niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 17

Kochani moi! 

Na część waszych komentarzy odpowiedziałam :) Większą część :) Osobom, które na swoich blogach nie znalazły komentarzy obiecuję odpisać na nie :) Wszystko po kolei nadganiam :D
Miłej niedzieli ;)

Rozdział 17


            Popołudnie na ziemi niedźwiedzi mijało spokojnie i leniwie. Zmienni zebrali się, chcąc zrobić wspólnego grilla. Kobiety próbowały nie pozabijać się w kuchni przy wtórze krzyków i śmiechów, natomiast mężczyźni zajęli się składaniem drewna na duże ognisko. Dodatkowo rozłożyli trzy grille, chcąc przyspieszyć czas szykowania dań. Każdy z nich potrzebował relaksu, odpoczynku i odrobiny przyjemności. Jeden ze zmiennych pojechał specjalnie do najbliższej wioski po to, by kupić wino i kilka zgrzewek piwa dla wszystkich. Alkohol prawie na nich nie działał, nie przy ich metabolizmie, ale lubili od czasu do czasu spędzić w ten sposób wieczór.
            Lucas i Allan wrócili z polany, gdy przygotowania były już dawno posunięte do przodu. Liz spała na ramieniu alfy z lekkim uśmiechem na twarzy. All pogłaskał małą po głowie.
            – Chyba nici z naszych planów. – Pocałował Luca krótko w usta.
            – Dlaczego nie? Zawsze możemy się wymknąć. – Puścił mu oko i ruszył w kierunku werandy. Chciał położyć małą w cieniu, tak, by nawdychała się świeżego powietrza, a słońce jej nie zaszkodziło.
            – Jak nastolatki. – All udał zdegustowanie i pokręcił głową. Roześmiał się z powodu otrzymanego klapsa w pośladek.
            – Przynajmniej będziemy mieć święty spokój. Chcę cię. Pragnę. – Słyszał, jak partner zassał głęboko powietrze do ust. Ze względu na małą nie zawsze mogli sobie pozwolić na taką ilość spędzania razem czasu, jak by pragnęli.
            – Lucas! – Jeszcze trochę, a przyciągnąłby partnera do siebie i już teraz zaciągnął go do sypialni. Był napalony, potrzebował seksu z nim.
            – Też cię kocham. – Uderzył go lekko w ramię i uśmiechnął się szeroko. Na jego policzki wpłynął lekki rumieniec. Nigdy nie miał na to wpływu, co niezmiernie go irytowało.
            Po ułożeniu wygodnie Liz obaj zostali zagarnięci do pracy. Wszyscy śmiali się z Alis, która siedziała wygodnie w fotelu i dyrygowała każdym mężczyzną znajdującym się w pobliżu. Dziewczyna miała już zaokrąglony brzuszek, nadający jej więcej powabu i kobiecości. Partner kobiety śledził ją wzrokiem, gdziekolwiek się znalazła i w jego spojrzeniu widać było, jak bardzo mu na niej zależy.
            – Luc! Allan! – Wykrzyknęła, widząc ich zbliżających się do Meg dźwigającej kilka talerzy, a te przechylały się raz w jedną, raz w drugą stronę.
            – Zaraz, Alis. I nie krzycz tak, z tego, co wiem, nie jestem głuchy. – Wzięli od dziewczyny po dwa talerze i przenieśli je bezpiecznie na stół znajdujący się obok rozłożonych grillów. Dopiero po tym podeszli do niej.
            – Czego rozwrzeszczana pani sobie życzy? – Luc pokłonił się, udając posłuszność. – Soczku, kawki, herbatki. – Kobieta zbladła gwałtownie.
            – Nie mów mi o kawie, bo chyba zaraz zwrócę wszystko, co zjadłam. – Niedźwiedź przezornie odsunął się o dwa kroki.
            – Nie krzycz na wszystkich. To, że jesteś w ciąży, nie daje ci do tego prawa. – Nie zamierzał tego ukrywać. Jego siostra ostatnio zaczęła się zmieniać, rozumiał hormony, ale nie wchodzenie każdemu na głowę.
            – Przynieślibyście stoły? Bo musimy gdzieś siedzieć, a na suficie widziałam pająka. – Wzdrygnęła się gwałtownie. – Nawet tam nie wchodzę.
            – Widzisz, młoda. Od razu lepiej, miło, grzecznie i przyjemnie. Każdy z chęcią ci pomoże lub zrobi coś za ciebie.
            – Może masz rację. – Uśmiechnęła się do niego promiennie. – To jak?
            – Wiesz, że to zrobimy, a ty schowaj się do cienia, bo jeszcze wam zaszkodzisz. Dbaj o swoje szczenięta. – Kobieta spojrzała na niego zaskoczona.
            – Że jak? – Luc popatrzył na nią zdziwiony.
            – O co ci chodzi? – Doprawdy nie wiedział, dlaczego jego młodsza siostra czasem zachowywała się tak… infantylnie.
            – Powiedziałeś szczenięta?
            – No tak.
            – Ale dlaczego?
            – Tak się przecież mówi. Nie wiadomo jeszcze, ile będziesz miała dzieci.
            – Aaa. O to ci chodziło. – Zawiedziona spuściła głowę.
            – Wiem, że liczysz na bliźniaki. Poczekaj jeszcze tydzień. – Puścił jej oko. Poszedł z Allanem do dużej szopy za domem.
            – Nie wiedziałem, że tego chce – mruknął wilk. – Nie wydaje ci się to dość dziwne?
            – Nie. W naszej rodzinie prawie zawsze rodziły się takie dzieci. My jesteśmy chyba drugim pokoleniem, w którym przestały się pojawiać.
            – No to rzeczywiście ciekawe. Bierzemy? – All wskazał najbliżej stojący stół. Zanim jednak uzyskał odpowiedź, został przyciągnięty do głębokiego pocałunku.

***

            Późne popołudnie nadeszło bardzo szybko. Wszyscy zebrali się na robieniu grilla, opalaniu i pieczeniu kiełbasek. Kijki opierane były na specjalnych szczypcach wbitych w ziemie, przez co piekła się ich duża ilość. Każdym będzie mógł najeść się do woli, nie przejmując się tym, czy starczy im pożywienia. W pewnym momencie Allan poczuł, jak od ciepła, zapachu swojego partnera i słuchania głosów ludzi, którzy go zaakceptowali, zaczęły opadać mu powieki.
            – Nie śpij. – Krótkie potarcie ramienia wybudziło go z pół snu.
            – Mhmm – mruknął sennie. Nie jego wina, że aż tak potrzebował tego deficytowego produktu w swoim życiu. Chociaż raz planował normalnie się wyspać, a nie tylko kochać z Lucasem, czy przejmować życiem sfory.
            – Pójdziemy do domu? – słysząc lekko zachrypnięty głos kochanka, od razu podniósł głowę. Spojrzał w jego ciemne oczy i uśmiechnął się szeroko. Oj tak, tego mu było trzeba. Meg trzymała w ramionach jego córkę, ciesząc nią oczy. Właśnie po tym stwierdził, jak bardzo młoda kobieta chciałaby mieć już partnera, stworzyć z nim normalną rodzinę, mieć dzieci. Uścisnął lekko ramię kochanka i podszedł do niej.
            – Hej. Chyba jej przytulnie u ciebie. – Nie zamierzał na nią naciskać w żaden konkretny sposób.
            – Też mi się tak wydaje. – Odwróciła w jego stronę spojrzenie. – Mogę ją dzisiaj wziąć do siebie? – Spojrzał dziewczynie głęboko w oczy, chcąc zrozumieć jej intencje. Ta prośba go zaskoczyła. Do tej pory jedynie Marco brał Liz do siebie do pokoju, w chwili, gdy się nią zajmował.
            – Jeśli chcesz, to tak. Powiedz mi tylko, dlaczego chcesz to zrobić. – Dopiero teraz patrząc w oczy dziewczyny, widział w nich przeraźliwy smutek i osamotnienie.
            – Ponieważ chcę wyjechać. I nie wiem, czy kiedykolwiek tu wrócę, Allan. Chciałabym odnaleźć swoje miejsca na świecie, a nie jestem pewna, czy będą nim nasze ziemie. Kocham to miejsce i ludzi, ale też jestem gotowa się z nimi pożegnać. Potrzebuję tego, All. Cholernie pragnę czegoś jeszcze, co nie pozwala mi tu zostać. Muszę zwiedzić świat. A wiesz dlaczego? Czuję, że to słuszne, że coś tam na mnie czeka. Nazwij mnie głupią, ale ja wiem, że powinnam zrobić to już dawno. – Zaskoczyło go to, co powiedziała. Kiedyś sam czuł się podobnie, chociaż stan ten był lekki. Teraz był pewien, że jego miejsce jest przy Lucasie i dobrze, że odważył się na taki krok.
            – Nie zamierzam tego zrobić, bo… – odetchnął głęboko. – Rozumiem to i życzę ci powodzenia. Zawsze, jeżeli nie znajdziesz tego, czego chcesz albo stwierdzisz po prostu, że tu jest twój dom, my zawsze cię przyjmiemy z szeroko otwartymi ramionami.
            – Dziękuję. – Z oczu młodej kobiety wypłynęły łzy, które starała się ukryć za włosami. Allan machnął Lucasowi ręką, by ten nie podchodził.
            – Nie masz ku temu powodów. A teraz, jeśli chcesz, mogę cię przytulić, o ile ten wielki samiec alfa nie odgryzie nam za chwilę głowy. – Głośny śmiech wyrwał się z gardła Meg. Allan uścisnął ją mocno, wywołując tym samym w Lucasie głębokie warczenie. Wstał i dotknął jej ramienia.
            – W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać, Meg. Zawsze chętnie z tobą porozmawiam, jeśli tylko zechcesz.
            – Dziękuję. – Zgięła rękę w łokciu i poklepała lekko partnera swojego alfy po dłoni. 

***

            Gdy tylko drzwi od domu zamknęły się za nimi, Lucas spojrzał na swojego partnera.
            – Ładnie to tak mnie zdradzać? Wszystko widziałem – mruknął zabawnie. Allan roześmiał się głośno i ruszył w kierunku schodów.      
            – Oczywiście, że ładnie. Trochę cię podjudziłem, więc teraz będziesz mógł mi udowodnić jak bardzo mnie kochasz. – Zakręcił lekko biodrami, wchodząc na schody.
            – Jesteś niemożliwy.
            – Ale za to mnie kochasz, tak jak i ja ciebie. – Dopiero teraz ruszył za swym partnerem do sypialni. Nie zamierzał mu tego tak łatwo odpuścić. Wiedział, że pocieszał Meg, ale chciał to wykorzystać w swoim celu.
            Gdy tylko znaleźli się w sypialni, Lucas pozbył się swojej koszuli. Wiedział, że to przyciągnie wzrok partnera i właśnie ten zamierzony efekt otrzymał. Zrzucił szybko ze stóp japonki i został w samych dżinsach sięgających mu do kolana.
            – Co ty robisz? – All uniósł lekko brew i uśmiechnął się ironicznie. Musiał przyznać, że taka wersja partnera cholernie mu się podobała.
            – Rozbieram się, nie widać? Ty też powinieneś.
            – Tak? – Wyjątkowo zamierzał go posłuchać, zastanawiając się, o co może chodzić Lucasowi. Zamierzał tak jak i partner zostać w samych spodniach, nie przejmując się niczym. 
            Widząc, jak All pozbył się części zbędnej odzieży, zbliżył się do niego lekko. Przyciągnął go do siebie, chcąc chwilę tak postać. Ciche sapnięcie i rozluźnione ramiona oplatające jego klatkę piersiową ukoiły dziwny stres kumulujący się w nim ostatnio.
            Ciepłe dłonie muskały łopatki, kawałek szyi, co jakiś czas zjeżdżały na dolną część kręgosłupa, by po chwili ponownie skierować się w górę.
            – Kochaj się ze mną, Allan. – Na początku chciał, by ich seks był bardziej gwałtowny, pełen wyładowania emocjonalnego, jednak gdy już znaleźli się tu sami, chciał po prostu spokoju. Powolnych, kołyszących ruchów, które w końcu doprowadzą ich do spełnienia.
            Nie doczekał się odpowiedzi ze strony swojego partnera. Wystarczył mu pocałunek, na początku spokojny, rozbudzający zmysły, a zarazem dziwnie kojący. Dopiero potem wprowadził ich krew we wrzenie. Wargi ocierały się o siebie, podgryzali je lekko zębami, ssali języki i kosztowali od nowa swoich smaków.
            Biodra Allana nacierały na męskość kochanka, opiętą w dżinsach, drażniącą jego własną.
            Chwycił w dłonie pośladki kochanka, ugniatając je gwałtownie. Cholernie potrzebował Alla, otoczyć się jego zapachem. Nie przyznał mu się, jak silny odczuwał ostatnio niepokój, niezwiązany z żadną konkretną sytuacją, jednak tak przedłużający się stan rzeczy zaczynał go niebezpiecznie niepokoić.
            Ciepłe dłonie wkradły się pod materiał jego spodni, lądując płasko na jego własnym tyłku. Zapomniał, jak dobre jest to uczucie, gdy ktoś dotykał go w tym miejscu. Wcześniej kochanek robił to dość rzadko, ucząc się jego ciała, teraz jednak coraz częściej ręce lądowały właśnie w tym miejscu.
            – Jestem gotowy, Lucas. – Spojrzał na niego zaskoczony, nie wiedząc, o co mu chodzi. Allan zarumienił się i odwrócił wzrok.
            – Co przez to rozumiesz? – Chwycił jego brodę między dwa palce i ponownie skierował w swoją stronę.
            – Przygotowałem się wcześniej. Dzisiaj nie jestem w stanie czekać. – Luc jęknął głęboko, wyobrażając sobie partnera przygotowującego się po to, by wszystko przyspieszyć.
            – Lubię cię przygotowywać, All. Ale sam fakt, że to zrobiłeś, nakręca mnie jeszcze bardziej. – Przygryzł lekko jego ucho, by zaraz potem pocałować małżowinę.  
            – Będziesz musiał tylko… – Resztę zdania wyszeptał partnerowi do ucha, pozostawiając mu pole wyobraźni. Oddech kochanka przyspieszył lekko, oczy rozszerzyły się, a on sam został porwany do kolejnego pocałunku, który odbierał mu swobodne myślenie. Dopiero po chwili zorientował się, jak bardzo Lucas testuje swoją samokontrolę, krążąc dłońmi wokół brzegu spodni, nie rozpinając ich. Przyciągnął go więc bliżej za pośladki, napierając na niego swoją erekcją. Ruch ten wywołał w nim dreszcze podniecenia, krew przyspieszyła.
            Nie zamierzał się powstrzymywać, dlatego też rozpiął szybko spodnie Luca i dłonią pieścił jego członek. Dopiero po chwili zsunął mu z nóg opięte dżinsy. Schylił się przy tym w ten sposób, że główka erekcji znalazła się na wysokości jego ust. Dłońmi przytrzymał pośladki kochanka i samym językiem przesunął po całej długości penisa. Był tak cholernie podniecony, że chciał wręcz, by partner wziął go tu i teraz, ponieważ, jak podejrzewał, w krótkim czasie dojdzie.
            – All! – warknął głośno, nie mogąc się powstrzymać. Główka erekcji została zassana do ust, a on stwierdził, że jest niebezpiecznie bliski orgazmu. Zdążył zarejestrować, jak kochanek rozpina swoje spodnie, zsuwa je lekko z bioder i dopiero klęka przed nim, chcąc sprawić jak największą przyjemność.
            Czekał na reakcje Luca, jego spojrzenie, dopiero wtedy obsunął dżinsy i zaczął sam się pieścić. Wiedział, w którym momencie partner zorientował się, co robi. Penis w jego ustach drgnął gwałtownie i wypłynęło z niego kilka, jak podejrzewał przeźroczystych, kropelek. Dłoń powoli przesuwała się po pobudzonym członku, rozcierając preejeakulat.
            – Kurwa. Jesteś cholernie gorący. – Rozszerzył lekko nogi, chcąc, by to, o czym wspomniał Lucasowi, zadziałało. Z jego ust wydostał się jęk rezonujący na języku.
            Gdy zobaczył pieszczącego się Allana, musiał cholernie powstrzymać swoje ciało przed dojściem w usta tego mężczyzny. Jednak gdy rozstawił on trochę szerzej nogi, a potem jęknął głęboko, wiedział, że nic go nie powstrzyma przed orgazmem. Obserwując kochanka, widział, że i ten jest blisko przeżycia rozkoszy, wrażliwy organ drgał lekko w jego dłoni, produkując coraz większą ilość płynu. Nie czekając na więcej, odsunął się od Allana. Gdy ten spojrzał na niego zaskoczony, podciągnął go w górę i złączył ich usta w gwałtownym pocałunku. Ich ciała zderzyły się ze sobą, a on wsunął między nich rękę, chwytając oba penisy w dłoń i pieszcząc je szybko, intensywnie.
            – Och. – Cichy jęk z ust Alla, który wydostał się podczas przeżywania orgazmu,  wywołał w nim gwałtowną burzę i doprowadził do spełnienia. Ich ciała zrelaksowały się, kolejne pocałunki zmieniały swą intensywność. W końcu jednak odsunęli się od siebie, gwałtownie dysząc.
            – Będziesz musiał mi pomóc, Luc. – Ciepły uśmiech rozjaśnił jego twarz. Allan wsunął się na łóżko i trzymając za zagłówek, wypiął się do niego. Kochanek wracał do stanu podniecenia, tym szybciej, im dłużej go obserwował od tyłu.
            Podobało mu się to, że Allan zastosował wtyczkę analną, którą on sam kupił dawno temu i schował, nie zamierzając jednak z niej korzystać. W końcu jednak na coś się przydała, przyozdabiając rowek między dwoma półkulami trochę większą ilością miejsca.
            Podszedł w końcu do łóżka i pogłaskał ciepło plecy partnera. Wyczuwał, że All denerwuje się tym co zrobił, na dodatek poddał mu ciało w całkowite władanie.
            Chwycił lekko za korek analny i zakręcił nim delikatnie. Allan westchnął i odwrócił w jego kierunku głowę.
            – Kochaj się ze mną, Lucas. Nie baw się. – Zanim jednak pozwolił mu na dokończenie całej wypowiedzi, intensywniej zakręcił niewielką wtyczką i kilka razy wysunął ją i wsunął na swoje miejsce. – Och, ja… och… – Jęki wydostały się z ust partnera. Był cholernie wrażliwy na kręgosłupie, co teraz zdołał perfidnie wykorzystać w celu spotęgowania rozkoszy. W końcu jednak sam stwierdził, że nie zamierza dłużej męczyć ich obu i wyciągnął wtyczkę.
            – Połóż się na boku, kochanie. – Gdy wilk zajął wygodną pozycję, on sam dosunął się do niego. Z szafki przy łóżku chwilę wcześniej wyciągnął lubrykant i rozsmarował go na dłoni, dopiero potem sięgając po swoją erekcję. Najpierw nasmarował główkę, chcąc trochę podrażnić Allana, umiejscawiając penisa w jego szczelince i przesuwając nim w krótkich, wolnych ruchach frykcyjnych.
            – Weź mnie w końcu. – Odwrócił głowę Alla do pocałunku, zarówno nachylając się nad nim. Wsunął dłoń między uda wilka, podnosząc jedną z jego nóg. Dopiero wtedy przystawił główkę erekcji do wejścia partnera.
            – Czego chcesz, kochanie? – Wiedział, że All czuje go w tym specyficznym miejscu, ale chciał to usłyszeć. Zamiast tego, wilk przesunął biodra w dół, nabijając się na jego erekcję.
            – Właśnie tego. Wsuń się we mnie i kochaj. – Uśmiechnął się lekko i pocałował go ponownie w usta. Jego ruchy były spokojne, kojące. Tym razem dążyli do spełnienia powoli, rozkoszując się dotykiem, pocałunkami, pieszczeniem swych ciał.
            All musiał przyznać sam przed sobą, że dawno nie czuł się tak zrelaksowany i pewny. Dłoń Lucasa spoczywała na jego klatce piersiowej w okolicy serca i dociskała do jego pleców. Ruchy były głębokie i wolne, stapiające kolejną barierę w tym, na co powinien sobie pozwolić i jak się czuć.
            W pewnym momencie odsunął się od Luca tak, by ten nie mógł w niego wejść.
            – Odwróć się na plecy. – Cholernie chciał znaleźć się na tym mężczyźnie. W przyszłości zamierzał dobrać się do tyłów partnera, ale jeszcze nie teraz. Lucas spełnił jego prośbę bez jakiegokolwiek słowa, nie licząc mocnego pocałunku w usta, osłabiającego mu wolę.
            Usiadł okrakiem na biodrach mężczyzny. Zrobił to szybko i pewnie, chcąc znaleźć odpowiednie ułożenie po to, by w tej pozycji im obu było dobrze. Lucas wyszeptał kilka przekleństw pod nosem, trzymając trzon swojej erekcji tak, by Allan mógł się na nią obniżyć. Słowa wypowiedziane przez niedźwiedzia podziałały na jego wyobraźnię przez co, gdy tylko cała erekcja mężczyzny znalazła się w jego ciele, zaparł się o niego dłońmi.
            – O kurwa. Tego jeszcze nie czułem. – Penis Luca znajdował się w nim głębiej niż zazwyczaj. Zakołysał lekko biodrami, chcąc się przyzwyczaić do tego uczucia. Nie spodziewał się, że z każdym kolejnym ruchem będzie trafiał w niewielki splot swoich nerwów.
Rozkosz rozlała się po jego twarzy. Niedźwiedziowi również działania wilka sprawiały ogromną rozkosz. Mimo iż niedawno doszedł, czuł, że ten raz również skończy się ostro i gwałtownie.
Swoje dłonie położył na biodrach młodszego zmiennego, dodając jego ruchom pewności i siły. Nie minęła dłuższa chwila, gdy obaj jęczeli i dyszeli. Było im cholernie dobrze. Pot zrosił ich ciała, żar rozlewał się tak, iż gdybyś ktoś teraz wszedł, stwierdziłby, że znajduje się w środku pieca.
Lucas pierwszy poczuł, jak jego ciało przygotowuje się do orgazmu. Allan poruszał na nim swoimi biodrami, doprowadzając go do szału. W końcu jednak postanowił, że kochanek da radę zaspokoić ich obu, dlatego też jedną dłoń skierował na erekcję wilka, przesuwając kciukiem po główce. Opuszka palca zahaczyła o niewielką dziurkę, by kolejna wypływająca z niej kropla została roztarta.
– Już… Och… nie mogę więcej! – W pokoju rozległy się dwa okrzyki rozkoszy, orgazm przetoczył się przez ich ciała. Czuli się, jakby wypalił w nich żniwo, do czasu, aż nie będą gotowi do powtórki tego doświadczenia.
Allan opadł zdyszany na mokrą klatkę piersiową partnera. Jego organizm potrzebował chwili, by wrócić do siebie po odbytym stosunku. Oddech uporczywie nie chciał powrócić do swojego spokojnego rytmu, a dreszcze rozchodzące się po ciele tylko potęgowały to uczucie.
– Kocham cię. – Luc pocałował go głęboko. Nie chciał, by kochanek z niego schodził.
– Ja ciebie też. Powinniśmy się umyć. Ale wyjątkowo mam to gdzieś. – Obaj roześmiali się cicho, pieszcząc delikatnie swoje ciała. Dłonie Lucasa głaskały mu plecy, a on sam kierował ręce na jego boki. Tak. To im było potrzebne.



9 komentarzy:

  1. Wow... ale mnie zaskoczylas. Oczywiscie bardzo pozytywnie :). No ale czego moge sie spodziewac po tak swietnej autorce. Cudnie, tego mi bylo trzeba :D.
    Pozdrawiam
    xjudass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu cię zaskoczyłam? ;) Cieszę się, że ci się podobało?
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  2. Wow, to już 17 rozdział. Fajny, ale w sumie mało akcji, poza seksem nic się nie wydarzyło

    OdpowiedzUsuń
  3. bo seks jest wyczerpujący :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo fajny ;)
    W sumie to trochę czekałam na zbliżenie Allana i Lukasa.... no i się doczekałam. A tak poza tym to aż miło się patrzy na całą rodzinkę niedźwiedzi ;) Mam nadzieję, że Marco i Sam niedługo do nich dołączą...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało ;) Rodzinkę niedźwiedzi i wilków :D
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  5. Rozdział bardzo przyjemnie się czytało. Czasem taka odskocznia bardzo się przydaje, lżejsza część bez nadmiaru wydarzeń, inna sytuacja to też ważny element opowiadań.
    Czekam z zniecierpliwieniem na następnego posta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    brak mi słów, cudowne, genialne, majstersztyk, tak Lucas i Alan pięknie, bardzo się kochają...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń