mógł zrozumieć, dlaczego zamierzam jechać do szpitala i złamać rozkaz. Twierdził, że możemy mieć przez to problemy, ale chyba nie tylko dla zmiennych rodzina jest najważniejsza, a Ellen tym właśnie dla mnie była. Jeszcze jak przez telefon powiedziała mi, że jest w ciąży... On był wściekły, że nie była taka jak my, że dziecko może mieć problemy ze zmianą. Matka go trochę ułagodziła. Ale żałuję, że nie powiedziałem im, jak bardzo ich kocham i szanuję za to, co dla mnie zrobili, ile rzeczy poświęcili.
– Naprawdę tak uważasz? Gdyby cię nie chcieli, oddaliby cię innej parze. Poświęcili się w takiej samej mierze jak dla swojego dziecka. Byłeś ich. Pojawiłeś się tam z konkretnego powodu. Na pewno nie chcieliby, byś się zadręczał.
– Czemu tak sądzisz? – Lucas musiał wyjaśnić Allanowi pewną rzecz.
– Ponieważ znałem twojego ojca. To on pomógł mi stworzyć nasz klan. Wyjaśnił zasady funkcjonowania watahy. Niedźwiedzie są samotnikami i żyjemy trochę inaczej niż w naturze. Pomógł mi sześć lat temu stworzyć to wszystko, co mam teraz. Był dobrym człowiekiem i wspominał o tobie. Nie mogłem przypuszczać, że będziesz moim partnerem. Nie miał na sobie twojego zapachu.
– Studiowałem i rzadko bywałem w domu. Może dlatego. Ale… – W tym momencie uświadomił sobie ważną rzecz. – Cholera jasna! – Otworzył szeroko oczy. Nie skojarzył tych faktów, zresztą jego opiekun nie wyjaśnił mu gdzie dokładnie był. Gdy się spotkali po wizycie ojca Allana u Lucasa, rozmawiali tylko chwilę, bo przyjechał po książki i usłyszał, że rodzic załatwiał sprawy związane ze zmiennymi.
– Co takiego?
– To... To wtedy zacząłem… Kurwa mać! – Chwycił się za głowę. Prawda uderzyła go obuchem w łeb, aż zakręciło mu się w głowie. – Ty mnie nie czułeś, ale ja ciebie tak. Siedziałeś blisko mojego ojca? – Zadał zdecydowanie pytanie.
– W sumie chyba tak. Nie pamiętam. Wiem, że przeglądaliśmy razem księgi i dokumenty. Tłumaczył mi wiele rzeczy, pokazywał to w księgach dla podparcia.
– Twój zapach osiadł lekko na jego ubraniu. Poczułem go, jak przyjechałem do domu. Byłem przed egzaminem, musiałem wziąć jeszcze książki, które mogłyby mi się przydać do nauki.
– Aż tak dokładnie to pamiętasz? – Zdziwił się. On czasem nie pamiętał, co robił miesiąc temu, a co dopiero konkretnego dnia kilka lat temu.
– Tak, bo od tamtego momentu zacząłem tęsknić za partnerem. A z czasem i za dzieckiem. Poczułem twój zapach na jego ubraniu. Zbyt delikatny bym mógł stwierdzić, że jesteś moim partnerem, ale coś wewnątrz mnie rezonowało, z tym co poczułem. – Lucas spojrzał na niego uważnie. Nie kłamał, to było pewne. Czyżby zmarnowali sześć lat przez to, że nie rozpoznali swojego zapachu? Czy to było możliwe?
– Kurwa mać!
– Dobrze powiedziane. – Allan położył delikatnie Liz na łóżku, a sam usiał na kolanach Lucasa. – Nie wiedziałem. Przepraszam. – Pochylił się lekko i opuszkiem palca poprawił lekko przydługawe włosy na czole mężczyzny. Następnie obrysował nim jego żuchwę, zbliżył go do oka, które się zamknęło, przeciągnął nim przez nasadę nosa, po policzek, kończąc na wargach. Usta Lucasa były delikatnie otwarte, patrzył mu głęboko w oczy, a ciepły oddech owiewał mu szyję. Starał się go zapamiętać właśnie takiego jak w tej chwili. Nie miał ku temu powodów, a jednak czuł potrzebę by to zrobić. Nie minęła chwila, a wargi spoczęły na obojczyku, pieszcząc go delikatnie. Przez ciało przepłynął szybki dreszcz.
– Mała. – Mruknął cicho. Słyszał o ludziach, którzy potrafili kochać się przy niemowlaku leżącym na łóżku, ale osobiście nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nie było mowy, żeby mógł uprawiać seks z partnerem nawet jeśli dziecko znajdowałoby się w pokoju.
– Wiem, chcę cię potulić. – Lucas nie chciał mówić, że tego potrzebował. Nie zamierzał prosić o czułość. Spodziewał się odrzucenia, ale nie tego, że Allan pochyli się nad nim i odchyli jego głowę do głębokiego pocałunku, w którym będzie dominował. Oparł dłonie na jego biodrach, przyciągając jeszcze bliżej, palce ułożył na pośladkach, klatki piersiowe się stykały, uderzając o siebie w trakcie wdechu. Usta ocierały się o siebie, język Allana dotknął lekko wargi mężczyzny, polizał je lekko, a po chwili mógł badać ich wnętrze. Musnął jego zęby od wewnętrznej strony, zaplótł język na drugim śliskim organie i possał go. Czuł dłonie Lucasa zaciskające się na pośladkach, odetchnął głębiej nosem i wycofał się. Dał niedźwiedziowi kontrolę, obaj wiedzieli, czego chcą i na co mogą sobie pozwolić w tej chwili.
Allan, mimo pocałunku, w którym przejął władzę, chętnie poddawał się jego ruchom. Nie zaprotestował na żaden gest z jego strony, sam wplótł jedną dłoń w jego włosy, a drugą zahaczył o kark, nieświadomie muskając go palcami. Wsunął jedną dłoń pod koszulkę mężczyzny i ułożył ją na dolnym odcinku kręgosłupa. Wiedział już, jak reaguje na ten specyficzny kontakt. Tak jak przewidywał All wygiął się i jęknął, w ten sposób otarł się też o wrażliwszą część ciała Lucasa. Gdy chwycił jego biodra unieruchamiając je i naparł swoimi, pocierając ich członki o siebie, obaj jęknęli cicho.
– Już wiem gdzie jesteś strasznie wrażliwy. – Szepnął Allowi do ucha, muskając je ciepłym oddechem, a potem lekko całując. – I zamierzam to bardzo dokładnie wykorzystać. – Tym razem musnął strefę erogenną dwoma palcami, wywołując w partnerze drżenie i kolejny, tym razem zahamowany jęk. Obrócił go szybko, wcisnął w poduszki i pocałował lekko. – Zaraz przyjdę. – Wziął Liz w ramiona i wyszedł z pokoju. Allan odetchnął głęboko. W najśmielszych myślach nie podejrzewał, że będzie aż tak reagował na partnera. Wyginał swoje biodra w jego kierunku. Chyba sam chciał umocnić ich więź. Teraz był na to gotów, ponieważ Lucas poznał większą część jego historii. A to umożliwi mu otwarcie się na niego.


21 komentarzy:

  1. Piekne, ale dlaczego tak malo ;--;. Wincyj chce wincyj! XD Uch, tak ladnie opisana historia przeszlosci Allana i jeszcze ta scena na koniec. Nie wytrzymam do nastepnej niedzieli. Bardzo dobrze ze Ci sie ukladaja kolejne rozdzialy :D. Im wiecej tego cuda tym lepiej. Duzo weny Ci zycze :D.
    xjudass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak się zdarza :) Wincyj będzie w niedzielę :) Wytrzymasz, wytrzymasz :) Wena się przyda :)

      Usuń
  2. Dobrze że rozwija się ta historia w twojej głowie i nie dziwi mnie to że masz tysiąc pomysłów. Pokazałaś nam to w Młodym i Amnezji. Poza tym nasza Lu to zaraźliwy wen (Lu jeśli przeczytasz bez obrazy :P). Zgadzam się z poprzedniczką że krótki rozdział. Jak zwykle zresztą. Oczywiście wspaniały za co wielkie gratulacje. Nie spodziewałam się że tyle się wyjaśni.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czuję się być wenem Lady i na pewno nim nie jestem. Nigdy nie czułam się być wenem kogokolwiek kto pisze. :)

      Usuń
    2. Jak już ci wspominałam w rozmowie. Luana nie jest moim wenem i nigdy nie była :)

      Usuń
  3. W moim odczucie podobnie..za mało, czekamy cały tydzień litości szczególnie jak masz tyle pomysłów. Odbiegając od tych dwóch nieudogodnień całość jest świetna, bardzo mnie cieszą ich momenty czułości i szczerosci tak jakby wchodziła w odczucia danej postaci i czuła ze tego potrzebuje xD
    Mam cichutką nadzieje, że bedzie to opowiadanie przedstawiało tez ich losy jak mała będzie uczyła siè chodzić i mówić no i oczywiscie uczyc zmieniać...wydaje mi się to strasznie urocze.

    Jedna prośba...więcej bo czekamy az tydzień. Litości ;)
    Powodzenia dla oczekujących jak i dla Ciebie^^
    Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że uważacie wciąż za mało :D Niestety chcąc wam zapewnić w miarę regularną rozrywkę (i możliwości napadania na mnie) musze publikować w ten sposób. Pomysły raz są, raz ich nie ma a nie zawsze pisze się wszystko i łatwo i przyjemnie. Aktualnie mam pewne zamysły, ale nie mogę napisać jednego wątku. Jest dla mnie ciężki i go "męczę". Ale czasem inaczej się nie da. Cieszę się, że ci się podoba :D

      Usuń
  4. w takim momencie przerwać no wiesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem :( Jestem zła, nie dobra i wredna :(

      Usuń
  5. W zeszłym tygodniu zwyczajnie zapomniałam skomentować ( skleroza ;) ) no ale tym razem nie zapominam
    A więc......wow! Serio nie spodziewałam się że Allan ma tak trudną przeszłość. Ciesze się że jego żona była po prostu jego przyjaciółką. No i jestem zachwycona faktem, że wreszcie tak więź między nimi zaczyna się umacniać.
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Dużo weny życzę!
    Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej... szczerze nie spodziewałam się tych wyjaśnień tak wcześnie :p Przywykłam już do tego, że lubisz nas męczyć :p Mam na to dowód... przerwać w takim momencie! No wiesz ty co -.- i jeszcze znając ciebie w następnej notce coś się stanie i znów się nie sparują... Uwielbiasz torturować ludzi :p Przerywasz w najlepszych momentach, dajesz krótkie notki i na dodatek trzymasz w napięciu co będzie dalej!!! Jesteś straszna :p A tak serio rozdział wyszedł ci jak zwykle bosko :p
    Życzę duuuuuużo weny i wolnego czasu :p
    Pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No tak. Wcześnie są te wyjaśnienia. Nie wiem czy coś się stanie. Tak to bywa że przerywam. Samo tak wychodzi :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Łoł, szybko leci :D
    Cieszę się, że poznaliśmy historię naszego Wilczka :) Musiało mu być ciężko, żyjąc bez całej watahy :(
    Rozdział cudowny :)
    Komentuję po raz pierwszy, więc wiedz, że całe opowiadanie jest na mojej liście ulubionych :*
    Pozdrawiam,
    ~ Genuine

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział piękny ;)
    Bardzo dobrze, że Allan postanowił opowiedzieć swoja historię Lukasowi. Ale szczerze mówiąc obstawiałam, że pokłócił się ze swoją rodziną i ich opuścił a tutaj jednak stało się coś dużo gorszego bo stracił swoich bliskich bezpowrotnie... I choć pewnie będzie miał jeszcze coś do dodania w tym temacie to fajnie, że już teraz zaczął się powoli otwierać przed swoim partnerem.
    Bardzo podoba mi się to, że zarówno Allan jak i Lukas okazują względem siebie takie małe ale zarazem romantyczne i pełne czułości gesty. Aż miło się czyta o tych ich delikatnych pieszczotach ;)
    No i mam nadzieję, że teraz w końcu miedzy nimi dojdzie do czegoś więcej i nikt im nie przerwie. w końcu się im to należy (a z reszta nie tylko im ;))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cieszę się, że się podobało :)
      Niestety Allan musiał poradzić sobie z dużo większą stratą niż ta, którą sobie wyobraziłaś. Przynajmniej wiadomo czemu "prawie" oszalał. Stwierdziłam, że te pieszczoty i gesty są niezwykle ważne ;) Na tym to się opiera :)
      Hahahaha. Wszystkim się należy ta scena ;)
      pozdrawiam

      Usuń
  9. Znęcanie się nad czytelnikami powinno być karane,ale mimo wszystko dziękuję za nowy rozdział.Rąbek tajemnicy został uchylony ,znamy część przeszłości Allana.Czy wreszcie uda im się sparować ?Teraz trzeba czekać cierpliwie na ciąg dalszy.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera. Dobrze, że nie jest karane ;) Bo nie byłoby rozdziałów :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Wow! Cudo :)
    Każdy rozdział pokazuje nowe oblicze głównych bohaterów. Są niesamowici. Cieszę się, że Lukas daje czas Allanowi, a że Allan potrafi otworzyć się na niego. Ufają sobie, a to w miłości jest najważniejsze. Allan uchylił rąbka tajemnicy, ale jestem ciekawa co jeszcze ukrywa, intryguje mnie to. Mam nadzieję, że teraz już nikt im nie przeszkodzi podczas parowania :) Mam nadzieję, że Lukas bedzie wstawał w nocy do małej, a nie spał jak zabity, w końcu on teraz też jest tatą :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) Bardzo się cieszę, że kolejne rozdziały pokazują inne oblicza bohaterów. Oj tak. Lucas jest tatą, ale dobudź wielkiego, groźnego... miśka ;)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  11. Witam,
    cudne, o tak, miałam właśnie takie podejrzenia, Lucas poznał historię partnera, no i już wcześniej natknęli się na siebie, ale nie zareagowali tak jak powinni wyczuwając partnera...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Tu nawet nie chodzi o samą reakcję co o fakt, że zapach był za słaby nawet dla wilka. Wywietrzały, aż za nadto. Ale zarazem gdzieś się w nich zakodował :) Dlatego tak ciężko było im się odnaleźć.Raz Allan go poczuł. Za drugim razem nie zarejestrował zapachu partnera, bo tak naprawdę już go znał.
      Pozdrawiam
      Lady M

      Usuń