Kochani!
Przed wami kolejny rozdział tekstu ;)
Zapraszam do czytania i komentowania ;) Jestem już po sesji, więc wracam do odpowiadania regularnie na wasze komentarze ;) Wszystkie braki w komentarzach już nadgoniłam ;)
Rozdział 19
Dwa tygodnie później
Lucas
spojrzał na zmęczonego partnera. Tymczasowo nie mógł mu pomóc w opiece nad Liz
z powodu nawału pracy, a dziewczynka wiecznie płakała. All chodził zmęczony i
rozdrażniony, bolała go głowa. Musiał dopilnować kilku terminów, siedział w
pracy po osiemnaście godzin, resztę czasu poświęcał na dojazd i spanie. Gdy
tylko wracał do domu, brał kochanka w ramiona i przytulał. Liz od kilku dni
spała po dwie, może trzy godziny na raty, co tylko utrudniało regenerację
partnera.
– Ja nie
wiem, co jej jest. Po prostu nie rozumiem. – Chwycił jego dłonie, zanim te
dotarły do kosmyków włosów. Pocałował knykcie partnera.
–
Spokojnie. Wezwiemy lekarza. On nam coś powie.
– Ona jest
zmienną, jak chcesz to zrobić.
– Kochanie.
Sam przecież mówiłeś, że też mamy specjalistów różnych dziedzin. Znam kogoś,
kto się nią zajmie. Co innego, gdyby to trwało dzień, ale aż tyle…
Allan
próbował już wszystkiego. Nic nie pomagało jego córeczce. Miał ochotę
rozszarpać sobie głowę, żeby tylko dowiedzieć się, co jej dolega.
– Sprowadź
go jak najszybciej. Niech pomoże naszej córce. – Przykro mu było widzieć
mężczyznę w takim stanie. Wyszedł na chwilę z pokoju, po komórkę, którą
zostawił w bluzie. Dzień był ponury i chłodny. Zajrzał jeszcze do kuchni, by
wziąć wodę i tabletki na ból głowy. Zastanawiał się, jak to rozwiązać. Allan
musiał się w końcu wyspać, on również. Wyjątkowo mógł sobie pozwolić na trochę
więcej czasu spędzonego w domu. Rozliczenia, faktury, stos dokumentów do
przeczytania. Pozwolił sobie na jakiś czas wolnego, to teraz ma.
– Zająć się
małą? – Głos Sama go zaskoczył. Zamyślił się i nie słyszał, jak wszedł do
kuchni.
– Dzięki,
przyda się. – Uśmiechnął się lekko. Wiedział, że młody wilk stara się zyskać
ich sympatię, a zarazem, że nie zrobi niczego jego córce.
– Wiecie,
co jej jest? – Zaprzeczył ruchem głowy. Może w końcu dane im będzie zasnąć. –
Radzę wziąć tabletki nasenne. W całości. Ze względu na naszą drugą naturę
spokojnie prześpicie cztery, może pięć godzin.
– A ty skąd
to wiesz? – Luc spojrzał na niego.
– Kiedyś
był to mój jedyny sposób na zaśnięcie. Zaraz po nią przyjdę. Przyniosę wam
najpierw leki.
– Ratujesz
nas. – Lucas wiedział, że Sam nie powinien mu niczego takiego dawać, ale
postanowił mu zaufać. Skoro jego zwierzęciu nic się nie stało to i im nie
powinno się nic złego wydarzyć.
***
Allan nie
podejrzewał, że pięć godzin snu może być takim błogosławieństwem. Pierwszy raz
od kilku dni czuł się chociaż trochę wypoczęty i zrelaksowany. Gdy tylko zaczął
się wybudzać, w jego uszy wpadł świdrujący dźwięk płaczu Liz. Odetchnął i
wstał. Lucas nadal spał, a on nie zamierzał go budzić. Wiedział, że mężczyzna
jak zwykle potrzebuje pospać trochę więcej niż on. Mimo tego zazwyczaj był
pomocny. To on głównie zajmował się opieką nad córką, z tego względu, że
tymczasowo nie pracował.
To była
kolejna kwestia, nad która powinien się zastanowić. Nie chciał całe życie
siedzieć w domu i nic nie robić. Prędzej szału dostanie. Na razie zajmował się
córką, zamierzał poczekać, aż zacznie zmieniać się w wilka i dopiero wtedy
będzie czegoś szukać.
Zszedł do
salonu, bo to tam siedział Sam z małą. Odetchnął głośno, czując pulsujący ból w
skroni.
– All, chyba
wiem, co jej jest… Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że kiedyś o czymś
takim czytałem. – Spojrzał na młodego zmiennego. Minęło tak mało czasu, a on
widział w nim zmianę. Samo to, jak patrzył na Marco, pieścił jego ciało
wzrokiem, nie umykały mu gesty, które wykonywali w swoim kierunku. Byli
związani, a zachowywali się dyskretnie, muskali swoje dłonie, jeden chwytał
drugiego za nadgarstek. Czuł się, jakby miał przed sobą parę nastolatków, a nie
dwóch dorosłych mężczyzn. Słyszał jednak, że ich technika jest dość skuteczna.
Wyczulony słuch i to, że codziennie w nocy krążył do łóżeczka Liz, był tylko
uwieńczeniem tego faktu.
– Co
takiego? – Potarł bolące skłonie. Rzadko bolała go głowa, właściwie cierpiał na
bardzo silne migreny, które praktycznie chciały zwalić go z nóg. Tak było i tym
razem. Światło przepalało siatkówkę, dźwięki były spotęgowane, myśli uciekały
daleko.
– Podwójnie
ząbkuje. – Przesłyszał się. Z tego bólu ma jakieś omamy słuchowe albo postradał
zmysły.
– Że co? –
Nie, to nie możliwe. Przecież nikt tak nie ma.
– Ząbkuje
podwójnie. Gdyby tylko jej ludzka forma ząbkowała, dałoby się jakoś zniwelować
ból, ale nie mamy dostępu do jej wilczej formy, prawda? Jest jeszcze na to za
mała, ale wilk w niej jest. I on też ząbkuje. Może tak być przez to, że jej
matką był człowiek.
– Jak do
tego doszedłeś? – Skupił się na młodym wilku, chcąc odgonić od siebie ból.
Problem tkwił w tym, że zaczynał tracić wzrok.
– Kiedyś
chciałem studiować medycynę. – Usłyszał w jego głosie żal. Będzie musiał o tym
porozmawiać z Lucasem i Marco, jeśli tylko nie zapomni. – Interesowałem się wiedzą
medyczną także w kontekście zmiennych. Nie ma dużo przypadków takich zmiennych,
ale jednak są oni opisani. Ciągły płacz, nic nie pomaga, śpią krótko, bo cały
czas ich coś boli i nie wiadomo do końca co, skoro płyny i żele na ząbkowanie
nie pomagają. Okazało się, że zmienni pochodzący z pary hm… brzydko mówiąc
mieszanej, mogą mieć takie problemy. Z tym że potem może się okazać mocniejsza
niż inni zmienni. Nie zbadano takiej zależności, wiesz, jak u nas wyglądają
badania. Nie ma dofinansowań do diagnozowania zmiennych, bo mało kto o nich
wie.
– No tak,
to akurat prawda. Wiesz, jak temu zaradzić? – W myślach błagał Sama o podanie
mu rozwiązania, bo inaczej zwariuje, a przecież małej nie wyrośnie tylko jeden
ząb, a cała sterta.
– Na tę
chwilę nie, ale jeśli dasz mi dostęp do naszej bazy danych, to ci pomogę. To
tam znalazłem te informacje, ale nie jestem w stanie sobie ich przypomnieć.
Poza tym były tam dokładne wytyczne, jeśli chodzi o wiek dziecka, bo niezwykle
ważne jest, by dobrać odpowiednie składniki leku do wieku i wagi dziecka.
– Dobrze,
możesz teraz się tym zająć?
–
Oczywiście. Muszę tylko dać znać Marco, żeby przyjeżdżał do domu. – Uśmiechnął
się do Sama wdzięcznie. Oby tylko potrafił pomóc jego córce. Nagle uświadomił
sobie, że wokół nich panuje cisza.
–
Poczekamy, aż się obudzi? – zapytał proszącym tonem, nie chciał ponownie
słyszeć tego rozdzierającego mu serce krzyku.
– Idź do
Lucasa, All. Ja z nią posiedzę, dopóki się nie obudzi, a potem ci ją przyniosę.
Może tak być?
– Idealnie.
– Po cichu wyszedł z salonu, przymykając drzwi wytłumiające dźwięki.
Zastanawiał się, czy w takim przypadku Liz o wiele szybciej się nie przemieni.
To może być niebezpieczne. A on nie wiedział, jak dać sobie z tym wszystkim
radę. Na tę chwilę czuł się bezradny, potrzebował tabletek, wody i snu.
***
Wylądował
na lotnisku, przeszedł już odprawy i teraz jego kolejnym zadaniem było
wypożyczenie samochodu. Myślał praktycznie. Chciał zrobić Allanowi
niespodziankę, odwiedzając go. Z drugiej strony wiedział też, że chłopak,
którego znał, już nie istnieje. Jest dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną z
partnerem i dzieckiem na głowie.
Dlatego
postanowił nic mu nie mówić o swoim przylocie. Znając swojego przyjaciela, ten
by się zestresował, przeorganizował życie kilku osobom, a także sobie i
przyjechałby po niego za wszelką cenę.
Działając
tak jak teraz, miał większe pole do popisu. Mógł przenocować w hotelu, gdyby
nie zdecydował się jednak pojechać do Allana i zobaczyć go z kochankiem, ale w
jego zachowaniu kryło się również to, że nie lubił być od kogoś zależny.
Jeśli
przyjedzie tam swoim samochodem, będzie mógł nim wrócić. A to była największa
zaleta. Nie będzie musiał się nikogo o nic prosić czy tłumaczyć. Ze względu na
swój zawód podejmował proste, ale racjonalne decyzje, które też skupiały się na
tym, że nigdy nie będzie ograniczony przez kogokolwiek.
Zamieszka u
Allana na czas pobytu, ale jeżeli tylko poczuje się tam źle i niekomfortowo,
przeniesie się do hotelu. Lubił mieć wybór co do kierunku swego działania.
Został
prawnikiem po to, by przejąć firmę po ojcu, jednakże doskonale wiedział
również, że nie nadaje się do niczego innego. Od dziecka pomagał w prowadzeniu
firmy, chociażby przybijając pieczątki, czy porządkując czyste kartki. Potem
zapoznawał się powoli z kodeksami, odpowiednim ich interpretowaniem, dlatego
też przez studia przeszedł dość lekko. Kilka przedmiotów było dla niego
ciężkich, tym bardziej, gdy nie rozumiał ich sensu, czy nie interesowała go
dana dziedzina prawa, jednakże umiał pokonać w sobie opór, który się rodził na
samą myśl o tym, co ma zrobić.
Uczelnię
ukończył z wyróżnieniem, ojciec od razu przyjął go na wspólnika, widząc jego
pasję i zapał do pracy. Max dość szybko jednak przejął wszystkie obowiązki, gdy
rodzic zmarł na zawał pięć lat później.
Aktualnie
miał w planach rozbudowę firmy, ponieważ miał na to dość pieniędzy i wciąż
przybywających klientów. Poza tym poznał odpowiednią osobę do tego, by została
jego wspólnikiem. Nie od razu, ale za kilka lat, gdy przejdzie wszystkie
stopnie pracy w firmie.
Przez całą
podróż różne myśli kłębiły się w jego głowie, nie dając mu spokoju, rozbudzając
co rusz wyobraźnię. Całą tę wizytę utrudniał fakt, że był w Allanie zakochany,
a jak znał mężczyznę, jego partner będzie o tym wiedział.
Westchnął
lekko, wchodząc do wypożyczalni samochodowej. Po krótkiej chwili siedział w
wygodnym samochodzie, na fotelu obitym skórą. Odrobina luksusu, na którą
uśmiech wykwitł na jego twarzy.
Czekała go
godzina drogi do domu Alla. Zanim zabukował lot, sprawdził, gdzie znajduje się
wypożyczalnia, którą drogę musi obrać i ile czasu mu ona zajmie. Właśnie za to
uwielbiał współczesny świat – mógł do woli kontrolować swój kalendarz. Może nie
robił tego bardzo restrykcyjnie, jednakże zawsze był przygotowany na dziwne ewentualności.
Zastanawiał
się, po co sam stwarza sobie problemy. All dawno temu dał mu jasno do
zrozumienia, że nie jest nim zainteresowany. Na szczęście nie odsunął się od
niego, wiedząc, że go kocha. Z jednej strony było to dobre posunięcie, ponieważ
nie poczuł się odrzucony, z drugiej jednak ciągle rozbudzał w sobie nadzieję.
Widok Alla z jego pierwszym chłopakiem był dla niego wstrząsający. Złamane
serce nie chciało łatwo się goić. Mimo że był z nim ledwie tydzień, to skutki
tego postępku tkwiły mu zadrą w sercu bardzo długo. Kolejny chłopak też nie zagrzał
długo miejsca w sercu zmiennego. Ówczesny kolega był zbyt agresywny, za co
dostał od Maxa po mordzie. Należało mu się zaraz po tym, jak zobaczył na
ramieniu Alla dwa duże siniaki. Wiedział, że dał się poszarpać, bo kontrolował
swego wilka i tylko na tym się wtedy skupiał, by ten się nie ujawnił w obronie
swego właściciela.
Potem
związał się z Ellen i to, jak mu się wydawało, przypieczętowało jego los. Był
świadkiem na jego ślubie z dziewczyną, której nienawidził. Odsuwał od siebie to
uczucie, ale jednak i ono w pewnym momencie jego życia zdominowało wszystkie
jego myśli. Teraz jednak wiedział, że nie ma odwrotu. Miłości mniejsze lub
większe, ciągle dawały mu chociaż cień szansy. Po tym, co kiedyś usłyszał od
Allana, wiedział, że w tym przypadku nie ma odwrotu. Nie jest dla niego. Lucas
został jego partnerem więzi.
Od tamtego
telefonu minęły dwa tygodnie. Na początku czuł się, jakby mu ktoś przyłożył
drewnianą pałką w brzuch, a następnie w serce i głowę. A jednak żył i
funkcjonował dalej, jak gdyby nic się nie stało. A przecież stało się aż za
wiele. Utracona nadzieja bolała. All był dla niego dostępny tylko częściowo i
to go denerwowało i bolało. Teraz jednak będzie musiał sobie z tym wszystkim
dać radę. Powinien opanować przygnębienie, bo zmienni wyczują jego emocje,
samochód przesiąknięty poczuciem straty, smutku i bólu. Nie zamierzał dać
Lucasowi takiej satysfakcji.
Może
powinien wybrać się za jakiś czas na wakacje? Będzie sam ze sobą, odetnie wszystkie
myśli, odseparuje się i odetchnie. Ten pomysł całkiem mu się spodobał. W końcu
będzie mógł się zregenerować, nabrać słońca na najbliższe kilka lat.
***
Lucas
obudził się przed przyjściem Allana do pokoju. Przeciągnął się i obrócił na
drugi bok, ponownie rozciągając spięte mięśnie. Tego mu było trzeba. Pomyślał,
co jeszcze miał do zrobienia w pracy. Zapowiadało się na to, że niewiele.
Wszystko zajmie mu może dwie godziny i będzie mógł wrócić do swojej rodziny.
Uśmiechnął się na tę myśl.
– Chyba śniło
ci się coś bardzo przyjemnego, skoro się tak uśmiechasz – stwierdził, widząc
zadowolony uśmiech kochanka.
– Nawet nie
wiesz jak bardzo. Jak mała?
– Zasnęła w
ramionach Sama, więc ten udaje posąg, byle tylko jej nie zbudzić. Odesłał mnie
do pokoju jak pięciolatka – stwierdził radośnie. Rozebrał się z podkoszulki i
rzucił się na łóżko, wtulając od razu głowę w poduszkę. Och, jak dobrze. Czasem
nie ma niczego przyjemniejszego niż po prostu odpoczynek. Po chwili poczuł
pieszczące go lekko palce Lucasa na swoich łopatkach.
– Nie chcę,
Luc. Głowa mi pęka. – Uświadomił sobie, jak to zabrzmiało. Obrócił twarz w
kierunku kochanka. – To źle zabrzmi, ale nie chcę, żebyś panikował, dobrze?
– Mhm. –
Mógł się założyć o stówę, że i tak się to stanie.
– Nie chcę
tego, bo nie będę cię widział, Luc. Straciłem wzrok. – Dłonią musnął jego pierś
i dopiero potem skierował ją na szczękę kochanka. Delikatnie musnął kciukiem
rozdzielone wargi.
– Ale jak
to? Poczekaj, już idę zadzwonić… – Poczuł dłoń Allana na swoim przegubie.
Spokojna reakcja partnera zaskoczyła go. To nie było nic normalnego, tak nie
powinno być.
– Nie idź.
Po prostu podaj mi cztery tabletki i wodę.
– All… –
Nie zamierzał się kłócić z partnerem w takim stanie. Podał mu to, o co został
poproszony i ponownie znalazł się przy kochanku. Musnął dłonią jego czoło,
odgarniając kilka niechcianych kosmyków.
– Czasem
tak mam. Nie przejmuj się. Sen i tabletki pomagają, ale wyjątkowo nie może mi
minąć, bo Liz ciągle płacze.
– Jeśli
chcesz, mamy inne domki, na pewno znajdzie się pokój dla ciebie z łóżkiem.
– Nie chcę.
Za każdym razem miałoby to tak wyglądać? Że będę wychodził z domu, gdy moje
dziecko będzie miało problem, a ja co? Wymigam się bólem głowy i pójdę spać
gdzie indziej?
– Przecież
nie musi tak być za każdym razem. Teraz zdarzyła się wyjątkowa sytuacja.
– I ty i ja
dobrze wiemy, że z czasem to się stanie nawykiem.
– A teraz
jak ci mogę pomóc? – zapytał, przyciągając ciało partnera bliżej siebie i dając
mu możliwość położenia głowy na swoim torsie.
– Już nie
możesz. Czytasz mi w myślach. – Poczuł krótki, ciepły pocałunek w okolicach
serca, a niedługo po tym obaj zasnęli. Kilka nieprzespanych nocy zrobiło swoje.
***
Max
zatrzymał samochód siedem kilometrów od domu Allana. Myślał nad tym, czy jest
gotów, by tam wejść. Musiał podjąć decyzję w ciągu dziesięciu minut, bo po tym
czasie nie zdąży na powrotny samolot. Nie był pewien, czy zniesie widok Allana
i Lucasa.
Po chwili
stwierdził jednak, że nigdy się nie przekona, jeśli tego nie zrobi. Odpalił silnik
i wrzucił bieg. Zjechał z pobocza bez kierunkowskazu, ponieważ na drodze nikogo
nie było. Już po chwili jechał spokojnym tempem w kierunku domu przyjaciela.
***
Marco
zaskoczył dźwięk samochodu na zewnątrz. Wszyscy byli na ich ziemiach, nikogo się
nie spodziewali. Wyszedł z domu, by poczekać na gościa i go szybko odprawić.
Sam nadal siedział ze śpiącą Liz. Wyjątkowo mało dłużej spała, co miało też
dobroczynne skutki na jego partnera. Siedział i się uśmiechał, parząc na małą.
Do jego
nozdrzy doleciał zapach mężczyzny. Miał otwarte dwa okna, więc tylko ułatwił mu
określenie tego, kim jest. Śmierdział wodą kolońską. Ilość niewielka, ale
paląca jego nos.
– Dzień
dobry. – Jako pierwszy odezwał się nieznajomy.
– Witam. Co
pana tutaj sprowadza? – Był poważny, chociaż coś nie dawało mu spokoju.
–
Przyjechałem do Allana w odwiedziny. Jestem jego prawnikiem. Problem w tym, że
o niczym go nie poinformowałem. Chciałem zrobić mu niespodziankę i nie
zamierzałem obarczać go tym, że musi po mnie przyjechać. – Mężczyzna chwycił
się niepewnie za głowę i musnął kosmyki swoich włosów. Marco obserwował go
uważnie, zbyt uważnie.
– Dobrze.
Niestety Allan teraz nie jest dostępny, tak samo jak nasz, hm.. – Zastanowił
się, jak wybrnąć z tej sytuacji.
– Alfa? –
podsunął mężczyzna. Uśmiechnął się. Czyli jednak człowieczek wiedział to i owo.
– Tak. Nie
wiedziałem, że wiesz o wszystkim. Tymczasowo zapraszam cię do salonu, gdzie mój
partner opiekuje się Liz. Wiesz, kim ona jest?
– Tak,
zdaję sobie z tego sprawę.
– To
dobrze. – Wprowadził gościa do ich wspólnego domu. Niedźwiedzice gotowały coś w
kuchni dla wszystkich, więc będzie im musiał wspomnieć o ich gościu.
– A teraz?
– Na prawo.
– Zaczął gorączkowo myśleć, co tu było nie tak. Cholera. Coś mu w tym wszystkim
nie pasowało. Wiedział, że do Allana ma przyjechać prawnik. Czuł też, że ten
nie kłamie o swoich motywach, ale mimo to, coś nie dawało mu spokoju. Coś
lekkiego, jeszcze nieuchwytnego, przytłumionego.
Weszli do
salonu. Tego się jednak nie spodziewał.
Akcja sie rozkreca :). Mam nadzieje, ze ta utrata wzroku jest tylko chwilowa. No i teraz tydzien meczarni, bo zastanawiam sie co zastali w salonie. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
xjudass
Tak. Akcja się rozkręca :) Już o północy dowiesz się co zastali w salonie :) To już niedługo ;)
UsuńPozdrawiam
LM
Koniec w takim momencie... Czemu? ;u; Teraz będę się męczyć i zastanawiać przez cały tydzień. Mam nawet teorię na to co się wydarzyło, ale nie powiem nic dopóki się nie przekonam.
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to jak dotąd ten rozdział czytało mi się najlepiej ze wszystkich. Wydaje mi się, że jest najbardziej naturalny i akcja przyśpiesza, podoba mi się to bardzo.
Pozdrawiam,
~MLC
Uh. Koniec sam tak jakoś wyszedł :) Niestety :D Dowiesz się już za kilka godzin co się stanie :D ;) Fajnie, że masz jakąś teorię. Zobaczymy czy się potwierdzi :)
UsuńPozdrawiam
LM
Ejeje, jak to będzie jaki trójkąt to zabiję !!! ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA co do mnie i bloga - kiedy ... Sama nie wiem, może za 2 dni, może za kolejne miesiące. Próbuje się wziąć do kupy i ogarnąć. Dość długo już to trwa, nie?
UsuńP.S. Przepraszam, że tak późno. Nie zauważyłam.
kompletnie nie wiem czego się spodziewać. Max będzie partnerem Sama ? trochę mi to nie pasuje. chyba, że to będzie sytuacja jak w Zmierzchu, czyli jak to było z Jacob'em i Renesmee... chociaż nie wiem. to też mi jakoś tak średnio pasuje, ale kto wie xD
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego rozdziału. ty to umiesz trzymać w napięciu :D wenyy
albo w ogóle chodzi o coś innego, a to tylko ja mam paranoje na punkcie tych partnerstw xD
UsuńCzytałam bloga o zmiennych i sytuację się powtarzają, więc obstawiam, że Max będzie partnerem Sama i Marco:)
UsuńGdyby Max był ich partnerem to Marco by się zorientował. Było by dziwnie, gdyby nie rozpoznał więzi. Wersja ze Zmierzchem jest bardziej logiczna xD Chociaż czy zmienni potrafią tak bardzo wyczuć cudzą więź? Bo to też tak trochę bez sensu. Jest jeszcze opcja, ze to nie ma nic wspólnego z więzią i po prostu Max ma coś wspólnego z chociażby Samem, ale to też naciągane xD Chyba zostaje nam czekać
UsuńJa nic nie zdradzę :D Przynajmniej na razie :D Demi Lerman co do Zmierzchu - NIE, NIE, I JESZCZE RAZ NIE! :D Jeszcze trochę :)
UsuńDrogi Anonimie hm zobaczymy :D Czy wszyscy będą partnerami:P
Aeneryss Sheuryu zobaczymy jak to będzie z ich partnerstwem :D Nie zdradzę wam :D Hahahaha jakie plany :D I myśli. :D
Znowu pomieszalas mi w głowie, ale podobami się to.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieje, ze Max nie przywiózł ze sobą problemów.
To fajne że nie wiadomo czego się spodziewać, ale było krótko, podwójne ząbkowanie powiało koszmarem bryyy
OdpowiedzUsuńOgólnie ząbkowanie jest koszmarem! :)
UsuńPozdrawiam
LM
Biedna Liz ;( Nie dość, ze jej to wszystko sprawia ból to jeszcze cierpią jej bliscy, którzy zachodzą w głowę jak jej pomóc. Oby Sam znalazł jakieś wyjście i pomógł w problemie.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi szkoda Allana, wszystko się mu zwaliło na głowę, oby jak najszybciej odzyskał wzrok i w końcu trochę odetchnął...
Hmm... ciekawe co wyniknie z tych odwiedzin Maxa... bo coś jest na rzeczy, a szczególnie to dziwne zachowanie i reakcja Marco na jego przyjazd.
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńno jak to można kończyć w takim momencie, widać, że Sam się zmienił, może Max spotka tutaj swojego partnera...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia