niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 20

Życzę wam miłego czytania:)

Rozdział 20


            Marco obserwował reakcję swojego partnera na nowoprzybyłego. Nie pomylił się w swych odczuciach. Sam najpierw spojrzał na niego, jakby szukając potwierdzenia tego, co poczuł. Wyraz jego wstrząśniętej twarzy był dla niego znaczący. Mała Liz już nie spała w ramionach partnera, ale patrzyła uważnie na każdego z nich. Czyżby wilczek coś wyczuł?
            – Sam, to jest Max. Max, to mój partner Sam. – Mężczyzna przywitał się krótko i uścisnął dłoń młodego wilka.
            – Em. Co tutaj robisz? – Głos jego partnera był zachrypnięty, a on sam co chwilę zbliżał się o krok do Maxa, jakby dokładniej chciał go powąchać.
            – Przyjechałem do Allana. – Musiał spojrzeć na Sama, by ten powstrzymał warkot. – Ee. Zrobiłem coś nie tak? Nie chciałem cię urazić.
            – Nie zrobiłeś nic złego – odpowiedział ze ściśniętym gardłem. Między nim a Marco odbywała się niewyrażona gra słów, ukryta w gestach i spojrzeniach. Obaj wiedzieli, co właśnie ma miejsce i odrobinę ich to przerażało.
            – Okej. – Słychać było w jego głosie wahanie. – Jestem jego prawnikiem. Z tego, co wiem, to po prostu mnie do czegoś potrzebuje.
            – Ile u nas zostaniesz? – Tym razem to Marco wtrącił się do rozmowy. Chciał wiedzieć, ile mają czasu.
            – Najprawdopodobniej do przyszłego tygodnia. Na wtedy zabukowałem lot. – Z gardła Sama ponownie wyrwało się warczenie. Przewrócił oczyma i spojrzał na prawnika. Widać, że ten czuł się coraz bardziej skrępowany w ich towarzystwie, co nie było zbyt dobre.
            – Pójdę po alfy. Chyba czas, żebyście się zobaczyli.

***

            Obudził ich dźwięk pukania. All mruknął coś pod nosem i wtulił głowę głębiej w poduszkę. Migrena nadal mu nie puściła, ale bolało trochę mniej. To już sukces. Musiał pomyśleć, ile jeszcze tabletek będzie musiał zażyć, bo zaczynało go to doprowadzać do szału.
            – Już wstaję. – Lucas zarzucił na siebie koszulkę i otworzył drzwi sypialni swojej becie.
            – Nie chcę wam przeszkadzać, ale do Allana przyjechał jego przyjaciel.
            – Przecież się nie zapowiadał. – Zmarszczył lekko brwi, nie będąc jednak tego pewnym.
            – Nie zrobił tego, bo nie chciał was obciążać. Zejdziecie do niego? – Luc kiwnął głową. – Coś się stało? – Marco spojrzał na niego niepewnie.
            – Tak, ale nie wiem jeszcze, co z tym zrobić.
            – Aha. Musisz mi to wszystko wyjaśnić. Pogadaj z dziewczynami w kuchni, trzeba przygotować więcej jedzenia, poza tym przydałoby się wszystkich przedstawić.
            – Zajmę się tym. – Marco, odchodząc, pokazał znak salutowania i zszedł po schodach. Lucas pokręcił głową z rozbawieniem i podszedł do Allana, całując jego skroń.
            – Wstawaj kochanie. Musisz się z kimś spotkać.
            – Hm?
            – Max przyjechał. Czas, żebyś się z nim zobaczył. – Na jego słowa Allan otworzył natychmiast oczy.
            – Co? Żartujesz? Już się zbieram. – Spróbował się powoli podnieść, ponieważ wiedział, że gdyby zrobił to zbyt gwałtownie, byłoby mu się tylko nie dobrze.
            – Nadal cię boli? – Czuł na sobie zaniepokojony wzrok Lucasa. Gdyby tylko mógł, przespałby cały dzień, oddając się błogiemu lenistwu, by ciało w równej mierze jak i wilk mieli czas na regenerację.
            – Bardzo, ale dam radę. Po prostu będę miał dzień lub dwa wycięte z życiorysu. Najwyżej poproszę kogoś, by zaopiekował się mała w czasie, gdy ty będziesz pracował, a gdyby mnie bolało. – Lucasa dziwiło, że jego partner aż tak mocno odczuwa ból. To mu dało do myślenia. Nadal gdzieś z tyłu głowy tkwiła mu historia partnera, to, że został porzucony. Podejrzewał, że może to mieć związek, tylko jeszcze nie wiedział, jaki dokładnie.
            – Pomogę ci, dobrze? – Sięgnął po jego koszulkę zwisającą na krześle i pomógł mu się ubrać. Wiedział, że nie musiał tego robić, ale sam fakt, że gdy tylko Allan wstał, musiał się na nim oprzeć, o czymś świadczył. Zawinął dłoń na jego pasie i poszli do salonu. Ledwie zauważalnie podtrzymywał kochanka, by nie ugięły się pod nim nogi.
            – Cześć, Maks. – Teraz już wiedział, kim bym sławetny przyjaciel Alla. Mężczyzna nie wyróżniał się z tłumu, był… przeciętny. Ale miał pewną iskrę w oku, która mogła przyciągać do niego ludzi.
            –All, jak dobrze cię widzieć. – Człowiek podszedł szybko wilka i uścisnął go mocno. W tym momencie rozległy się trzy głębokie warknięcia. Wszyscy spojrzeli po sobie, a Marco i Sam odwrócili wzrok, nie chcąc wypowiadać swojemu alfie walki.
            – I wszystko jasne. – Allan roześmiał się i podszedł do Sama. – Mogę? Bo chyba już nie śpi. – Rzeczywiście, Liz od początku, gdy tylko Max przybył do ich domu, spokojnie leżała w ramionach młodego wilka i tylko przebierała gwałtownie nóżkami roześmiana, z piąstką w ustach. – Cześć, księżniczko. – Pocałował córkę w czoło i podniósł na wyciągniętych ramionach górę. Mała roześmiała się piskliwie, na co mężczyzna się skrzywił.
            – Chyba was nie rozumiem. Dlaczego wszyscy ciągle na mnie warczą? Co robię źle?
            – Nigdy nie powinieneś przytulić czyjegoś partnera, bo gwarantuję ci na sto procent – będzie on zazdrosny. Z tym że jeden tylko powarczy, a drugi będzie chciał cię pozbawić głowy – powiedział rozbawiony. On nie miał z tym problemu, ale pochodził z innego typu rodziny. Każdy inny zmienny normalnie byłby zdenerwowany.
            – Czyli złamałem jakieś niepisane zasady, których nie znam. – W końcu się uśmiechnął. Do tej pory czuł się skrępowany, teraz jednak w końcu odetchnął spokojnie.
            – U nas nic ci się nie stanie z tego powodu. – Lucas poklepał go lekko po ramieniu.
            – Chwileczkę… – All uśmiechnął się szeroko, wiedząc dokładnie, co teraz nastąpi. Przenikliwy umysł Maxa nigdy nie spał. – Powiedzieliście, że partnerzy warczą na inne osoby, które się przytulają do ich kochanków. Dobrze zrozumiałem?
            – No tak. Tak stwierdziliśmy – odpowiedział Marco, patrząc na niego intensywnie.
            – Rozumiem, dlaczego ty warczałeś. Ale wy? – Wskazał na dwóch stojących obok mężczyzn. Spojrzał zdziwiony na przyjaciela, gdy ten się roześmiał.
            – Jak zwykle dociekliwy. Na pewno ci to wyjaśnią, ale nie teraz. Pozwolisz, że wyjdziemy na chwilę na dwór? Muszę odetchnąć świeżym powietrzem.
            – Migrena? Bardzo źle wyglądasz.
            – Tak, bracie. Niestety. Ostatnio są coraz silniejsze. – W ten sposób tymczasowo uratował sytuację, odciągając prawnika od dwóch niepewnych zmiennych.

***

            Marco zaciągnął Sama do sypialni. Nie dowierzał w to, co się stało, stał w szoku. Spojrzał na kochanka, upewniając się w jego spojrzeniu.
            – On jest… – szepnął.
            – Tak, Marco. – Sam przyłożył dłoń do jego policzka i pogłaskał go po nim. – Nie czułem wcześniej, żeby był mi pisany jeszcze jeden partner.
            – Dlatego też obaj jesteśmy w szoku. To jest dziwne. Zastanawia mnie jednak, czy nie zablokowaliśmy więzi.
            – Też tego nie wiem, ale on ma łatwiej. – Obaj czuli bardzo silne wątpliwości.
            – On nie jest zmiennym. – To właśnie tego tyczyły się te dziwne emocje. Gdyby nic nie powiedzieli Maxowi, zapewne nie odczułby ich straty, ale oni czuliby się niepewnie do końca życia.
            – Ciekawe czy da się przekonać, jak sądzisz? – Sam przyciągnął go do mocnego pocałunku. Tym razem to on musiał się wykazać aktywnością i rozwagą. Obaj musieli zawalczyć o partnera, który wydawał się bardzo sztywny, więc z góry założył też, że będzie niechętny.
            – Musimy się o to postarać. Najlepiej dzisiaj wieczorem. – Marco odsunął się od partnera.
            – Zobaczymy, co nam z tego wyjdzie. – Kiwnął głową.

***

            Lucas roześmiał się, stojąc pośrodku salonu. Teraz był pewien, dlaczego jego beta był taki niepewny, przychodząc do niego. Nie spodziewał się znaleźć kolejnego partnera, jak gdyby czuł, że nie jest mu to pisane. Nie dziwił się. Jego kochanek w porę odciągnął Maxa od jego partnerów. Wszystko się pokomplikowało. W najbliższych dniach będą mieli w domu wiele atrakcji. Nie tylko nowo wiążąca się para, ale też czuł, że zbliżała się przemiana Liz. Miała ledwie trzy miesiące, ale ciągle rosła w siłę. Wiedział, że będzie małą alfą. A te zmieniają się szybciej. Sam fakt tego, że tak wcześnie ząbkuje. Podeszła do niego jedna z niedźwiedzic.
            – Czy nasz gość będzie na obiedzie?
            – Tak, Meg. Możemy zjeść w salonie? Chciałbym, żebyście się wszyscy poznali. – Młoda kobieta uśmiechnęła się do niego. Stała się pełnoletnia ledwie dwa lata temu.
            – Super. Czy dobrze mi się wydaje, że nasz Marco znalazł kolejnego partnera? W całym pokoju czuć feromony, jakby ktoś tu wylał butelkę perfum. – Roześmiała się. – Poza tym chciałabym z tobą porozmawiać, jeśli tylko będziesz mieć chwilę.
            – Jeśli masz czas, to możemy nawet teraz.
            – Pójdę do Kate, powiedzieć jej, co jeszcze mamy zrobić i zaraz przyjdę.
            – Będę czekać na ciebie w gabinecie.

            Już po chwili w fotelu przed nim siedziała dziewczyna. Patrzył na nią uważnie, ale ta niespecjalnie na to reagowała. Uśmiechała się szeroko.
            – To, o czym chciałaś porozmawiać. – Sam nie mógł powstrzymać radosnego grymasu, widząc jej mimikę twarzy.
            – Chciałabym prosić o zgodę na podróże po świecie. Nie byłoby mnie rok. Mam oszczędzone trochę pieniędzy, na to, co będę potrzebować, zapracuję.
            – Wybacz niedyskretne pytanie, ale ile zaoszczędziłaś?
            – Dwadzieścia tysięcy. Nie jestem pewna, na ile to wystarczy, ale uważam, że dam sobie radę.
            – Dobrze. Jedynie pod warunkiem, że będziesz ostrożna, gdy będziesz się zmieniać. Raz na tydzień masz dzwonić.
            – Super! – Młoda rzuciła mu się na szyję ze śmiechem i ucałowała w policzek.
            – Jeszcze jedno. Pomogę ci finansowo. Na początek dam ci dziesięć tysięcy. Jeżeli ci braknie, masz się ze mną kontaktować. Masz kogoś, z kim mogłabyś jechać?
            – Nie. Chciałabym zwiedzić świat sama. – Radość było czuć w powietrzu. Energia emanowała z młodej zmiennej od dawna, ale teraz najprawdopodobniej osiągnęła swoje apogeum. Cieszył się, że może jej pomóc. Samo to, jak zareagowała na jego słowa, było dla niego dobrą wskazówką.
            – Dlaczego tak ci się to marzy? Masz konkretny powód? – Spojrzała na niego i mrugnęła okiem.
            – Po prostu wiem, że muszę wyjechać i zwiedzić świat. Póki mogę sobie na to pozwolić. Jeszcze raz dziękuję. – Ponownie go uścisnęła i wyszła z gabinetu. Allan wszedł rozbawiony, widząc zawstydzonego partnera.
            – No tak. Ja wychodzę, a ty wyprawiasz tu prywatne schadzki z młodą dziewczyną. – Przytulił się do niego i pocałował mocno. – Nie spodziewałem się, że Max będzie ich partnerem.
            – Dobrym pytaniem jest, kto się tego w ogóle spodziewał? Mamy nową sensację w klanie. Plotki roznoszą się szybciej niż choroby. Wszyscy wszystko wiedzą. Więc pewnie już za niedługo dowiesz się, że Meg wyjeżdża na rok. Marzą jej się podróże.
            – Dobrze, że poruszyłeś tę kwestię. Wydaje mi się, że Sam chciałby się zająć medycyną.
            – Dzień sprawunków i różnych informacji?
            – Najwyraźniej. Chcę mu pomóc w tym marzeniu, w razie czego opłacę mu studia.
            – Albo zrobi to jego partner. Uwierz mi, Marco stać już na własne ziemie i domy, ale chce być moim betą. – Allan umiejscowił się wygodnie między nogami kochanka. – Kocham cię.
            –Mhm. – Wtulił się w niego wygodnie i oparł się czołem o jego ramię. – Jak mi dobrze. – Musnął obojczyk ustami i rozluźnił się.
            – A jak twoja głowa?
            – Lepiej. Odzyskałem wzrok, częściowo. Za niedługo mi minie, więc nie jest źle.
            – To jak ty się przemieszczałeś do tej pory? – Spojrzał na niego dziwnie.
            – Pamiętam rozkład naszego domu, więc nietrudno ominąć przeszkody. Wystarczy chcieć.
            – Mój dzielny mężczyzna. Dzisiaj idziemy grzecznie spać, ja zadbam o małą, a ty spędzisz wieczór pod kołdrą.
            – Jakiś ty perwersyjny. – Roześmiał się.
            – Albo ty masz kosmate myśli. Chodź, pomożemy dziewczynom przygotować stół do obiadu.
            – Ale mnie dzisiaj gonisz do obowiązków. Potem przejmuję twój gabinet, muszę porozmawiać z Maxem.
            – Powiedziałeś mu wstępnie, o co chodzi? – Sam się zastanawiał, o co chodzi w tym wszystkim. Allan na razie niczego mu nie wyjaśnił.
            – Tak i chciałbym, żebyś też tam był. Będę musiał rozważyć kilka możliwości i jesteś mi do tego potrzebny. Chcę to z tobą konsultować, a nie podejmować decyzję samodzielnie.
            – Ufasz mi, kochanie. Na początku sądziłem, że to się nie uda.
            – Ja też. Dobrze, że ten ból głowy powoli mi mija. Będę w końcu do życia i zajmę się Liz.
            – Musimy odpocząć. Chcę z tobą gdzieś wyjechać. Weźmiemy Liz i zostawimy zarządzanie klanem Marco. Co ty na to? – Odsunął się od niego.
            – Zwolnij, kochanie. Uporządkujmy wszystko na bieżąco i dopiero wtedy będziemy mogli coś planować. Chyba trochę za dużo się tu dzieje, nie sądzisz? – W odpowiedzi został przyciągnięty w ramiona partnera.

***

            Max stał niepewnie w kuchni pełnej ludzi. Allan przyprowadził go tu, przedstawił i wyszedł. Czuł się cholernie skrępowany. Czym innym było reprezentowanie innych ludzi w sądzie. Wiedział, z kim ma do czynienia, więc to utrudniało mu koncentrację. Odetchnął głęboko, skupiając się na, jak mu się wydawało, najmłodszej osobie w pomieszczeniu.
            – Em, Kate? – Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie.
            – Tak? Pomóc ci w czymś? Chcesz kawy, herbaty, soku?
            – Chciałem się zapytać, czy nie potrzebujecie tu pomocy. – Kobieta roześmiała się na jego pytanie.
            – Oczywiście, potrzebujemy, ale dopiero za godzinę. W zjedzeniu tego wszystkiego. – Zwykle powściągliwa twarz rozciągnęła się w szerokim uśmiechu. – Poza tym witaj w rodzinie. – Przytuliła go mocno do siebie. Nie rozumiał, o co jej chodzi. Chyba nigdy nie zrozumie szalonych zmiennych.
            – Miło mi, że tak uważasz, chociaż nie rozumiem, co masz na myśli. Mogę prosić herbaty? – Kobieta mrugnęła mu okiem, jak gdyby wiedziała, że w końcu o to poprosi.
            – Jasne, nie ma problemu. Może chcesz siąść w salonie, zapewne Marco i Sam tam za chwilę przyjdą z tobą porozmawiać. Na razie patrzą na mnie z chęcią mordu w oczach. I tak dziwne, że jeszcze się nie odezwali, nie warczeli.
            – O co chodzi z tym waszym warczeniem? Nie rozumiem tego mechanizmu. – Taka była prawda. Myśl, którą formułował w głowie, gdy rozmawiał z czwórką zmiennych, uciekła mu, gdy przyjaciel odciągnął jego uwagę od tego zagadnienia. Wiedział, że umknęło mu coś ważnego. Musiał coś zrobić za to Allanowi. Oprócz tego mężczyzna poprosił go, by jak najszybciej załatwili to, o co prosił, ponieważ wtedy w pełni będzie mógł on cieszyć się pobytem tutaj.
            – Chodź, Max, za chwile ktoś nam przyniesie coś do picia albo ja sam o to zadbam, a ty z Marco idźcie spokojnie siąść w fotelach w salonie.– Spojrzał na przystojnego zmiennego i zmrużył lekko oczy. Miał ciekawą urodę, trochę egzotyczną, ale cała siła kryła się w spojrzeniu, którym go obdarzył. Było w nim coś przyciągającego. Wiedział jednak, że ma partnera, więc nie pozwoli sobie na niestosowne zachowanie w jego kierunku. Gdyby był samotny, zapewne skorzystałby z kilku nocy rozkoszy, a następnie wyjechał. Tak zawsze było lepiej. Nie angażować się, bo i po co. Nie szukał partnera czy kochanka. Czasem zdarzały mu się przelotne romanse, ale tylko tyle. Nie potrzebował niczego więcej.
            – Nie myśl o tym. – Spojrzał zaskoczony na Marco, jak gdyby nie wiedział, o co mu chodzi.
            – O czym mam nie myśleć? – Przecież mężczyzna nie czytał mu w myślach.
            – O seksie lub też o czymś, co jest z nim związane. – Zatrzymał się w pół kroku, obracając twarzą do zmiennego.
            – Skąd to wiesz? – warknął. Nie wierzył, by ktokolwiek miał umiejętność spoglądania mu w myśli.
            – Zapach. Jest znacznie cięższy, bardziej piżmowy.
            – Masz partnera. Allan mi wytłumaczył kiedyś, jak to działa. – Marc przymknął lekko powieki, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Przynajmniej trochę będą mieli z górki.
            – Tak, mam i nie mam przed nim tajemnic. – Podszedł bliżej do człowieka, który lekko przewyższał go wzrostem.
            – To, o co ci chodzi? – Spojrzał zmiennemu prosto w oczy. Zaraz potem skierował spojrzenie na Sama wchodzącego do pokoju i nie wiedział już, w którą stronę ma się obrócić, by wyjść. Marco, widząc jego reakcję, przywarł mocno do niego, zacieśniając szybki chwyt na ramionach i całując gwałtownie. Spodziewał się odepchnięcia, uderzenia w twarz, ale nie tego, że mężczyzna kurczowo chwyci się jego ramion, oddając pocałunek. O tak. Skryty i poważny pan prawnik będzie żarliwym kochankiem.
            Musiał się opanować. Rozluźnić dłonie, ale było to cholernie ciężkie w momencie, gdy ten gorący facet na niego napierał i całował tak, że miękły mu kolana. Cholera jasna! Nie chciał tego. Jeszcze Sam na to patrzył, tak nie powinno być. Nie chciał być wykorzystany do ich rozgrywek. Nie zamierzał sobie na to pozwolić.
            – To według ciebie, Marco, ma być powoli? – Sam był rozbawiony, ale też jego głos się obniżył. Widok obu partnerów, mimo iż Max jeszcze tego nie wiedział, był cholernie podniecający. Widział zagubienie malujące się na twarzy nowego partnera, dlatego klepnął lekko niedźwiedzia w ramię. Zastanawiał się, czy nie bardziej odpowiednią rasą byłaby dla niego jakaś wielka kicia. Puma albo tygrys. Za bardzo lubił się przytulać. – Nie stresuj się tak. – Musnął policzek Maxa. – Nic się nie stało, zdarza mu się być niewychowanym.
            – To ty jesteś młodszy. – Wypomniał mu kochanek.
            – Ale to ty najpierw działasz, potem myślisz.
            – I kto to mówi. – Nie ugryzł się w język, czego pożałował, gdy tylko słowa opuściły jego usta, ale jedyną reakcją Sama był półuśmieszek.
            – Wiem, kochanie. – Chyba oszalał.
            – Czy ktoś krótko i zwięźle może mi powiedzieć, o co tu, do jasnej cholery, chodzi? I dlaczego, do kurwy nędzy, mnie pocałowałeś? – Marco się uśmiechnął. Jego przyszły partner pokazuje pazurki. Podobało mu się to.



23 komentarze:

  1. Ale fajnie znowu trójkąt. Prawnik nie prawnik ale swoje potrzeby ma:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. Znowu trójkąt? Moje pierwsze i ostatnie podejście do tego :D Spróbowałam i stwierdziłam, że niekoniecznie jest to dla mnie :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  2. No niezle... Marco bedzie mial co robic :). Mam nadzieje, ze Allan nie ma jakiejs powazniejszej choroby. Tak w ogole to czekam na trojkat w Twoim wykonaniu :). Mysle, ze juz niedlugo sie doczekam.
    Pozdrawiam
    xjudass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha. Tak. Marco będzie miał co robić. Co do Allana, nie. Nie ma żadnej poważnej choroby :) Trójkąt już w rozdziale 24 (o ile go napiszę! bo ciężko to widzę! mimo, że napisane mam kolejne rozdziały do końca :D).
      Pozdrawiam ;)
      LM

      Usuń
  3. Znów mi za mało :) Podziwiam twoje pomysły :) To będzie długi tydzień w oczekiwaniu na kolejny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętasz jak kiedyś stwierdziłam, że to opowiadanie jest podobne do zmiennych Luany?
    Pisałam też, że nie bede oceniać bo obie mogłyscie mieć podobny pomysł...teraz juz sama nie wiem co myśleć, nie zrozum mnie źle ale czy to naprawde nie bylo inspirowane jej opowiadaniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama odpowiem za Lady. Nie "Spotkanie" nie było inspirowane moimi zmiennymi. Jedyne co wspólnego ma tekst Lady z moim to tematyka Zmiennych i tyle. Opowiadania różnią się jak ogień i woda.:)

      Usuń
    2. Hm. Mam pewien pomysł :) Rozumiem, że uważasz iż inspirowałam się tekstem Luany. Ok. To co, że piszę go prawie od tego samego momentu co Lu swoje teksty, z tym,że piszę znacznie wolniej i... rzadziej publikuje ;) Z przerwami. Dlatego staram się zrozumieć twoje wątpliwości. A moja propozycja hmm. Może oceń inspirację po zakończeniu tekstu? Bo wtedy będziesz miała cały jego obraz? :) Zastanawia mnie też w czym widzisz podobieństwo do tekstów Luany nie licząc tematyki zmiennych jak i trójkąta który tworzą Max, Marco i Sam? Taka moja ciekawość ;)
      Dodatkowo muszę powiedzieć o czym wspominałam już nie raz, że Luana zna wszystkie teksty przed wami wszystkimi, ponieważ jest moim pierwszym czytelnikiem ;)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
    3. Witaj...wybacz, że na Ciebie delikatnie naskoczyłam pisałam to pod wpływem emocji i byłam krótko mówiąc zbyt krytyczna w swojej ocenie. Może to przez to, że początek był taki z innej bajki, bardzo intrygujący a w moim odczuciu z każdym rozdziałem robiło się coraz bardziej pospolicie jednakże zdaje sobie sprawe, że nie jestes tu po to aby mnie zadawalać, a po to żeby wyrazić siebie poprzez pewien twór...uważam, że to co napisałam nie powinno się pojawić za co przepraszam.

      Pozdrawiam
      ~K

      Usuń
    4. Droga K :)
      Nic się nie stało. Oddałaś swoje emocje i to jest super! Nawet jeżeli w danej chwili nie były pozytywne ;) To też się ceni, taką szczerość. Napisałam o całości tekstu ponieważ jak na tą chwilę jest go 32 rozdziały. A może jeszcze coś cię zaskoczy ;) Zobaczymy. Z miłą chęcią poznam twoją opinię nawet jeśli miałaby być mega krytyczna! To się ceni, bo wiem na co zwracać uwagę. Nie zawsze widzę swoje błędy ;) Zdarza się ;) Muszę przyznać, że dla mnie "Spotkanie" jest typowym, spokojnym opowiadaniem, dającym odetchnąć ;) Szkoda, że zawiodłam twoje nadzieje, ale niestety tak się zdarza.
      To co się pojawiło jest dla mnie niezwykle ważne, bo to znaczy o tym jak odbierasz tekst ;)
      Za co dziękuję ;)
      LM

      Usuń
  5. Och wreszcie mam internet i wreszcie mam czas po przeprowadzce do skomentowania i aaa!!! Jestem zachwycona uwielbiam trójkąty. Co prawda Marco trochę się zachowuje inaczej przy nowym partnerze niż wcześniej ( albo ja odnoszę takie wrażenie) ale mi się podoba! Baardzo :3 no po prostu nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ~~ Marco Sam i Max to będzie ciekawe! Co prawda brakuje mi trochę więcej o Lucasie i Allanie ale i ta jest świetnie *.*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszasz Słońce ,ale podoba mi się to zamieszanie i dobrze ,że Max dołancza do pary.Marco i Sam będą mieli co robić, wykazując się nie lada inwencją przekonując prawnika aby został z nimi.Beta zrobił dobry początek ,teraz kolej na Sama.Podoba mi się wielowontkowość Twojej opowieści,więc życzę weny.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamieszanie to moje drugie imię :P Cieszę się, że ci się podoba ;) Staram się unikać jednego wątku, ponieważ nie zawsze jest to na korzyść tekstu. Lubię pisać o wielu parach jednocześnie ;)

      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  7. No to się porobiło... w życiu nie spodziewałabym się, że pojawi się trójkąt... i to jeszcze, że do związku Marco i Sama dołączy osoba trzecia czyli Max. Mam nadzieję,że cała trójka jakoś sobie z tym poradzi bo jakby nie patrzeć Marco i Sam jeszcze nie tak dawno nie mogli się porozumieć. Ale jak najbardziej trzymam kciuki, żeby przekonali do siebie jak najszybciej pana prawnika ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Porobiło się :) Dlaczego nie spodziewałaś się trójkąta? Co do prawnika, wszystko się okaże :) Powoli :D Wiem już, że pisanie trójkąta nie jest dla mnie :D Nie czuję tego aż tak :D
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  8. Wiedziałam :').
    Co do trójkątów, to nie, że nie lubię. Poprostu wolę związki dwóch osób. Na pewno nie jest to powód na zaprzestanie czytania tego opo ;). Szczerze, to okropnie mi się podoba xD.
    Pozderki i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli jednak trójkąt ;p Mi trochę trójkąty nie pasują ( jedyny do jakiego się przekonałam to ten Luany. xd). Pewnie dlatego, że ja bardzo wczuwam się w to co czytam i w odczucia ''głównego bohatera''. U mnie by to nie wyszło, bo... no po prostu nie xD Jeju ale ten komentarz pokręcony. Nie wiem jak to ująć w słowa ;p
    No, ale co do rozdziału to mimo, że spodziewałam się trójkąta to jednak jestem zaskoczona. Marco dość szybko wziął sprawy w swoje ręce. Nie dość, że dopiero co się sparował z Samem to już ma kolejnego partnera ;p Będzie się działo. No i niedługo pierwsza przemiana Liz ;3
    Czekam na następny rozdział i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Jednak ;) Hm. Ja się przekonałam, że mnie trójkąty jednak też nie pasują ;) Ale to zawsze jakieś nowe doświadczenie ;) Rozumiem to twoje "po prostu nie".
      Hahaha. Marco jest bardzo aktywny w uzyskiwaniu partnerów :d
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  10. Czy jest możliwość dostania twoich opowiadań czyli "Młody" i "Amnezja"w formie pdf?? Chętnie bym te opowiadania jeszcze raz przeczytała w czasie podróży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Proszę cię bardzo ;)
      http://chomikuj.pl/byladym/
      Pod tym adresem znajdziesz wszystko ;) Przyspieszyłaś moją decyzję odnośnie założenia chomika z plikami ;)

      Usuń
    2. Dziękuje :D

      Usuń
  11. Zdecydowanie mój ulubiony rozdział. Czytam go po raz trzeci :v

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    tak właśnie myślałam jak była mowa o ich dziwnym zachowaniu, a później się jeszcze potwierdziło, mają jeszcze jednego partnera, Marco pragnął spotkać w końcu partnera, a teraz ma ich dwóch, no jestem ciekawa reakcji, zachowania Maxa....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń